tag:blogger.com,1999:blog-74929107453291897652024-03-14T06:47:47.883+01:00NaturalnieBlog historii naturalnejMariusz Kędzierskihttp://www.blogger.com/profile/05888008893664700185noreply@blogger.comBlogger168125tag:blogger.com,1999:blog-7492910745329189765.post-3460102077288241302014-11-01T13:19:00.002+01:002014-11-07T22:17:32.626+01:00Cała prawda o heteromorfach<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-V6Ug_R9a3uc/VFTM645RokI/AAAAAAAADX8/f7u2GqzO0SI/s1600/sampleImage01a.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-V6Ug_R9a3uc/VFTM645RokI/AAAAAAAADX8/f7u2GqzO0SI/s1600/sampleImage01a.jpg" height="305" width="400" /></a></div>
<b>Dzięki uprzejmości Piotrka Menduckiego (<a href="http://kamyk.pl/">kamyk.pl</a>) do moich rąk trafiła niedawno książka <i>Heteromorph. The rarest fossil ammonites. Nature at its most bizarre </i>autorstwa Wolganga Grulke. Książka polecana przez Londyńskie Towarzystwo Geologiczne z pewnością należy, podobnie jak tytułowe heteromorfy, do rzadkich na rynku wydawniczym pozycji. Śmiem nawet twierdzić, że rozjedzie się jedynie wśród ludzi zafascynowanych amonitami, a szczególnie ich wyjątkową grupą jaką są heteromorfy. Czy słusznie? Nie.</b><br />
<br />
<i>Heteromorph </i>to właściwie nie książka, tylko księga. A nawet album. Wrażenie albumu potęguje format książki, oprawa, kredowy papier o podwyższonej gramaturze, staranny skład oraz wspaniałe ilustracje i zdjęcia. No i ten zapach farby drukarskiej, który zawsze towarzyszy obcowaniu z albumem. Naprawdę, sięgając po książkę, machinalnie zaczyna się ją oglądać jak album z dziełami sztuki, z wysmakowanymi rzeźbami, których niepowstydziliby się najwięksi artyści - z heteromorfami. Przy czym występuje tzw. efekt Wow! Zresztą zobaczcie sami na stronie <a href="http://www.heteromorph.com/samples" target="_blank">heteromorph.com</a>.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-anm3sC_dswY/VFTOFP_lBcI/AAAAAAAADYI/rM3rO0husbA/s1600/sampleImage14.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-anm3sC_dswY/VFTOFP_lBcI/AAAAAAAADYI/rM3rO0husbA/s1600/sampleImage14.jpg" height="167" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Piotrek Menducki z synem i heteromorfem w jednym z nadwiślańskich odsłonięć.</td></tr>
</tbody></table>
Co to są heteromorfy? To pewna <b>grupa wymarłych głowonogów</b> - amonitów, które mają skorupę zwiniętą inaczej niż klasyczne amonitowe spirale. U heteromorfów wszystko jest możliwe, wyprostowana lub zwinięta wokół jednej, dwóch, trzech a nawet czterech osi skorupa. Albo wszystko naraz. Jednocześnie heteromorfy należą do rzadko spotykanych skamieniałości, w przeciwieństwie do klasycznych amonitów, które trafiają się bardzo często.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-icrIVdmnJ1M/VFTO8RxoNiI/AAAAAAAADYY/j_0y4OkXacI/s1600/sampleImage11.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-icrIVdmnJ1M/VFTO8RxoNiI/AAAAAAAADYY/j_0y4OkXacI/s1600/sampleImage11.jpg" height="167" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Przeróżne kształty kredowych heteromorfów.</td></tr>
</tbody></table>
Jak wspomina Grulke, trzeba było przerzucić 1000 ton skał przy pomocy olbrzymiej koparki, której wynajęcie kosztowało 1000$ dziennie, żeby odnaleźć jednego heteromorfa. Ale to nie koniec, kolejne dwa dni trzeba było, żeby wypreparować tę skamieniałość przy pomocy sprzętu wartego 10000$. Czy na coś takiego może się porwać ktoś, kto nie zakochał się w heteromorfach?<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-3dvb47Wf3wM/VFTOkMLy6GI/AAAAAAAADYQ/ldDcJ9dxkGA/s1600/sampleImage25.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-3dvb47Wf3wM/VFTOkMLy6GI/AAAAAAAADYQ/ldDcJ9dxkGA/s1600/sampleImage25.jpg" height="166" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Heteromorfy jako dzieło sztuki.</td></tr>
</tbody></table>
Dlaczego więc uważam, że to album nie tylko dla fascynatów, pomimo że dotyczy tak wąskiej grupy skamieniałości? Dlatego, że książka ta potrafi przemówić do każdego i wprowadzić go w świat nie tylko heteromorfów, ale całej grupy głowonogów, wytłumaczyć czym różni się łodzik od amonita. Dowiemy się niemal wszystkiego o głowonogach z punktu widzenia paleontologa. A wspaniałe ilustracje nie pozwolą nam znudzić się literkami. To może być jedna z tych książek, które młodego człowieka zainspirują, tak jak mnie kiedyś zainspirował Zdenek Burian i jego książka <i>Zanim pojawił się człowiek</i>. Trzeba tylko nauczyć się angielskiego.<br />
<br />
Książka do nabycia tutaj → <a href="http://www.heteromorph.com/order">http://www.heteromorph.com/order</a><br />
A do obejrzenia, od listopada do końca grudnia 2014 r. w <a href="http://www.ing.uj.edu.pl/biblioteka" target="_blank">Bibliotece Instytutu Nauk Geologicznych Uniwersytetu Jagiellońskiego</a>.<br />
