Kokolitofory - mali bohaterowie mórz i oceanów

Kokolitofory (Coccolithophores), to tajemnicze morskie żyjątka, które wpływają na klimat na Ziemi bardziej niż Wam się wydaje.

Ciepłe bajorko Darwina

Wygląda na to, że Darwin i tym razem miał rację. Ciepłe bajorka w pobliżu źródeł hydrotermalnych są lepszym środowiskiem do powstania życia niż okolice dna oceanów w pobliżu tzw. ventów

Mech i wielkie wymieranie

Pierwsze mchy pojawiły się na lądzie w ordowiku. Uruchomiona przez nie reakcja hydrolizy krzemianów doprowadziła do zlodowacenia i wielkiego wymierania.

Zagłuszanie oceanu

Ocean pełen jest dźwięków. Trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów i odgłosy zwierząt. Coraz częściej jednak słychać hałas ludzkich urządzeń. Hałas, który zabija wieloryby.

Kleszcze i niesporczaki w kosmosie

Nie są tak odporne jak bakterie, a jednak. Niesporczaki i kleszcze są w stanie przetrwać podróż międzygwiezdną i zasiedlić kosmos.

niedziela, 22 kwietnia 2012

Dzieci i ryby.. puszczają bąki

Wszyscy wiemy, że dzieci i ryby głosu nie mają. To jednak nieprawda. Już Arkady Fiedler, twierdził, że ryby śpiewają w Ukajali. Dziś wiemy, że ryby chrząkają, gwiżdżą i nocami miewają wiatry. Zupełnie jak małe dzieci. Tym tropem poszli badacze, którzy postanowili stworzyć dokładny obraz rozmieszczenia ryb w morzu na podstawie dźwięków jakie wydają one w wodzie. Jak się okazuje nie tylko w Ukajali, ale także w Zatoce Tampa na Florydzie ryby wydają dźwięki jeśli natkną się na coś niespodziewanego, a część z nich pływając sobie w nocy, cichutko sobie, jakby to powiedzieć,.. popierduje.

Zatoka Tampa leży w zachodniej części Florydy. W sumie jest to rozległe ujście rzeczne tzw. estuarium, wpadające do Zatoki Meksykańskiej. Naukowcy z University of South Florida postanowili zbudować torpedę-robota, który będzie poruszał się w kolumnie wody w górę i w dół i zbierał odgłosy dobiegające z wody przez 25 sekund, co 5 minut. Robot rejestrował również swoje położenie, temperaturę wody, zasolenie i głębokość przez okrągły tydzień.

Zarejestrowane dźwięki porównano ze znanymi już chrząknięciami i gwizdami. Na podstawie analizy dźwięków, zidentyfikowano rodzaj ryby okoniowatej z rodziny strzępielowatych (Epinephelus morio) (fot. w nagłówku) oraz ryb z grupy batrachowatych (Opsanus spp.). Te rybki najczęściej reagowały dźwiękiem na jakieś znalezisko. Tutaj możecie posłuchać Epinephelus morio a tutaj Opsanus spp. Ryby te wydają dźwięki przez całą dobę, dzień i noc, na głębokościach głównie poniżej 40 m.
Opsanus sp. (fot. EriksonSmith CC-BY)
Natomiast płycej niż 40 m nagrano dźwięki, które prawdopodobnie pochodzą z rybich bąków, czyli kolokwialnie mówiąc, pierdnęć. Podejrzenie padło na śledzie. Zapewne beztroskie śledzie bąki to gazy wypuszczane z pęcherzy pławnych tych ryb. Badacze z Florydy mają nadzieję, że dzięki rejestrowaniu dźwięków ryb, dowiedzą się więcej o ich zwyczajach i wędrówkach podwodnych.

Jakby ktoś miał kłopoty z odróżnieniem małego dziecka od śledzia, może się zatem posłużyć tym kryterium - śledzie puszczają bączki pęcherzem pławnym :)

ps. Wpis ten dedykuję Monice, autorce blogu "ponad siebie", która uhonorowała blog Naturalnie wyróżnieniem! Obiecuję, że za tydzień przekażę sztafetę dalej, jak tylko wrócę z Gór Świętokrzyskich.


Źródła:
Wall, C., Lembke, C., & Mann, D. (2012). Shelf-scale mapping of sound production by fishes in the eastern Gulf of Mexico, using autonomous glider technology Marine Ecology Progress Series, 449, 55-64 DOI: 10.3354/meps09549

fot. w nagłówku: Epinephelus marginatus by Philippe Guillaume CC-BY-SA

niedziela, 15 kwietnia 2012

O tym, jak niesporczaki i kleszcze zasiedlą kosmos

Kiedy mówimy o początkach życia na Ziemi i utkniemy w martwym punkcie, zawsze możemy podeprzeć się teorią panspermii, czyli pozaziemskiego pochodzenia życia. To taki nieładny wybieg, który niczego nie wyjaśnia, a jedynie pozwala nam przejść do rozważań nad ewolucją życia. Panspermia tylko przenosi nas w inne miejsce w Kosmosie, ale problemy powstania samoreplikujących się struktur organicznych pozostają nadal nierozwiązane. Mało tego, nie bardzo wiadomo, skąd to życie konkretnie miałoby przybyć do nas. Wobec braku perspektyw na jakąkolwiek kandydatkę - rodzicielkę życia, stwierdzono przewrotnie, że jedynym, znanym nam miejscem gdzie istnieje życie we Wszechświecie jest Ziemia, więc to ona będzie je rozsiewać. Taka odwrotna panspermia (Hara et al., 2012). Jak to możliwe?

Pomysł nie jest zupełnie nowy, ale tym razem Japończycy wyliczyli prawdopodobieństwo takiego zdarzenia. Oczywiście punktem wyjścia była 100% pewność, że życie znamy tylko na Ziemi, zatem stąd będzie wysyłane do innych planet. Żeby tam się dostało musi jednak pokonać przestrzeń międzyplanetarną, gdzie narażone będzie przede wszystkim na zabójcze promieniowanie kosmiczne. Gdy jednak wyposażymy nasze mikroorganizmy w jakąś osłonę, wtedy mogą się uchronić. Osłoną mogą być kilkucentymetrowe fragmenty skorupy ziemskiej wyrzucone w kosmos, czyli ziemskie meteory.
Krater Chicxulub na Jukatanie (rys. NASA)
Do takiej sytuacji może dojść podczas uderzenia w Ziemię dużej asteroidy, np. podobnej do tej, która przyczyniła się do wyginięcia dinozaurów pod koniec kredy, zostawiając nam krater Chicxulub na płw. Jukatan. Tę asteroidę Hara i in. (2012) wzięli do swoich obliczeń. Szacuje się, że miała ona ok. 10 km średnicy i ważyła biliony ton, więc wyrzuciła sporo materiału poza pole grawitacyjne Ziemi. Skrupulatni badacze wyliczyli, że w określonych warunkach na Europę - księżyc Jowisza mogło spaść 300 milionów kawałków skorupy Ziemi, a na Enceladus - księżyc Saturna 500 milionów! Oczywiście na Marsa i Księżyc jeszcze więcej.