<br />
ps. W książce, oprócz Piotra Menduckiego (na zdjęciu powyżej), wspomniani są jeszcze pozostali z polskich fascynatów heteromorfów - Maciej Duda oraz Stanisław Giemza. Mariusz Kędzierskihttp://www.blogger.com/profile/05888008893664700185noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-7492910745329189765.post-16565764445792549812014-09-24T23:22:00.001+02:002014-10-22T22:08:59.087+02:00Co łączy salamandrę i Oskara Pistoriusa?<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-VMOP2WpmrP8/VCMzGpvtdZI/AAAAAAAADRI/Jti2fRT3t0g/s1600/361937330_955c7dac89_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-VMOP2WpmrP8/VCMzGpvtdZI/AAAAAAAADRI/Jti2fRT3t0g/s1600/361937330_955c7dac89_o.jpg" height="246" width="400" /></a></div>
<b>Salamandra może okazać się największym przyjacielem człowieka. Nie dlatego, że salamandry są miłe i towarzyskie, ale dlatego, że posiadają jedną, bardzo ciekawą umiejętność. Chodzi o ich zdolność do regeneracji utraconych części ciała. To rzeczywiście niesamowite - salamandrom odrastają kończyny, zupełnie takie same jak te utracone. Potrafią jednak znacznie więcej. Genetycy już rozszyfrowali mechanizm regeneracji tkanek u salamander. Być może kwestią czasu jest wyzwolenie tego mechanizmu u pozostałych kręgowców, w tym u człowieka. Ostatnio też dowiedzieliśmy się, że ten mechanizm regeneracji jest bardzo stary i istniał już 300 mln lat temu, u karbońskich temnospondyli. </b><br />
<br />
O tym, że jaszczurka zwinka (<i>Lacerta agilis</i>) potrafi odrzucić ogon, który jej potem odrasta, wielu z Was pewnie już wie. Zjawisko to nosi nazwę <a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Autotomia" target="_blank"><b>autotomii</b></a> i występuje głównie u bezkręgowców, które w razie zagrożenia pozbywają się różnych części ciała, które później się regenerują. Jednak salamandry są pod tym względem wyjątkowe.<br />
<br />
Salamandry to płazy, są więc bliżej spokrewnione z człowiekiem niż bezkręgowce, stanowią jednocześnie jedyną grupę kręgowców, którym odrastają amputowane kończyny. U owodniowców (Amniota) taka cecha nie występuje. Zatem salamandry to nasi najbliżsi krewni, którzy mają taką zdolność regeneracji.<br />
<br />
Jak pisałem wcześniej, to nie wszystko co potrafią salamandry. Ich zdolność do regeneracji tkanek wydaje się wprost nieograniczona. Oprócz kończyn salamandry potrafią odtworzyć niemal każdą tkankę swojego ciała. Dotyczy to także tkanek mięśnia sercowego, oka, rdzenia kręgowego czy nawet części mózgu. Wydaje się również, że ta umiejętność trwa u nich przez całe życie. Nawet 20-letnie salamandry radzą sobie z amputowaną kończyną, która odrasta im niczym zupełnie nowa.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-PFVL0RbWiAc/VCM0ZO6iNlI/AAAAAAAADRY/BdnASYVJADk/s1600/772_Fa.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-PFVL0RbWiAc/VCM0ZO6iNlI/AAAAAAAADRY/BdnASYVJADk/s1600/772_Fa.jpg" height="351" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Schemat regeneracji kończyny u salamandry sprzed odkrycia ścieżki aktywacji kinaz ERK (<a href="http://www.sciencemag.org/content/318/5851/772/suppl/DC2" target="_blank">Kumar et al., 2007</a>)</td></tr>
</tbody></table>
Genetycy wzięli zatem na warsztat salamandry i dokładnie przyjrzeli się jakiż to mechanizm wyzwala u nich regenerację tkanek. Okazuje się, że sprawcą są struktury białkowe, tzw. <a href="http://en.wikipedia.org/wiki/Mitogen-activated_protein_kinase" target="_blank">kinazy aktywowane mitogenami</a>. A dokładnie <b>grupa kinaz nazywana w skrócie ERK</b> (ang. <i>extracellular signal-regulated kinases</i>). Generalnie, kinazy mają wpływ na ekspresję genów, podziały i różnicowanie komórek. Zaś zdolność do długotrwałej i stałej aktywacji ERK u salamander powoduje, że komórki są przeprogramowywane i ulegają podziałowi tak, jak te występujące w brakujących (amputowanych) tkankach. Cały proces rozpoczyna się od komórek, które znajdują się blisko miejsca amputacji. Komórki te wykonują swoisty "<i>reset</i>" i zachowują się tak jak komórki macierzyste, które rozpoczynają podział według planu brakujących tkanek (Yun et al., 2014). W ten sposób salamandry potrafią wyhodować sobie dowolny, brakujący organ.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-QzLFtP5NYR4/VCMz094mKMI/AAAAAAAADRQ/JwSI3buJ52g/s1600/Zaznaczenie_005.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-QzLFtP5NYR4/VCMz094mKMI/AAAAAAAADRQ/JwSI3buJ52g/s1600/Zaznaczenie_005.png" height="205" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Różnica w aktywacji ERK u salamander i ssaków (Yun et al., 2014)</td></tr>
</tbody></table>
Teraz więc można przejść do najsłynniejszego ostatnio człowieka z amputowanymi nogami - <a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Oscar_Pistorius" target="_blank">Oskara Pistoriusa</a>. Gdyby udało się u człowieka pobudzić ERK, podobnie jak u salamander, Oskar nie rozpoczynałby kariery jako paraolimpijczyk. Miałby swoje nowe nogi. Na razie jednak musimy zadowolić się wyjaśnieniami dlaczego ludzie nie mogą tak jak salamandry.<br />
<br />
<b>Proces odrastania utraconej kończyny wymaga stałej aktywacji ERK</b>, aż do ukończenia całkowitej regeneracji. U ludzi, inaczej niż u salamander, proces ten jest częściowy i krótkotrwały. Jak na razie udało się go podtrzymać tylko przez kilka godzin. Dla porównania salamandry potrafią aktywować ERK przez kilka dni. Czy wobec tego, można będzie zmusić ludzkie komórki do salamandrowego <i>resetu</i>? <br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-bp_-Ps_X4dI/VCMvqzm-C2I/AAAAAAAADQ4/yR_CDhdzHVM/s1600/Zaznaczenie_003.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-bp_-Ps_X4dI/VCMvqzm-C2I/AAAAAAAADQ4/yR_CDhdzHVM/s1600/Zaznaczenie_003.png" height="190" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Micromelerpeton credneri</i> <i>- </i>późnokarbońska skamieniałość temnospondyla, w której odkryto zregenrowane kończyny (<span class="name" itemprop="name">Fröbisch et al., 2014)</span></td></tr>
</tbody></table>
Wiele wskazuje na to, że tak. Między innymi dlatego, że proces regeneracji utraconych kończyn jest bardzo stary i prawdopodobnie nasz dewoński, wspólny z płazami przodek już go posiadał. Dowodów dostarczyło znalezisko późnokarbońskiego <a href="http://kalcyt.blogspot.com/2011/05/paleozoiczne-imprezki.html">temnospondyla</a> (tzw. płaza tarczogłowowego) z rodzaju <i>Micromelerpeton</i>. W dobrze zachowanych skamieniałościach, liczących sobie 300 mln lat, udało się zidentyfikować odrośnięte fragmenty kończyn.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7FOT5DwYxUc4xi2soj4ZMXCirosKEQqaWovp4SQ_XiQTGWzaz1XhirxWnsMXMeSlobdWydLdsfwdFDEHJxOOYqiJ7ZS4lSnETNE0t-0ig28f9y3LC2GkCyfuTVP1qf3ES2YD54w2nyRY/s1600/Zaznaczenie_004.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7FOT5DwYxUc4xi2soj4ZMXCirosKEQqaWovp4SQ_XiQTGWzaz1XhirxWnsMXMeSlobdWydLdsfwdFDEHJxOOYqiJ7ZS4lSnETNE0t-0ig28f9y3LC2GkCyfuTVP1qf3ES2YD54w2nyRY/s1600/Zaznaczenie_004.png" height="377" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pozycja filogenetyczna salamander pokazująca wspólną dla tzw. płazów i ryb kostnych zdolność do regeneracji. Obcięte rączki oznaczają brak takiej zdolności u owodniowców (Amniota), ryb chrzęstnych i plakoderm (<span class="name" itemprop="name">Fröbisch et al., 2014).</span></td></tr>
</tbody></table>
Identyfikacja polegała na tym, że zauważono nietypowe ułożenie palców w kończynach, które spowodowane zostało błędami wzrostu tkanek podczas regeneracji. To zdarza się u salamander dość często, szczególnie kiedy kończyna była amputowana kilkakrotnie lub uszkodzenie wyjątkowo źle się goi, np. rozległe zmiażdżenie. Wtedy właśnie dochodzi do anormalnego odtworzenia kończyny w którym jest więcej lub mniej palców lub też są zrośnięte. Takie właśnie cechy znaleziono w materiale kopalnym (<span class="name" itemprop="name">Fröbisch et al., 2014).</span><br />
<br />
Jak się wydaje umiejętność regeneracji była wspólna dla wszystkich nieowodniowych tetrapodów (zwyczajowo nazywanych płazami), a być może także dla ryb kostnych (<span class="name" itemprop="name">Fröbisch et al., 2014).</span><br />
<br />
<u>Źródła</u>:<br />
<br />
Zdjęcie w nagłówku → Photo Credit: <a href="https://www.flickr.com/photos/42264328@N00/361937330/">cotinis</a> via <a href="http://compfight.com/">Compfight</a> <a href="https://creativecommons.org/licenses/by-nc-sa/2.0/">cc</a> <br />
<div id="article-title-1" itemprop="headline">
<br /></div>
<div id="article-title-1" itemprop="headline">
<span class="name" itemprop="name">Fröbisch, N. B. et al., 2014. </span><span style="font-weight: normal;"><a href="http://dx.doi.org/10.1098/rspb.2014.1550" target="_blank">Early evolution of limb regeneration in tetrapods: evidence from a 300-million-year-old amphibian</a>. <i>Proceedings of the Royal Society B</i>, 281 (1794): 20141550.</span></div>
<div id="article-title-1" itemprop="headline">
<br /></div>
Yun, M. H. et al., 2014.<span style="font-weight: normal;"> <a href="http://dx.doi.org/10.1016/j.stemcr.2014.05.009" target="_blank">Sustained ERK Activation Underlies Reprogramming in Regeneration-Competent Salamander Cells and Distinguishes Them from Their Mammalian Counterparts</a>. <i>Stem Cell Reports</i>, 3 (1): 15-23. </span><br />
<span style="font-weight: normal;"></span><br />
<br />