Na tym nie koniec teorii odwróconej panspermii. Meteory wyrzucone z Ziemi mogły także opuścić Układ Słoneczny i dotrzeć do którejś z pobliskich gwiazd, np. Gliese 581, czerwonego karła oddalonego od nas o 20 lat świetlnych. Wokół tej gwiazdy istnieje ekosfera z planetą na której może występować woda w stanie płynnym. Hana z kolegami wyliczyli, że ok. 1000 meteorów mogło dolecieć do tej planety w ciągu miliona lat, więc życie przyniesione z Ziemi miało ponad 60 mln lat żeby dostosować się do tamtych warunków (lub nie).

To jeszcze nie koniec. Prawie równolegle z wyliczeniami Japończyków ukazały się artykuły o niezwykłych kleszczach (zresztą też z Japonii) oraz o jajach niesporczaków.
Kleszcz pospolity Ixodes ricinus (fot. Bartłomiej Bulicz CC-BY-SA)
Zacznę od kleszczy (Ishigaki et al., 2012). Kleszcze pozbierano w parku, po czym wsadzono pod mikroskop skaningowy i sfilmowano jak ruszały odnóżami. Potem wyjęto, włożono do pojemnika i one nadal żyły! Kleszcze przeżyły ciśnienie wysokiej próżni 0.0015 Pa oraz wiązkę elektronów, bodajże 1.5 kV (czyli taka sieć średniego napięcia)!. Warunki porównywalne z przestrzenią kosmiczną.
Dorosły niesporczak (fot. Goldstein lab - tardigrades CC-BY-SA)
A teraz niesporczaki (Tardigrada). To pierwsze zwierzaki które wystawiono za okno sondy kosmicznej, która przez 10 dni krążyła dokoła Ziemi. Przeżyły. Jednak w przeciwieństwie do kleszczy, niesporczaki wysuszono i krążyły wokół Ziemi jako mumie. Po powrocie, z powrotem je nawodniono i dopiero wtedy ożyły. Kleszcze cały czas były obserwowane na żywca .
Jaja niesporczaków. Po lewej mumia, po prawej nawodnione (skala 0.1 mm)
(fot.  Horikawa et al., 2012)
Jednak nie dano spokoju niesporczakom (znowu Japończycy, Horikawa et al., 2012). Zabrano się za ich jaja. Okazało się, że niesporczaki mają zdecydowanie 'twarde jaja' (ale po wysuszeniu). Ponad 70% takich pozbawionych wody jaj przetrwało temperaturę -320oF (-196oC) i +122oF (+50oC). Przetrwały też 1690 Gy promieniowania! Człowiek nie przeżyje nawet procenta takiej dawki w ciągu dnia.

Hara et al. (2012) postulują nawet ideę, że życie mogło przy pomocy meteorów przeskakiwać z jednych układów planetarnych do innych. Czyli jednak panspermia.. Autorzy wyliczają, że życie mogło powstać ok. 10 mld lat temu gdzieś w naszej Galaktyce, a potem we fragmentach meteorów włączonych w jądra komet podróżować w Kosmosie, by ostatecznie trafić na Ziemię jakieś 4.5 mld lat temu. Im dłużej o tym myślę, tym bardziej mnie to fascynuje. Nie zdziwiłbym się, gdyby któregoś dnia okazało się, że eksplozja kambryjska, czy fauna z Ediacara to też efekt panspermii ;)

Na koniec już, wypada wspomnieć, że najbardziej odporne na wszystko są bakterie. Potrafią przetrwać promieniowanie 5000 Gy. I to pewnie one towarzyszyć będą niesporczakom i kleszczom w opanowywaniu kosmosu.

Źródła:
Horikawa, D., Yamaguchi, A., Sakashita, T., Tanaka, D., Hamada, N., Yukuhiro, F., Kuwahara, H., Kunieda, T., Watanabe, M., Nakahara, Y., Wada, S., Funayama, T., Katagiri, C., Higashi, S., Yokobori, S., Kuwabara, M., Rothschild, L., Okuda, T., Hashimoto, H., & Kobayashi, Y. (2012). Tolerance of Anhydrobiotic Eggs of the Tardigrade to Extreme Environments Astrobiology DOI: 10.1089/ast.2011.0669

Ishigaki, Y., Nakamura, Y., Oikawa, Y., Yano, Y., Kuwabata, S., Nakagawa, H., Tomosugi, N., & Takegami, T. (2012). Observation of Live Ticks (Haemaphysalis flava) by Scanning Electron Microscopy under High Vacuum Pressure PLoS ONE, 7 (3) DOI: 10.1371/journal.pone.0032676

Tetsuya Hara, Kazuma Takagi, & Daigo Kajiura (2012). Transfer of Life-Bearing Meteorites from Earth to Other Planets Journal of Cosmology, 7(2010), 1731 arXiv: 1204.1719v1

Bardzo fajny wpis o kleszczu pod SEM na blogu Szescstopni

Zdjęcie w nagłówku: eviloars CC-BY-SA (flickr.com)

piątek, 13 kwietnia 2012

Wypalanie traw i dinozaury w płomieniach

Sezon wiosennego wypalania traw w pełni. Strażacy dwoją się i troją, a my w wolnych chwilach możemy zająć się pożarami w czasach dinozaurów, czyli w mezozoiku. Pożary na Ziemi są tak stare jak lądowa materia organiczna i tak powszechne jak stężenie tlenu. Zależność jest prosta - im więcej tlenu, tym częstsze pożary. W dziejach Ziemi mamy dwa takie okresy kiedy tego tlenu w atmosferze było znacznie więcej niż obecnie. Pierwszy to przełom karbonu i permu - koniec palezoiku, a drugi to koniec mezozoiku czyli kreda.

Tym razem przyjrzyjmy się kredzie (145 - 65 mln lat temu). Okazją do rozważań (oprócz wiosennego wypalania traw) są dwa świeżutkie artykuły: Marynowskiego (2012) oraz Brown i innych (2012). Oba dotyczą pożarów mezozoicznych choć Brown et al. (2012) skupiają się głównie na kredzie. Kreda, znana ze swego specyficznego cieplarnianego klimatu, jest też okresem kiedy stężenie tlenu było o wiele wyższe niż obecnie. Nie ma zgody co do konkretnej wartości stężenia tlenu, ale spośród wielu danych, wszystkie wskazują na więcej niż 21% pod koniec kredy. Skrajnie wartości przyjmują nawet ponad 30% (Brown et al., 2012), ale są pewnie przesadzone (patrz komentarze poniżej).

Przy takim stężeniu tlenu temperatura samozapłonu jest bardzo niska. Poza tym palić się może prawie wszystko co rośnie na ziemi. Nawet roślinność bagienna. Istny raj dla wypalaczy traw, których jednak brakowało w kredzie. W kredowym klimacie cieplarnianym nie byli jednak potrzebni. Temperatury były znacznie wyższe niż obecnie, zatem niewiele brakowało do samozapłonu. Poza tym klimat był o wiele bardziej niestabilny, więc wyładowania atmosferyczne były znacznie częstsze. I to one wzniecały pożary.
Spopielone liście paproci kredowych (Brown et al., 2012)
Okazuje się, że pożary roślinności były normą pod koniec kredy. Spośród wielu stanowisk osadów lądowych z tego okresu znaleziono mnóstwo węgli drzewnych i popiołów świadczących o tym, że stale coś musiało się palić. Częste pożary pełniły wieloraką funkcję w złożonym ekosystemie kredowym.