<u><a href="http://www.foxnews.com/health/2014/06/19/salamanders-may-hold-key-to-regrowing-human-limbs-study-finds/" target="_blank">http://www.foxnews.com/health/2014/06/19/salamanders-may-hold-key-to-regrowing-human-limbs-study-finds/ </a></u>Mariusz Kędzierskihttp://www.blogger.com/profile/05888008893664700185noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-7492910745329189765.post-31149147351019228952014-07-10T14:00:00.002+02:002014-07-10T21:01:06.126+02:00Raz jeszcze - czy dinozaury są przodkami ptaków?<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-FvApaysMHlE/U7596SlDmoI/AAAAAAAACrw/DpuEDEwLN48/s1600/tumblr_m1ks70Ub4j1rqeszyo1_1280.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-FvApaysMHlE/U7596SlDmoI/AAAAAAAACrw/DpuEDEwLN48/s1600/tumblr_m1ks70Ub4j1rqeszyo1_1280.jpg" height="215" width="400" /></a></div>
<b>Wydawać by się mogło, że problem został rozwiązany definitywnie: <a href="http://kalcyt.blogspot.com/2011/09/pierwsze-ptaki.html">ptaki pochodzą od dwunożnych dinozaurów</a>, teropodów - tak się uważa. Pozostałe linie rozwojowe teropodów nazwano nawet wspólnie <i>non-avian theropods</i> (nieptasie teropody). Tymczasem, nieduża skamieniałość, wielkości wróbelka - <i>Scansoriopteryx</i> - rzuca odmienne światło na ten pogląd. <i>Scansoriopteryx</i> był do niedawna uważany właśnie za przedstawiciela ptasich teropodów (<i>avian theropods</i>), z których wywodzą się współczesne ptaki. Okazało się jednak, że skansoriopteryks w ogóle nie jest dinozaurem.</b><br />
<br />
<i>Scansoriopteryx </i>(=<i>Epidendrosaurus</i>) znaleziony został w osadach górnej jury należących do tzw. Daohugou Biota w obrębie formacji Tiaojishan. Formacji leży w słynnej chińskiej prowincji Liaoning, znanej głównie z występowania dolnokredowych skamieniałości, tzw. <a href="http://kalcyt.blogspot.com/2011/11/dinozaury-poloway-na-drzewie.html">Jehol Biota</a>. Jak widać <i>Scansoriopteryx </i>jest mniej więcej wieku <a href="http://kalcyt.blogspot.com/2012/01/czarny-archeopteryks.html">niemieckiego archeopteryksa</a>, który funkcjonuje już od dawna jako klasyk: pra-ptak noszący cechy zarówno gadzie, jak i ptasie. Obie skamieniałości zaliczane były do ptasich teropodów (<i>avian theropods</i>). <i>Scansoriopteryx </i>był uznawany za ptasiego teropoda <a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Skansoriopteryks" target="_blank">spokrewnionego z maniraptorami</a>.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-SR7WN78jLus/U75-RQTOhDI/AAAAAAAACr4/06igOGC8xqM/s1600/Zaznaczenie_001.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-SR7WN78jLus/U75-RQTOhDI/AAAAAAAACr4/06igOGC8xqM/s1600/Zaznaczenie_001.png" height="335" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Rekonstrukcja skansoriopteryksa, skala 1 cm (Czerkas & Feduccia, 2014)</td></tr>
</tbody></table>
Najnowsze badania z wykorzystaniem mikroskopowej technologii 3D wykazały jednak, że skansoriopteryks<i> </i>nie ma podstawowych cech szkieletu typowych dla dinozaurów (Czerkas & Feduccia, 2014). Oznacza to tyle, że <i>Scansoriopteryx </i>był opierzonym archozaurem, który żył w koronach drzew, podobnie do <a href="http://kalcyt.blogspot.com/2011/11/dinozaury-poloway-na-drzewie.html">mikroraptorów</a>, niewątpliwych przedstawicieli dinozaurów. Problem w tym, że mikroraptor jest znacznie młodszy, pochodzi z kredy. Zatem Czerkas i Feduccia (2014) proponują aby właśnie wśród niewielkich, opierzonych archozaurów typu skansoriopteryksa szukać przodków ptaków. Nie wśród dinozaurów.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-kDsCbzEiJ_I/U75_NDDRP3I/AAAAAAAACsE/mHad2sgmkbU/s1600/scansoriopteryx_heilmanni_by_vasix-d6c89ib.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-kDsCbzEiJ_I/U75_NDDRP3I/AAAAAAAACsE/mHad2sgmkbU/s1600/scansoriopteryx_heilmanni_by_vasix-d6c89ib.jpg" height="248" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">A tak wyobraża sobie skansoriopteryksa <a href="http://vasix.deviantart.com/art/Scansoriopteryx-heilmanni-WIP-383338019" target="_blank">Vasix</a>.</td></tr>
</tbody></table>
Gdyby przyjąć takie spojrzenie, oznaczałoby to, że linie dinozaurów i pra-ptaków rozeszły się jeszcze w triasie, mniej więcej w czasie, kiedy żyła opisywana już na łamach tego bloga <a href="http://kalcyt.blogspot.com/2012/03/czy-ptaki-wywodza-sie-od-dinozaurow.html">longiskwama</a>. Inna sprawa to same pióra, które mogły pojawić się także już w triasie i u wielu linii archozaurów, także tej prowadzącej do teropodów i zachować się również u archozaurów jurajskich nie będących dinozaurami.<br />
<br />
<u>Źródła:</u><br />
Czerkas, S.A. & Feduccia, A., 2014. Jurassic archosaur is a non-dinosaurian bird. <i>Journal of Ornithology</i>. <a href="http://dx.doi.org/10.1007/s10336-014-1098-9" target="_blank">DOI: 10.1007/s10336-014-1098-9</a><br />
<br />
Obrazek w nagłówku → http://theropod.tumblr.com/post/20185810215/prehistoric-birds-scansoriopteryx-climbing