Po pierwsze, ogień zużywa sporo tlenu, więc jego stężenie było niejako kontrolowane częstotliwością pożarów. Taki mechanizm samoregulacji. Z drugiej strony pożary sieją spustoszenie wśród pokrywy roślinnej przyspieszając erozję. Przy często zdarzających się burzach i wezbraniach wody, ten mechanizm powoduje częste powodzie. Prowadziło to do wypłukiwania wielu związków mineralnych i odprowadzania ich do oceanu, co z kolei powodowało wzrost produkcji organicznej w morzach. Stąd tak popularne w kredzie czarne łupki bogate w węglowodory - obecnie główne złoża ropy i gazu ziemnego. Dowody na takie właśnie środowisko życia dinozaurów przynoszą analizowane sekwencje osadowe z węglami drzewnymi.
Wody powodziowe tuż po pożarze niosą mnóstwo spopielonej materii organicznej (Brown et al., 2012)
Kreda jawi się jako świat płomieni, które prawdopodobnie były również motorem napędzającym ewolucję roślin okrytozalążkowych. Dinozaurom nie było lekko. Musiały walczyć z dymem i ogniem, podobnie jak dzisiejsi strażacy. Tyle, że one miały małe mózgi i nie miały wyboru. Czy jest jakaś analogia pomiędzy nimi a wiosennymi podpalaczami?

Źródła:
Marynowski, L. (2012). Mezozoiczne pożary - ich rozprzestrzenienie i znaczenie w trakcie zdarzeń globalnych Przegląd Geologiczny 60 link
Brown, S., Scott, A., Glasspool, I., & Collinson, M. (2012). Cretaceous wildfires and their impact on the Earth system Cretaceous Research DOI: 10.1016/j.cretres.2012.02.008

Fot. w nagłówku: John McColgan PD


[Edit] Ponieważ szablon blogu przyciął komentarze i sporo informacji umknęło, pozwolę sobie wkleić poniżej całą dyskusję, łącznie z poprawionymi linkami do cytowanych artykułów. Myślę, że dzięki Wam komentującym post zyskał bardzo dużo [MK] 


makroman pisze...
Moje wątpliwości co do płomiennego przyspieszacza erozji zlikwidowało by znalezienie skamieniałości świadczących o spopielaniu także korzeni.

Co do reszty to zgoda

12 kwietnia 2012 09:32
Mariusz Kędzierski pisze...
Zakładam, że palą się tylko nadziemne części roślin. Po pożarze, kiedy nie ma pokrywy roślinnej znacznie obniża się tzw. warstwa graniczna, więc wiatr z łatwością może wysuszać i wywiewać cząstki gleby. Tylko w przypadku bardzo wysokich temperatur podziemna część będzie uwęglona.
Poza tym, zanim powróci wegetacja, woda z ulewnych deszczów wymyje ziemię razem z korzeniami niespalonych roślin. To może działać tak jak wyrąb lasów, gdzie korzenie drzew zostają w glebie.
Dla mnie to spojrzenie na kredę pokazuje po raz kolejny, że dogmat o aktualiźmie jest mocno przereklamowany :)
12 kwietnia 2012 10:39
Tomasz Skawiński pisze...
Późnokredowe "wypalanie" (czyli po prostu pożar) traw (oczywiście z dinozaurami w tle) to bardzo prawdopodobny obrazek, ale pamiętam dobrze, jak jeszcze całkiem niedawno mówiono, że żadne dinozaury nie mogły jeść trawy (ani tym bardziej wypalać), bo ta powstała dopiero 40 mln lat temu.

Druga refleksyjka, tym razem co do klimatu kredowego. Powszechnie przyjmuje się, że był to okres cieplarniany - i faktycznie, większa część kredy rzeczywiście cechowała się znacznie wyższymi temperaturami niż obecnie, ale istniały też okresy, kiedy średnia roczna temperatura prawdopodobnie nie przekraczała ok. 10 °C (choć to i tak cieplej niż współcześnie w Polsce), jak miało to miejsce we wczesnej kredzie na terenach dzisiejszej prowincji Liaoning (gdzie indziej pewnie też, ale jakoś się tym nie interesowałem). Pewnie nawet padał tam śnieg, a i pożarów nie było zbyt dużo :)
12 kwietnia 2012 23:44
Arctic Haze pisze...
Co do klimatu kredy, to był on chłodny tylko z początku. Była w literaturze przedmiotu dyskusja czy na granicy jury z kreda nie było epoki lodowej. Dowodami na jej istnienie miały być kamyczki (dropstones) gubione przez góry lodowe w osadach morskich wysokich szerokości geograficznych i chyba jakieś mniej lub bardziej wątpliwe moreny ("podejrzane" gliny zwałowe). W sumie wygląda na to, że były aktywne lodowce ale nie było lądolodu. Czyli było cieplej niż w chwili obecnej gdy mamy Antarktydę i Grenlandię pod lodem. A potem było już tylko cieplej (chociaż Bornemann i inni 2008 http://dx.doi.org/10.1126/science.1148777 próbowali się doszukać krótkiej epoki lodowej 91,2 mln lat temu). Artykuł przeglądowy na ten temat to Price 1999 "The evidence and implications of polar ice during the Mesozoic", Earth-Science Reviews 48 1999 183–210.

Mam też wątpliwości co do tych 30% tlenu w kredzie. Stwierdzenie takie pada we wpisie: "Skrajnie wartości przyjmują nawet ponad 30% (Brown et al., 2012)". Problem w tym, że artykuł Brown et al. 2012 nie powinien być źródłem tego stwierdzenia. W abstrakcie jest tam napisane: "This increased fire activity has been linked to elevated atmospheric oxygen concentrations, predicted as in excess of 21% throughout this period and 25% during some stages". Czyli nie 30%, a 25% - a i to w porywach. Co ciekawe w tekście artykułu nie pada nawet 25%, a raczej "trochę ponad 21%". Oto co piszą o tym:

"Models have varied in their predictions of Cretaceous atmospheric oxygen concentration (Berner et al., 2003; Bergman et al., 2004; Berner, 2006, 2009; Glasspool and Scott, 2010)(Fig. 1 ). Berner (2009) predicted levels below present until the Albian, rising just above 21% thereaf ter. Bergman et al. (2004) predicted levels significantly above present throughout the Cretaceous but reaching their highest during the Cenomanian. Similarly, Glasspool and Scott (2010) predicted levels above present throughout the Cretaceous but more moderately so and peaking at about the Albian e Cenomanian transition".