Mariusz Kędzierskihttp://www.blogger.com/profile/05888008893664700185noreply@blogger.com19tag:blogger.com,1999:blog-7492910745329189765.post-22742599616640199792014-06-01T20:53:00.002+02:002014-06-01T22:17:24.847+02:00Najstarsza publiczna toaleta świata<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-ZKxqrUQrcDc/U4t03ZJcgJI/AAAAAAAACps/h8ZSVuaC55o/s1600/Zaznaczenie_012.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-ZKxqrUQrcDc/U4t03ZJcgJI/AAAAAAAACps/h8ZSVuaC55o/s1600/Zaznaczenie_012.png" height="227" width="400" /></a></div>
<b>Duże ssaki roślinożerne mają bardzo często jedno, wspólne miejsce gdzie załatwiają swoje potrzeby. Wspólna defekacja spełnia ważną rolę w życiu społecznym stada, ale ma też swoje implikacje biologiczne i ekologiczne. Jak do tej pory takie zachowania znane były tylko u ssaków i to nie starszych niż poźnokenozoiczne (czyli nie więcej niż ~25 mln lat wstecz). Ostatnie znaleziska w Argentynie przesuwają znacznie wiek najstarszych latryn. I to o prawie 200 mln lat, do późnego triasu. Jak się domyślacie, w późnym triasie defekacji we wspólnej latrynie nie dokonywały ssaki, lecz tzw. gady ssakokształtne, czyli synapsydy. W nowoodkrytym stanowisku były to dicynodonty.</b><br />
<br />
Jak wspomniałem we wstępie, wspólne latryny (np. osławione toalety publiczne czy obozowe "sławojki") opisywane były wyłącznie u ssaków. Pomijając oczywiście człowieka i inne naczelne, znamy je m.in. u słoni, tapirów, koni, antylop. Jak widać, szczególnie powszechne są u dużych ssaków roślinożernych żyjących stadnie. Sądzi się, że wspólna defekacja umożliwia ssakom komunikację, rozmnażanie, obronę przed drapieżnikami oraz ogranicza ryzyko przenoszenia pasożytów. Same korzyści. Jednak do tej pory nie udało się znaleźć dowodów na starsze niż późnokenozoiczne latryny. Na dodatek wydawało się, że wyłącznie ssaki wpadły na pomysł publicznych toalet.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-ZIDjVvWNxn8/U4twdEfT3pI/AAAAAAAACpU/1ks4z9NeOhs/s1600/Zaznaczenie_010.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-ZIDjVvWNxn8/U4twdEfT3pI/AAAAAAAACpU/1ks4z9NeOhs/s1600/Zaznaczenie_010.png" height="125" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Argentyńskie koprolity dicynodontów złożonej w publicznej toalecie (Fiorelli et al., 2013)</td></tr>
</tbody></table>
Nowe znalezisko z północno-zachodniej Argentyny to osiem sporych rozmiarów nagromadzeń koprolitów (skamieniałych odchodów). W każdym nagromadzeniu doliczono się setek lub tysięcy koprolitów pozostających w miejscu złożenia od 220 mln lat (<i>in situ</i>). Koprolity przypisuje się dicynodontom z rodzaju <a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Kannemeyeria" target="_blank"><i>Kannemeyeria</i></a>, które, jak się okazuje także korzystały z publicznych latryn. Koprolity są różnych rozmiarów, od 0.5 do 35 cm, sądzić należy zatem, że do wspólnych latryn zmierzały wszystkie osobniki w stadzie, od najmłodszych już lat.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-yFkQqYJS19s/U4txqUkP9dI/AAAAAAAACpg/u62CwzcPtOw/s1600/Zaznaczenie_011.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-yFkQqYJS19s/U4txqUkP9dI/AAAAAAAACpg/u62CwzcPtOw/s1600/Zaznaczenie_011.png" height="201" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Kannemeyeria</i> (już jest w latrynie?) - <span class="mw-mmv-author">Dmitry Bogdanov CC BY-SA 3.0</span></td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span class="mw-mmv-author"><br /></span></td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span class="mw-mmv-author"><br /></span></td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span class="mw-mmv-author"><br /></span></td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span class="mw-mmv-author"><br /></span></td></tr>
</tbody></table>
<u>Źródła:</u><br />
Fiorelli, L.E., Ezcurra, M.D. et al., 2013. The oldest known communal latrines provide evidence of gregarism in Triassic megaherbivores. Scientific Reports, 3: 3348. doi:<a href="http://dx.doi.org/10.1038/srep03348" target="_blank">10.1038/srep03348</a><br />
<br />
Zdjęcie w nagłówku - by Rolandi <a href="http://www.deviantart.com/art/Communal-Latrines-417744497">http://www.deviantart.com/art/Communal-Latrines-417744497</a>Mariusz Kędzierskihttp://www.blogger.com/profile/05888008893664700185noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7492910745329189765.post-41670346904311795952014-03-26T22:30:00.000+01:002014-03-27T16:18:01.458+01:00Anomalokarid - kambryjski filtrator <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-N1bBzAAWA4w/UzNE1F7Gz4I/AAAAAAAACjw/EoZsqYMTdg4/s1600/Zaznaczenie_008.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-N1bBzAAWA4w/UzNE1F7Gz4I/AAAAAAAACjw/EoZsqYMTdg4/s1600/Zaznaczenie_008.png" height="220" width="400" /></a></div>
<b>Anomalokaridy uchodzą za drapieżniki stojące na końcu łańcucha pokarmowego we wczesnym paleozoiku. Często przedstawia się je jako krążące niczym rekiny, duże stawonogi penetrujące przybrzeżne wody kambryjskich mórz w poszukiwaniu ofiary, np. trylobita. Tymczasem...anomalokarid <i>Tamisiocaris borealis </i>z wczesnego kambru był spokojnie pływającym filtratorem, zagarniającym plankton swymi rozrośniętymi czułkami wprost do otworu gębowego, podobnie jak część współczesnych skorupiaków. Po raz kolejny pada więc sakramentalna konkluzja - jak mało wciąż wiemy o ekosystemie wczesnopaleozoicznych mórz. I to zdanie padnie pewnie jeszcze nie raz.</b><br />
<br />
Anomalokaridy to jedne z bardziej fascynujących zwierząt jakie <a href="http://kalcyt.blogspot.com/2011/10/kambryjski-owca-w-ordowiku.html">żyły w kambrze i ordowiku</a>. Nazwa całej grupy pochodzi od rodzaju <i>Anomalocaris </i>odkrytego przez Walcotta w słynnym stanowisku łupków z Burgess, opisywanym pierwotnie jako fragment krewetki (a konkretnie - anomalnej krewetki). Z biegiem czasu okazało się, że ta "krewetka" to część większej całości: odnóża gębowe dużego stawonoga. Na tyle odmiennego od tego co znamy z późniejszych epok geologicznych, że dzisiaj <b>grupa ta stanowi wymarłą rodzinę Anomalocarididae</b>.<br />
<br />
Z dotychczasowych ustaleń wynikało, że anomalokaridy były drapieżnikami osiągającymi prawie 1 metr długości, aktywnie szukającymi pokarmu. Z pewnością należały do nektonu, a <a href="http://kalcyt.blogspot.com/2011/12/rozwazania-o-oczach-mozaikowych.html">budowa oczu anomalokaridów</a> sugerowała, że mogły dość szybko rejestrować ruch w otoczeniu, w związku z czym mogły zapewne łatwo zmieniać kierunek płynięcia - podobnie do nieco nerwowego sposobu pływania drapieżnych rekinów. Kolejną ich charakterystyczną cechą były wspomiane już potężne odnóża gębowe, którymi być może chwytały zdobycz podając ją do okrągłego otworu gębowego, który przypomina nieco plaster ananasa z puszki.<br />
<br />
<i>Tamisiocaris borealis </i>znany był już wcześniej, jako prawdopodobny anomalokarid, oznaczony jednak na podstawie niekompletnego fragmentu tegoż charakterytycznego dla anomalokaridów odnóża. Kolejna wyprawa do północnej Grenlandii przyniosła potwierdzenie jego pokrewieństwa z anomalokaridami oraz sensacyjne odkrycie, będące przedmiotem tego wpisu. Otóż, odnóża gębowe tamisiokarisa pokryte były, uwaga!, gęstym grzebieniem długich czułków z poprzecznymi włoskami. Przypominały swą budową odnóża <a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Szcz%C4%99tki" target="_blank">szczętek (Euphausiacea), czyli kryli</a>, zwane <b>szczecinkami filtracyjnymi</b>.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-EgdgkZGt_78/UzNDRKOfm7I/AAAAAAAACjk/MyR5B4lnDMo/s1600/Zaznaczenie_007.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-EgdgkZGt_78/UzNDRKOfm7I/AAAAAAAACjk/MyR5B4lnDMo/s1600/Zaznaczenie_007.png" height="309" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Rekonstrukcja odnóży gębowych tamisiokarisa (a) i prawdopodobna sekwencja ruchów odnóza (b) (Vinther et al., 2014).</td></tr>
</tbody></table>
Jak by na to nie spojrzeć, taka budowa odnóży tamisiokarisa nie czyniła z niego szczytowego drapieżnika (ang. <i>top predator</i>). Najpewniej tamisiokaris wachlował tymi odnóżami w ten sposób, że zagarniał wodę sprzed siebie w stronę otworu gębowego, a razem z wodą rozmaite zwierzątka, które się w niej znajdowały. Z analizy rozstawu poprzecznych rzęsek umieszczonych na wspomnianym grzebieniu wynika, że tamisiokaris żywił się mezozooplanktonem, czyli żyjątkami od 0.5 do 20 mm.<br />
<br />
I tu dochodzimy do sedna sprawy. Po pierwsze, filtrujący anomalokarid świetnie wpisuje się w ewolucyjne adaptacje środowiskowe znane z przykładu rekinów czy waleni, które zaczynały wyłącznie jako drapieżniki. Po drugie, tempo przystosowania anomalokaridów do filtrowania już we wczesnym kambrze jest naprawdę duże, co może świadczyć o dużej presji środowiskowej. Po trzecie, tego mezozooplanktonu musiało być już we wczesnym kambrze sporo, skoro tak duże zwierząta żywiły się takim drobiazgiem. <br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-j78roG6k4AI/UzNC0SBuUdI/AAAAAAAACjc/C0bDH12E8pY/s1600/Zaznaczenie_006.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-j78roG6k4AI/UzNC0SBuUdI/AAAAAAAACjc/C0bDH12E8pY/s1600/Zaznaczenie_006.png" height="400" width="362" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dieta kambryjskich filtratorów (Vinther et al., 2014)</td></tr>
</tbody></table>