Te 30% występują jedynie na wspomnianym rysunku (Fig. 1). Wygląda na to, że Glasspool i Scott 2010 rekonstruują wartości miedzy 25% a 30% przez kilka milionów lat w środkowej kredzie, a bardzo zgrubna rekonstrukcja Bergman i inni 2004 http://lgmacweb.env.uea.ac.uk/ajw/Reprints/Bergman_Lenton_Watson_AmJSci_2004.pdf nawet ponad 30%. Jednk u nich ta ich nadwyżka istnieje nadal w trzeciorzędzie co raczej wygląda na błąd ich modelu COPSE niż na rzeczywistość. Ich model ma inne podejrzane wyniki, jak na przykład brak spadku koncentracji tlenu na granicy permu i triasu, o którego wpływie na ewolucje kręgowców tak przekonywająco pisze Peter D. Ward w swojej książce "Out of thin air" (polecam!).

Fakt nie komentowania tych wartości w artykule oraz pewna rozbieżność miedzy abstraktem a treścią artykułu świadczą moim zdaniem o tym, że recenzent (był może sam Berner) kazał im poskromić entuzjazm bo tak naprawdę ta nadwyżka tlenu w kredzie mieści się w granicach błędu metod rekonstrukcji na podstawie modeli biogeochemicznych.

Zatem radziłbym poprawić te 30% we wpisie bo to budzi niepotrzebną sensację w sytuacji gdy tak naprawdę nie wiemy o ile, a nawet czy w ogóle koncentracja tlenu była wtedy wyższa(ja bym napisał, że "prawdopodobnie była nieco większa niż dzisiaj", mniej więcej jak Brown i inni w tekście swego artykułu).
13 kwietnia 2012 09:09
Mariusz Kędzierski pisze...
@Tomasz Skawiński: Trawy to raczej w kredzie nie jadły, analogia dotyczyła pożarów, które co roku o tej porze otaczają mnie, więc poczułem się przez chwilę jak te dinozaury w kredzie. Z drugiej strony, parę lat temu ukazał się art. (ale nie pamiętam już gdzie) i późnokredowym dino znalezionym w Indiach, który miał w przewodzie pokramowym coś co wyglądało na roślinę spokrewnioną z ryżem. Miał to być dowód na to, że już w kredzie mogły być pierwsze trawy (zapewne niezbyt jeszcze powszechne).
13 kwietnia 2012 10:26
Mariusz Kędzierski pisze...
@Arctic Haze: Debata o klimacie kredy pewnie będzie jeszcze powracać nie raz. Ostatnio ukazał się art. Follmiego o klimacie wczesnej kredy w którym autor pisze: "Early Cretaceous climate oscillated between “normal” greenhouse, predominantly arid conditions, and intensified greenhouse, predominantly humid conditions" (Cretaceous Research 35:230-257). Jak widać, nie wspomina o zlodowaceniach. Raczej przeciwnie. Z całego mezozoiku trias wydaje się najchłodniejszy, zaś na przełomie keloweju i oksfordu Dromart et al (2003) postulują 2 mln epokę lodowcową. W kredzie rzekome dropstony znajdowano również w angielskim chalku, ale dopóki sam nie zobaczę tego na własne oczy nie uwierzę. Widziałem już takie dropstony w turonie, które później okazały się debrytami (spływy gęstościowe - debris flow).
Co do wartości tlenu, w istocie, napisałem na podstawie fig. z art. Brown, ale te wartości Bernera jednak funkcjonują w obiegu (patrz np.: Nick Lane "Tlen. Cząsteczka, która stworzyła świat", Prószyński i s-ka, ISBN 83-7337-936-3, również gorąco polecam), zaznaczyłem w tekście, że są to skrajne wartości (nawet), więc chyba dobrze się zabezpieczyłem :) W moim odczuciu, rzeczywiście, te 30% to bardzo dużo, i jak pisze Lane: "w 25% stężeniu nawet wilgotna materia organiczna spala się z łatwością"; więc 30% to paliłoby się wszystko, łącznie z tropikalnymi lasami. Z drugiej strony, cytowany Marynowski podaje dla późnej kredy wartości % tlenu niewiele różniące się od obecnych (w skrajnych przypadkach 23-24% wg krzywej Bernera z 2009) i twierdzi, że do wzniecenia pożaru roślinności wegetatywnej potrzeba conajmniej 545 st. C.
A propos pożarów w historii Ziemi polecam też art 
Bowmana i in. 2009 (tak, tak, to ten od słoni w Australii).
13 kwietnia 2012 10:58
makroman pisze...
1 - zawartość tlenu w "kredowej" atmosferze to rzecz dla wydźwięku artykułu kluczowa.
2 - jeśli istotnie sięgała ona 30% MUSI to mieć odzwierciedlenie w budowie ówczesnego życia i w taki sposób powinno buc weryfikowane.
3 - to czy płonęły trawy czy paprotniki nie ma większego znaczenia, te drugie palą się podobnie, jednak ze względu na inną budowę przyziemnych partii roślin inaczej będzie ich dopalania przebiegało- trawy po prostu spalą się i zgasną, nie naruszając korzeni, zaś paprotniki będą tliły się niczym papierosy - stąd moje wcześniejsze pytanie. W atmosferze 30% tlenowej nastąpi krótki gwałtowny quasi wybuch, opalenie części nadziemnych i samoczynne wygaśniecie, znacznie groźniej jest w atmosferze uboższej, zamiast "fuknięcia" mamy intensywne spalanie które uszkadza również system korzeniowy - czyli faktycznie wpływa na przyspieszenie erozji.
4 - teza o pożarach regulujących stężenie O2 w powietrzu, jest co najmniej problematyczna.
13 kwietnia 2012 11:47
Mariusz Kędzierski pisze...
Zacytuję Lane'a: "Jak wiemy, zawartość tlenu w powietrzu może wzrastać tylko wtedy, gdy ilość tlenu produkowanego w reakcji fotosyntezy przewyższa ilość tlenu zużywanego w procesach oddychania oraz utleniania skał i gazów pochodzenia wulkanicznego. Dzieje się tak, kiedy duże ilości materii organicznej zostają wyłączone z obiegu. Szczątki organiczne odcięte od dopływu powietrza nie ulegają utlenieniu, nie zamieniają się w dwutlenek węgla, a nieużyty tlen pozostaje w stanie wolnym. A ponieważ jak wspomniałem, zwęglone drzewa łatwiej wyłączyć z obiegu materii niż zwyczajny martwy materiał roślinny, ostatecznym wynikiem pożarów jest wzrost ilości odłożonego w ziemi węgla i w efekcie wzrost poziomu tlenu w powietrzu. To z kolei jeszcze bardziej zwiększa prawdopodobieństwo pożaru i w konsekwencji ilość tlenu wzrasta, aż do zniszczenia życia na lądzie. Dopiero wtedy gdy ustanie fotosynteza roślin lądowych, poziom tlenu zacznie powoli spadać [..]" itd.
Ten mechanizm jest nieco uproszczony do do redukcji poziomu tlenu włącza się jeszcze roślinny enzym rubisco, ale w tak to właśnie wygląda.
Raz uruchomiony mechanizm przy przekroczeniu progu tzw. okna ognia, zdaje się byc samonapędzający, więc nie dziwi mnie, że pod koniec kredy te stężenia mogły być duże i pożary częste (aż do wymierania pod koniec kredy).
13 kwietnia 2012 14:13
Mariusz Kędzierski pisze...
I jeszcze dodam, że współcześnie martwe drewno wraca do obiegu dopiero po kilkudziesięciu latach. Jeśli zostanie zwęglone do postaci węgla drzewnego, to dopiero w piecu :)
Widać to na przykładzie węgli karbońskich, gdzie większość węgla pochodzi z węgli drzewnych. To jest potężny mechanizm wyłączania węgla z obiegu.
Co do odpowiedzi świata organicznego na wysokie stężenie tlenu, to Brown i koledzy stwierdzili, że właśnie to głównie wpłynęło na rozwój roślin okryzalążkowych.