Co zatem jadły? Z kambru, a nawet z proterozoiku znane są akrytarchy, ale ten fitoplankton jest za mały i pewnie służył za pożywienie innym, np. <i>Vetulicolia</i>. Pozostają zatem inne stawonogi, np. <a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Wid%C5%82onogi" target="_blank">skorupiaki typu widłonogi (Copepoda)</a>. Wygląda na to, że <a href="http://kalcyt.blogspot.com/2012/04/najstarsze-polskie-skamieniaosci.html">kambr</a> to w istocie była eksplozja życia, ale ja dodałbym jeszcze - stawonogowa eksplozja życia.<br />
<br />
Na deser wywiad z autorem artykułu w <i>Nature </i>i piękne animacje tamisiokarisa.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/3aLd8NN0YtY?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />
<br />
<u>Źródła:</u><br />
Vinther, J., Stein, M., Longrich, N.R. & Harper, D.A.T., 2014. <a href="http://www.nature.com/nature/journal/v507/n7493/full/nature13010.html" target="_blank">A suspension-feeding anomalocarid from the Early Cambrian</a>. <i>Nature</i>, 507: 496-499.<br />
<br />Mariusz Kędzierskihttp://www.blogger.com/profile/05888008893664700185noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7492910745329189765.post-68751649221171187152014-01-27T21:35:00.000+01:002014-01-27T21:41:53.446+01:00Najważniejsze odsłonięcia geologiczne w Górach Świętokrzyskich<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-sR1XQM3g5-c/UubEZxz_LSI/AAAAAAAACUs/UCjfgrZnYNg/s1600/blog.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-sR1XQM3g5-c/UubEZxz_LSI/AAAAAAAACUs/UCjfgrZnYNg/s1600/blog.jpg" height="225" width="400" /></a></div>
<b>Poniżej przedstawiam mapę z lokalizacją najważniejszych i dobrze znanych odsłonięć geologicznych w rejonie świętokrzyskim. Pominąłem tu klasyki turystyczno-krajoznawcze typu gołoborza. W zasadzie, na mapie znajdują się miejsca, które <a href="http://www.ing.uj.edu.pl/studia/1-stopnia">pokazuje się studentom podczas zajęć terenowych</a> w Górach Świętokrzyskich.</b><br />
<br />
Opisy do większości z nich, a konkretnie do 25, znajdziecie m.in. w książce wydanej w 2012 r. przez geologów z Wydziału Geologii Uniwersytetu Warszawskiego pt. <i>Góry Świętokrzyskie : 25 najważniejszych odsłonięć geologicznych</i> pod redakcją naukową Stanisława Skompskiego.<br />
<br />
Książka chyba nie jest dostępna w księgarniach i należy o nią pytać w <a href="http://www.ing.uj.edu.pl/biblioteka/nowosci">bibliotekach</a> (ISBN 978-83-932617-1-0) lub bezpośrednio na Wydziale Geologii UW.<br />
<br />
Impulsem do opublikowania poniższej mapy była informacja o uruchomieniu portalu <b>Outcropedia</b>, gdzie, wzorem Wikipedii, każdy może nanieść na Google Maps jakieś ciekawe odsłonięcie. Na <a href="http://www.tectonique.net/org.outcropedia/index.php?pid=outcrops">Outcropedii</a> na razie nie ma polskich odsłonięć (stan z 27 stycznia 2014 r.), być może pojawią się z czasem. Póki co, te z Gór Świętokrzyskich możecie znaleźć na poniższej mapie :)
<iframe frameborder="0" height="900" marginheight="0" marginwidth="0" scrolling="no" src="https://maps.google.com/maps/ms?hl=pl&msid=205441702809375041247.0004df1c2ea2ff03ca61e&action=import&msa=0&ie=UTF8&ll=50.711924,20.707716&spn=0.515588,0.89545&t=h&output=embed" width="480"></iframe><br />
<small>Pokaż <a href="https://maps.google.com/maps/ms?hl=pl&msid=205441702809375041247.0004df1c2ea2ff03ca61e&action=import&msa=0&ie=UTF8&ll=50.711924,20.707716&spn=0.515588,0.89545&t=h&source=embed" style="color: blue; text-align: left;">Odsłonięcia geologiczne w Górach Świętokrzyskich</a> na większej mapie</small>Mariusz Kędzierskihttp://www.blogger.com/profile/05888008893664700185noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-7492910745329189765.post-4696495540323947082013-12-30T21:45:00.001+01:002014-01-01T17:54:25.785+01:00Promosaurus - poradnik promocji nauki<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-5Wmc583GnUM/UsHZZnO38nI/AAAAAAAACAo/Z-KbQcccy0E/s1600/promosaurus640x240.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="150" src="http://2.bp.blogspot.com/-5Wmc583GnUM/UsHZZnO38nI/AAAAAAAACAo/Z-KbQcccy0E/s400/promosaurus640x240.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Od kilku miesięcy należę do grona wybrańców - posiadaczy drukowanego egzemplarza "<a href="http://www.cittru.uj.edu.pl/promosaurus" target="_blank">Promosaurusa - poradnika promocji nauki</a>" wydanego pod redakcją Piotra Żabickiego i Edyty Giżyckiej przez Centrum Innowacji, Transferu Technologii i Rozwoju Uniwersytetu (CITTRU) działające na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pora zatem na kilka słów tytułem recenzji.</b><br />
<br />
Tak więc mam w ręku poradnik i nie wiem czy najpierw go czytać czy poić nim oczy. "Promosaurus" pod względem edytorskim nawiązuje do znanego już z wydań NIMB-a charakterystycznego składu tekstu i oprawy graficznej. Ma zatem wyrazisty styl, który już chyba na zawsze będę kojarzył z CITTRU. To niewątpliwa zaleta i jednocześnie pierwszy ważny przekaz dla popularyzatorów nauki - "po pierwsze primo" <b>macie przykuwać uwagę</b>! I to się "Promosaurusowi" z pewnością udało.<br />