A być może przyczyniło się też do upowszechnienia się latania wśród ptaków (gęstość powietrza), być może też gigantyzm wśród dinozaurów był tym spowodowany. Pospekulować zawsze można :)
13 kwietnia 2012 14:26
Tomasz Skawiński pisze...
@Mariusz Kędzierski: Artykuł o "trawiastych koprolitach" tytanozaura z mastrychtu był w Science (Prasad i in. 2005; http://www.cerealsdb.uk.net/CerealsDB/Documents/PDFs/Dinosaur_coprolites_and_the%20_early_evolution_of_grasses_and_grazers.pdf). Autorzy sugerują, że trawy wyewoluowały jeszcze zanim Indie oddzieliły się od reszty Gondwany (jeśli tak, to całkiem sporo dinozaurów mogło mieć z tymi roślinami kontakt), na co miałaby wskazywać obecność przedstawicieli co najmniej pięciu współczesnych kladów traw.
13 kwietnia 2012 15:05
Mariusz Kędzierski pisze...
Własnie! O ten artykuł mi chodziło. Byłem pewien, że będziesz wiedział :)
13 kwietnia 2012 15:11
Mariusz Kędzierski pisze...
Przepraszam Czytelników i Komentujących jeśli Wasza przeglądarka obcina komentarze z prawej strony. Mam wrażenie, że jest to spowodowane wklejaniem długich linków (dłuższych niż szerokość kolumny). Szablon bloggera nie jest w stanie podzielić takiego linku, więc rozszerza kolumnę komentarza poza ramkę. Żeby uniknąć takiej sytuacji można linki zapisywać w postaci kodu htmla href=, wtedy powinno być dobrze i ułatwi to korzystanie z linków (będą "klikowalne").
13 kwietnia 2012 15:26
 Tomasz Skawiński pisze...
Oj, więc to chyba moja wina :( Przepraszam i obiecuję poprawę w przyszłości.
Nie ma możliwości edytowania komentarza? Nawet dla moderatora/administratora?
13 kwietnia 2012 15:57
 makroman pisze...
Biorąc pod uwagę iż lwia cześć tlenu "produkowana" jest w morzach i oceanach (teraz tak jest i nie ma żadnych przesłanek by uważać że wtedy było inaczej)argumentacja Lane'a jest co najmniej wątpliwa.
to samo się tyczy "magazynowania" węglą w spalonym drewnie...

Od siebie dodam iż tak węgiel drzewny jak i kamienny w momencie kontaktu z tlenem ulegają samoczynnemu procesowi utleniania. czasami na skutek tego dochodzi do samozapłonów, natomiast składowane na hałdzie z biegiem czasu wyraźnie tracą na kaloryczności.
Inaczej mówiąc do odłożenia węgla dochodzi w wyniku zasypań, lawin błotnych, gwałtownych powodzi (namuł) w przeciwnym wypadku - spalone czy nie i tak stosunkowo szybko ulega procesom redukcji.
13 kwietnia 2012 16:03
 Mariusz Kędzierski pisze...
Nie, to nie Twoja wina, tylko szablonu bloggera :)
Juz kiedyś zdarzył mi się taki przypadek, ale wtedy nie wiedziałem dlaczego. Teraz też nie wiem na 100% ale domyślam się, że to o to chodzi.
Komentarze jak na razie nie są moderowane, nie było takiej potrzeby, a po opublikowaniu już można je tylko usunąć lub oznaczyć jako spam.
Ale może to jest jakaś myśl, z tym moderowaniem, hm..
Trzymaj się i nie zniechęcaj do dalszych komentarzy, proszę :)
13 kwietnia 2012 16:04
 Mariusz Kędzierski pisze...
@makroman: martwe drewno potrzebuje w naszym klimacie kilkudziesięciu lat aby się rozłożyło, węgiel drzewny jeszcze więcej.
Węgle kamienne na Ziemi nie tworzyły się zawsze, ale własnie w okresach zwiększonej zawartości tlenu (głownie karbon-perm oraz kreda-paleogen). Szybkie, czyli przed rozłożeniem drewna (węgla drzewnego), pogrzebanie jest warunkiem koniecznym, ale niewystarczającym.
13 kwietnia 2012 17:29
Tomasz Skawiński pisze...
Jeśli tylko będę miał coś ciekawego do napisania ;)
13 kwietnia 2012 17:41

wtorek, 10 kwietnia 2012

Najstarsze polskie skamieniałości

Tym razem zamieszczam post z dziedziny, którą zajmuję się zawodowo. Skupiłem się na makroskamieniałościach, bo te każdy czytelnik może sam znaleźć i obejrzeć. Starałem się, aby tekst był przystępny zarówno dla doświadczonych kolekcjonerów skamieniałości jak i dla ciekawych świata czytelników nieobeznanych z literaturą naukową. We wstępie zrezygnowałem z podawania większości cytowanych źródeł dla powszechnie znanych faktów, gdyż sam spis literatury byłby długi jak wielki post. Celowo nie oznaczyłem skamieniałości śladowych, gdyż są w trakcie opracowywania.

POCZĄTKI ŻYCIA
Przyjmowany przez geologów wiek Ziemi wynosi około 4,6 mld (miliardów) lat (ICS, 2010). Najstarsze znane skamieniałości organizmów liczą według różnych źródeł 3,8 mld -3,4 mld lat. Historię Ziemi dzieli się tradycyjnie na dwa eony: kryptozoik (czas "ukrytego" życia) obejmujący prekambr (4,6-0,542 mld lat temu) i fanerozoik (czas "jawnego" życia) obejmujący ostatnie 542 mln (milionów) lat. W skałach prekambru makroskopowo widoczne skamieniałości - makroskamieniałości - z reguły nie występują, natomiast są liczne od początku paleozoiku (pierwsza era fanerozoiku). Taki zapis paleontologiczny dowodzi, że 542 mln lat temu miała miejsce tzw. kambryjska eksplozja życia (kambr - pierwszy okres paleozoiku). Najstarsze makroskamieniałości, czyli takie, które można znaleźć w terenie, bez lupy i mikroskopu, znane są ze skał górnoprekambryjskich wieku ok. 600 mln  lat. Znaleziska wyjątkowych w prekambrze, "dużych" skamieniałości organizmów tkankowych znane są głównie z Australii, Kanady i terenu byłego Związku Radzieckiego. Te najstarsze organizmy tkankowe nazywane są organizmami ediakarańskimi lub wendobiontami i były tematem wielu opracowań naukowych (można się z nimi zapoznać w WIKIPEDII)

STARE SKAŁY W POLSCE
W Polsce najstarsze znane skały liczą "zaledwie" 2,2 mld lat i występują w północno-wschodniej Polsce. Na próżno szukać w nich skamieniałości, gdyż są to granitoidy, czyli skały powstałe z zastygłej magmy. Ponadto nie występują na powierzchni, lecz na głębokości kilkuset metrów. Tuż ponad magmowymi skałami w tej części Polski występują skały osadowe wieku 1,3 mld lat, które teoretycznie mogą zawierać skamieniałości. Jednak stwierdzono je dopiero w młodszych, liczących 600-500 mln lat skałach z górnego proterozoiku (koniec prekambru) i kambru (początek paleozoiku) nawierconych na gł. 3000-5000 m. Wśród tych skamieniałości nie natrafiono niestety na spektakularne formy ediakarańskie. Opisano jedynie mikroskamieniałości akritarchów i bakterii oraz glony i różnorodne skamieniałości śladowe (ang. trace fossils) (Pajchlowa, 1990; Pacześna, 1996). Trzeba jednak zdać sobie sprawę, że duże skamieniałości są znacznie trudniejsze do uchwycenia w rdzeniach wiertniczych niż w odsłonięciach.
Skały uważane powszechnie za prekambryjskie odsłaniają się na powierzchni w Sudetach, lecz zawierają tylko mikroskamieniałości akritarchów i bakterii. Ponadto sudeckie skały są zmetamorfizowane (przeobrażone pod wpływem wysokiej temperatury i ciśnienia), przez co mikroskamieniałości są trudne do identyfikacji. Część badaczy wątpi w ich prekambryjski wiek i zalicza je do wczesnego paleozoiku.

GÓRY ŚWIĘTOKRZYSKIE
Na południu Gór Świętokrzyskich, w rejonie Kotuszowa, odsłaniają się mułowce i piaskowce formacji łupków Czarnej uważane przez długi czas za górnoprekambryjskie, lecz ostatecznie włączone do dolnego kambru (542-520 mln lat temu). Te skały zawierają zidentyfikowane szczątki mikro- i makroorganizmów! Prekambryjski wiek tych skał przyjmowano początkowo właśnie dlatego, że nie stwierdzono w nich skamieniałości, zwłaszcza w ich najstarszym ogniwie łupków kotuszowskich. Dalsze badania przyniosły odkrycie tzw. małych skamieniałości skorupkowych (ssf - small shelly fossils, lub wg szkoły Mariusza, po polsku – mms – małe muszlowate skamieniałości). Wśród opisanych skamieniałości szkieletowych (ang. skeletal fossils) były hyolity z rodzajów Hyolithes i Alatheca (Orłowski i Waksmudzki, 1986) oraz tajemnicze skamieniałości Sabellidites i Coleoloides zaliczane do robaków bądź otwornic (Pajchlowa, 1990; Żakowa i Jagielska, 1970). Na podstawie ssf skały formacji łupków Czarnej zaliczono do najstarszego kambru przedtrylobitowego, czyli uznano za starsze od najstarszych znanych trylobitów (np. Orłowski; Orłowski i Waksmudzki, 1986; Kowalski, 1983). Badania akritarchów wskazały jednak znacznie młodszy, "trylobitowy" wiek formacji łupków Czarnej i podważyły znaczenie stratygraficzne ssf. Zajmując się tymi skałami, przyjmuję zgodnie za specjalistami od akritarchów "trylobitowy" wiek tych skał (np. Kowalczewski i in., 1987), jednak uznaję sprawę ich wieku za niedostatecznie wyjaśnioną. W skałach formacji łupków Czarnej brak jest trylobitów a do trylobitowych poziomów Holmia-Schmidtiellus i Protolenus-Issafeniella zaliczono je na podstawie akrtitarchów z grupy Skiagia, współwystępujących z tymi rodzajami trylobitów w innych miejscach na świecie. W najwyższej jednak części formacji obecne są skamieniałości śladowe pochodzenia trylobitowego. Występowanie takich śladów w górnej części formacji łupków Czarnej sugeruje, że być może pojawienie się trylobitów miało miejsce właśnie pod koniec powstawania tej formacji. Co prawda trylobity z formacji łupków Czarnej były odnotowane w pracy doktorskiej Kowalskiego z 1979 r., jednak "zaginęły" w opublikowanych przez niego wynikach badań (Kowalski, 1983).
Niezależnie od tego, czy skały znad Czarnej reprezentują prekambr, kambr przedtrylobitowy, czy trylobitowy, są według mojej wiedzy najstarszymi skałami w Polsce, w których można znaleźć makroskamieniałości szkieletowe. Poza hyolitami i tajemniczymi organizmami skorupkowymi, można w nich znaleźć glony i różnorodne skamieniałości śladowe - głównie ślady żerowania organizmów w osadzie.
Niektóre skamieniałości śladowe z łupków formacji Czarnej, Jasień k/Kotuszowa. Paski skali dł. 5 mm.
Nieco dalej na północ od formacji łupków Czarnej, na dużym obszarze Gór Świętokrzyskich odsłaniają się dolnokambryjskie piaskowce formacji z Ociesęk. Formacja ta reprezentuje dwa zespołowe poziomy trylobitowe: Holmia-Shmidtiellus i Protolenus-Issafeniella. Według najnowszych koncepcji (np. Kowalczewski i in., 2006) piaskowce z Ociesęk są tego samego wieku co łupki Czarnej, jednak w przypadku formacji z Ociesęk wiek jest dobrze udokumentowany i z pewnością skały te nie są starsze.
W piaskowcach z Ociesęk można znaleźć trylobity, z powodu których ta mała wieś w sercu Gór Świętokrzyskich staje się mekką dla spragnionych rarytasów kolekcjonerów skamieniałości. Zapewniam, że trylobity w tych skałach są naprawdę liczne, ale znalezienie ładnych okazów wymaga cierpliwości i tężyzny fizycznej. Z tego powodu wielu zbieraczy skamieniałości zniechęca się po krótkiej wizycie w ociesęckiej "kamionce". Najstarsza część formacji piaskowców z Ociesęk (poziom Holmia-Schmidtiellus) z trylobitami odsłania się w małym łomie przy szczycie wzgórza Sterczyna i przy drodze z Ociesęk do Daleszyc, u podnóża Igrzycznej. Ładne okazy trylobitów można znaleźć w luźnych blokach skalnych ułożonych na miedzach na wzgórzu Leśniakowa Dębina. Szczegółowe opisy odsłonięć dających szanse upolować ładne okazy trylobitów opisał Kozłowski (2001). Trzeba się jednak liczyć, że większość znalezionych okazów trylobitów będzie niekompletna, czy wręcz znajdziemy jedynie pojedyncze segmenty pancerzy. Najczęściej występującym trylobitem jest Strenuella polonica. Liczne są również „Comluellaoratrix, Holmia sp. i Kjerulfia sp.

Niektóre trylobity z piaskowców formacji z Ociesęk z rejonu Ociesęk. A: Kjerulfia sp.; B: Holmia sp.; C-J: Strenuella polonica K:Ornamentaspisoratrix; L: Ornamentaspisoratrix (Oo) i Strenuella polonica (Sp) M: Issafeniella ?orlowinensis. A-L: dolny kambr, poziom Holmia-Schmidtiellus, M: dolny kambr, poziom Protolenus-Issafeniella. A, C: Igrzyczna północ; B, K, L: Leśniakowa Dębina; D-J: Sterczyna; M: Wysokówka. Paski skali dł. 1 cm.
Poza trylobitami, w piaskowcach z Ociesęk można znaleźć rzadkie i niepozorne ramienionogi bezzawiasowe z grupy lingulidów, odciski galaretowatych meduz oraz różnorodne skamieniałości śladowe. Przeciętny kolekcjoner skamieniałości mógłby sobie wyobrazić, że we wczesnym kambrze żyły tu niemal wyłącznie trylobity i meduzy, jednak tkwiłby w głębokim błędzie. Ogromna różnorodność skamieniałości śladowych, zawierających głównie ślady żerowania organizmów i ich nory mieszkalne, sugeruje wielką różnorodność w świecie organizmów zamieszkujących dno morza we wczesnym kambrze. W piaskowcach z Ociesęk rozpoznano kilkadziesiąt ichnogatunków (gatunków śladów organizmów)! Najspospolitsze są ślady żerowiskowe, ślady ukwiałów oraz nory mieszkalne robaków. Zachowanie się licznych skamieniałości śladowych przy ubóstwie skamieniałych "nietrylobitowych" szkieletów sugeruje, że w większości były to organizmy pozbawione  twardych elementów.
Niektóre skamieniałości śladowe z piaskowców formacji z Ociesęk, dolny kambr, poziom Holmia-Schmidtiellus.  sst: ślad spoczynku trylobita, ssu: ślad spoczynku ukwiału, pozostałe: ślady żerowiskowe robaków i nieznanych organizmów.
Paski skali dł. 1 cm.
Liczne skamieniałości można znaleźć także w młodszych skałach środkowego i górnego kambru Gór Świętokrzyskich oraz młodszych systemów geologicznych. Mnie jednak najpiękniejsze skamieniałości nie dają tyle frajdy, co wydłubanie nawet mizernych szczątków z liczących ponad pół miliarda lat skał dolnego kambru.

SUDETY
W Sudetach, oprócz skał uznawanych za prekambryjskie odsłania się również kambr z makroskamieniałościami. W będących częścią Sudetów Górach Kaczawskich eksploatowane są kambryjskie wapienie wojcieszowskie zawierające archeocjaty (prymitywne gąbki) i szczątki o niejasnej pozycji systematycznej. Wiek wapieni wojcieszowskich był przedmiotem wieloletniej dyskusji, skały były uznawane za kambryjskie, ordowickie a nawet permskie. Wątpliwości co do wieku skał i interpretacji skamieniałych szczątków z nich pochodzących są spowodowane  przekrystalizowaniem skały. Wapienie zapewne zostały przeobrażone razem z otaczającymi je skałami metamorficznymi facji zieleńcowej. Dopiero stosunkowo niedawne znaleziska archeocjatów w rejonie miejscowości Mysław pozwoliły z pewnością zaliczyć te skały do kambru (Białek i in., 2007). Stwierdzone przez cytowanych autorów rodzaje archeocjatów pozwalały na określenie wieku wapieni wojcieszowskich na schyłek wczesnego kambru (piętro botom wydzielane na Syberii), co oznacza, że sudeckie gąbki są młodsze niż opisane tu skamieniałości z Gór Świętokrzyskich. Niestety autorzy-znalazcy archeocjatów nie podali dokładnego miejsca znalezisk. Artykuł o sudeckich archeocjatach dostępny jest online w PRZEGLĄDZIE GEOLOGICZNYM.

JEDNAK GÓRY ŚWIĘTOKRZYSKIE?
Jeśli zatem ktoś chce szukać skamieniałości sprzed ponad pół miliarda lat a nie lubi marnować czasu, powinien zdecydowanie udać się w Góry Świętokrzyskie. Nie wykluczone jednak, że w przyszłości zostanie w Polsce znalezione stanowisko z jeszcze starszymi makroskamieniałościami. Jeśli ktoś wątpi w te słowa, to pozwolę sobie przypomnieć, że jeszcze kilkanaście lat temu zdecydowanie twierdzono, że na terenie Polski nie występują skamieliny dużych gadów lądowych. Obecnie natomiast niejeden "dinopark" wyrósł w miejscu znalezienia ich kości lub tropów.
Lokalizacja odsłonięć najstarszych skał kambryjskich w Górach Świętokrzyskich. Gwiazdką oznaczone nieopisane w tekście wychodnie.

Fot. w nagłówku: ślad żerowania nieznanego organizmu, formacja łupków Czarnej, Jasień.

Żródła:
Białek D., Raczyński P., Sztajner P. i Zawadzki D. 2007. Archeocjaty wapienie wojcieszowskich. Przegląd Geologiczny, 55: 1112-1126.
Kowalczewski Z., Kuleta M. & Moczydłowska M. 1987. Nowe dane o dolnym kambrze okolic Kotuszowa i Korytnicy w Górach Świętokrzyskich. Kwartalnik Geologiczny, 31: 225-226.
Kowalczewski Z., Żylińska A. & Szczepanik Z. 2006. Kambr w Górach Świętokrzyskich.W: Skompski S. & Żylińska A. (red.) Procesy i zdarzenia w historii geologicznej Gór Świętokrzyskich, Materiały 77 Zjazdu Naukowego Polskiego Towarzystwa Geologicznego w Ameliówce k. Kielc, 28-30 czerwca 2006: 14-27. Państwowy Instytut Geologiczny, Warszawa.
Kowalski W. R. 1983. Stratigraphy of the Upper Precambrian and lowest Cambrian strata insouthern Poland. Acta Geologica Polonica, 33: 183-218
Kozłowski W. 2001. Ciekawe miejsca: Trylobity kambryjskie z okolicy Ociesęk. Otoczak, 27: 12-14.
Orłowski S. 1975. Jednostki litostratygraficzne kambru i górnego prekambru GórŚwiętokrzyskich. Acta Geologica Polonica, 25: 431-448.
Orłowski S. i Waksmudzki B. 1986. The oldest Hyolitha in the Lower Cambrian of the HolyCross Mountains. Acta Geologica Polonica, 36: 225-231.
Pajchlowa M. (red.), Budowa Geologiczna Polski T. III. Atlas skamieniałości przewodnich i charakterystycznych: 46-70. Państwowy Instytut Geologiczny.
ICS 2010. http://www.stratigraphy.org/ics%20chart/09_2010/StratChart2010.pdf
Wikipedia: http://en.wikipedia.org/wiki/Ediacara_biota

niedziela, 8 kwietnia 2012

Wszystko, czego nie wiecie o zającu

Zanim zając szarak zniknie z naszych pól i zacznie kojarzyć się tylko z Wielkanocą, warto uzmysłowić sobie, że ten zwierzak jest naprawdę niezwykły. Populacja zajęcy od wielu lat systematycznie maleje. Sam nigdy nie liczyłem szaraków, ale od pewnego czasu, bywając wiosną w terenie, zauważyliśmy z kolegą, że ten popularny niegdyś mieszkaniec naszych miedz jest coraz rzadszy. Przyznam się, że ja też czytuję polską wikipedię, która donosi, że z ponad 3 mln osobników w żyjących w Polsce w latach mojego dzieciństwa, ostało nam się niespełna 0.5 mln. Głównie za sprawą lisów, które zaczęto szczepić przeciwko wściekliźnie. Szczepionka zatrzymała wściekliznę i jednocześnie zwiększyła liczebność lisów, głównych wrogów zajęcy. Mimo to, szarak ciągle uważany jest za szkodnika. A to przecież taki sympatyczny i niezwykły zwierzak.

Oto kilka faktów, których pewnie nie znacie, a które przekonają Was, że zającom należy się podziw.

1. Zając to nie gryzoń. Zające kiedyś uważane za gryzonie, teraz należą do rzędu ssaków łożyskowych Lagomorpha czyli po polsku zajęczaki. Rząd składa się ze szczekuszkowatych (Ochotnidae), zającowatych (Leporidae) i wymarłych Prolagidae. Co ciekawe, Lagomorpha genetycznie bliżej spokrewnione są z naczelnymi (Primates) i wiewiórecznikami (Scandentia) niż z gryzoniami (Rodentia). W sumie do Lagomorpha zalicza się ponad 90 gatunków (i ciągle znajduje się nowe!), z czego do zającowatych należą najpopularniejsze w Polsce zające i króliki. Zając szarak to Lepus europaeus a królik europejski (obecnie głównie odmiana udomowiona) to Oryctolagus cuniculus. Dziś mięso zająca czy królika można kupić w sklepie na stoisku z drobiem (bo dla handlowców to drób, a nie jakieś tam Lagomorpha). Aha, w Starym Testamencie, króliki zaliczane są do przeżuwaczy (Artiodactyla).

Rasa Flemish Giant
(fot. The Original Turtle
CC-BY-SA)
2. Największym zajęczakiem jakiego znamy był Król Minorki czyli Nuralagus rex. Ważył ponad 12 kg i był ok. 6 razy większy od szaraka, żył 3.5 mln lat temu (w pliocenie) na hiszpańskich Balearach i rozrósł się do takich rozmiarów z powodu braku naturalnych wrogów. Jest jednym z przykładów gigantyzmu wyspowego. Ze współcześnie żyjących największy jest królik rasy Flemish Giant, który dochodzi do 9 kg wagi (niektóre źródła podają nawet 13 kg).

3. Dzięki udomowieniu królika europejskiego na Półwyspie Iberyjskim, królik został wprowadzony przez człowieka prawie na całym świecie, od Europy Zachodniej, Australii, poprzez Amerykę Płd. po płn. Afrykę i ponad 800 wyspach wokół świata. Tam gdzie nie napotkał naturalnych wrogów jego populacja rozrosła się do olbrzymich rozmiarów i stał się zwalczanym gatunkiem inwazyjnym, np. w Australii.

4. Na królika europejskiego polowano już 120 tys. lat temu (znaleziska z pd. Francji). Niektórzy sugerują, że mięso królika było podstawą diety neandertalczyka. Ta popularność królika odzwierciedlona jest w wielu kulturach świata, a najstarszy celtycki amulet z króliczej łapy datowany jest na 600 lat p.n.e. Nota bene, pieczeń z królika, jest moim zdaniem najpyszniejsza, szczególnie polędwiczka w czosnku.
Inwazyjny królik europejski zdominował Australię (fot. Jeffery J. Nichols CC-BY)
5. Niezawodnym środkiem na gorączkę, jest herbatka zaparzona z zajęczych bobków i spożywana co pół godziny (podobno). Jak długo? Pewnie do czasu nadjechania pogotowia. Nie próbowałem i nie zachęcam. Cały czas zastanawiam się, z których bobków, bo zające mają dwa stadia bobków. Pierwsze stadium, ze wstępnego trawienia jest wydalane i ponownie połykane przez zająca, aby ciężko strawna celuloza zdążyła się odpowiednio nadwątlić. Bobki ostateczne są prawie pozbawione celulozy wchłoniętej przez przewód pokarmowy zająca z drugiego trawienia.

6. Zającowate mają czaszkę kinetyczną. To jest chyba najfantastyczniejsza rzecz jaką mają. Jest to wyjątek wśród ssaków, pozostałe, tak jak ludzie mają czaszkę akinetyczną. Czaszka kinetyczna, to taka, w której poszczególne elementy nie są zrośnięte ze sobą na stałe, ale mogą się względem siebie przemieszczać. Poza królikami, taką czaszkę posiadają ryby (cecha charakterystyczna) oraz węże. Pewnie widzieliście węża, który połyka zdobycz o wiele większą od siebie. To właśnie dzięki czaszce kinetycznej, wąż potrafi szeroko rozewrzeć szczęki, rozsunąć kości czaszki połączone więzadłami i pochłonąć zdobycz. Zające nie muszą pochłaniać ofiar, ale taka czaszka może pomagać im podczas uderzeń o podłoże przy długich skokach. Kości się nie łamią, tylko na chwilę się przemieszczają względem siebie, po czym wracają do pierwotnego położenia.

7. Samica królika karmi swoje młode tylko raz dziennie :(

8. W przeciwieństwie do zajęcy, króliki są gniazdownikami. Młode króliki (Oryctolagus caniculus) nie mają sierści i są ślepe. Natomiast zające (Lepus spp.) rodzą się od razu gotowe do samodzielnego życia.

9. Najstarsza skamieniałość królika pochodzi sprzed 6.5 mln lat (miocen) z hiszpańskiej Andaluzji. Rząd Lagomorpha, a szczególnie wymarłe Prolagidae oraz szczekuszkowate, znany jest już z paleocenu Mongolii (ok. 55 mln lat temu).

10. W Polsce jest ponad 55 tys. osób o nazwisku Zając. Najliczniej zamieszkują Małopolskę. W samym Krakowie Zająców jest 1838. Państwa Królików jest w Polsce niespełna 5 tys., a najwięcej w Wołominie - 247.

Źródła:
S. Lumpkin & J. Seidensticker "Rabbits: The Animal Answer Guide", The John Hopkins University Press, Baltimore. First Edition 2011. ISBN-10: 0801897890

Monnerot, M., Vigne, J., Biju-Duval, C., Casane, D., Callou, C., Hardy, C., Mougel, F., Soriguer, R., Dennebouy, N., & Mounolou, J. (1994). Rabbit and man: genetic and historic approach Genetics Selection Evolution, 26 (Suppl 1) DOI: 10.1186/1297-9686-26-S1-S167

Graur, D., Duret, L., & Gouy, M. (1996). Phylogenetic position of the order Lagomorpha (rabbits, hares and allies) Nature, 379 (6563), 333-335 DOI: 10.1038/379333a0

J. Chapman & J.E.C. Flux, 2008. Introduction to the Lagomorpha, [W:] P.C. Alves, N. Ferrard & K. Hacklaender (eds)., Lagomorph Biology: Evolution, Ecology, and Conservation, Springer-Verlag Berlin Heidelberg: 2-9.

www.moikrewni.pl

zdjęcie w nagłówku: -Porsupah- CC-BY-SA