<br />
Dzieło chętnie bierze się do ręki i mimowolnie zaczyna kartkować. Temu typowi mimowolnych czytaczy odpowiada po części skład tekstu, w którym jest mnóstwo <i>insertów, </i>które, umieszczone na marginesach, przykuwają wzrok i przekazują kondensat całości strony. Przy tej okazji doceniłem <a href="http://www.cittru.uj.edu.pl/documents/1587933/e15d6076-e96c-4680-880c-dde0c6c8a090" target="_blank">wartość elektronicznej wersji poradnika</a>, w której można bezpośrednio kliknąć w linki internetowe i zobaczyć treść odsyłacza. W wersji papierowej, kilkulinijkowy link z nieoczywistym ciągiem znaków jest raczej bezużyteczny. Aż się prosi, żeby umieścić przy nich kody kreskowe np. <a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Aztec_Code" target="_blank">typu Aztec</a>.<br />
<br />
No, ale widocznie redakcja uznała, że "Promosaurus" dystrybuowany będzie głównie w internecie, więc problemu oczywiście nie ma. Dotyczy to także, maławej czcionki w <i>insertach </i>w stopce, która w wersji papierowej jest na granicy rozdzielczości mojego nieuzbrojonego oka. Ponieważ jednak mam dostęp do obu wesji poradnika, wypada zauważyć, że <b>najlepiej korzysta mi się z niego naprzemiennie</b> - czytająć wydruk i klikając na linki w wersji pdf.<br />
<br />
Pora zatem na treść. "Promosaurus" skierowany jest do naukowców i studentów, jak we wstępie zaznacza Piotr Żabicki. Wstęp okraszony jest obrazkiem ichtiostegi i wspomnieniem z wizyty w Muzeum Ewolucji i, jak mniemam, stąd nazwa przewodnika. Skojarzenie oczywiście bardzo luźne, ale może stanowić formę kampanii promocyjnej. Parę dni temu studenci Wydziału Biologii i Nauk o Ziemi (BiNoZ) zaproponowali grę miejską "<a href="https://scontent-b-ams.xx.fbcdn.net/hphotos-frc1/580634_554771904604107_606786344_n.jpg" target="_blank">Gdzie jest BiNoZaur-Wally? Vol. 2</a>" co jakoś skojarzyło mi się z "Promosaurusem". Jeśli udałoby się w ten deseń pociągnąć promocję pozostałych wydziałów Uniwersytetu, może wreszcie UJ pokazałoby jakiś spójny obraz łączący tak odmienne wydziały jak Chemię i Filologię czy Prawo i Administrację.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-IorbB-iWVj0/UsHZl-HrdUI/AAAAAAAACAw/Md2O9TqadBI/s1600/promosaurus_okladka.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="http://1.bp.blogspot.com/-IorbB-iWVj0/UsHZl-HrdUI/AAAAAAAACAw/Md2O9TqadBI/s400/promosaurus_okladka.jpg" width="350" /></a></div>
Wróćmy jednak do poradnika, gdzie zespół autorski jest tak zróżnicowany jak wydziały na Uniwersytecie. Stąd też poradnik nie podaje gotowych przepisów jak promować naukę i jak odnieść sukces. Może to i dobrze, bo znamy już aż nadto poradniki typu "7 sposóbów na dobrą stronę internetową" czy "10 sposobów na zwiększenie oglądalności Twojego blogu". Efektem takich gotowców, są powtarzalne schematy, które przynoszą skutek odwrotny do spodziewanego.<br />
<br />
Jest więc "Promosaurus" zbiorem luźnych impersji na temat promocji nauki w różnych wydaniach. <b>Odbieram też poradnik jako zachętę do działania dla początkujących</b>. Oczywiście, każdy z Autorów "Promosaurusa", uważa, że naukę promować należy i to jak najszerzej. Przeważają poglądy, że najlepiej promować to czym się zajmujemy osobiście. Lech Mankiewicz uważa wręcz, że [cyt.]: <i>środowisko "popularyzatorów nauki" ma bowiem istotną słabość, która przejawia się brakiem wglądu w sedno sprawy.</i> Jak widać, takich popularyzatorów omnibusów nie należałoby traktować serio. Cóż, wiele w tym racji, z drugiej jednak strony, w nauce pojawiły się tak wąskie specjalizacje, że przedstawianie ich szerszej publiczności jest problematyczne i odbywać się może sporadycznie. Do tego dochodzą trudności w tłumaczeniu terminów angielskich na polskie, których po prostu nie ma, bo nasi pradziadowie nie przewidzieli w swoim słowniku miejsca na odkrycia naukowe. Mamy zatem spolonizowane terminy angielskie, które są tak samo niezrozumiałe jak angielskie. Przykłady każdy może sobie sam wymyślić. Pozostaje więc tematyka na tyle ogólna, żeby była zjadliwa dla odbiorcy.<br />
<br />
Wydaje mi się, że racji nie ma również Krzysztof Ciesielski pisząc, że mamy całkiem bogaty rynek książki popularnonaukowej. Otóż nie mamy. Wystarczy się przejść do jakiejkolwiek księgarni. Dział popularnonaukowy, jeśli w ogóle go znajdziemy, jest bardzo skromny, a często królują w nim pozycje pseudonaukowe typu "Zakazana archeologia". Wspomniany Lech Mankiewicz też widzi tę mizerię, pisząc, że wydawcy zwijają swoje redakcje naukowe, a dziennikarz naukowy, to gatunek zdecydowanie zagrożony (s. 19). Mnie kompozycja działu popularnonaukowego w księgarniach często żenowała, wskazując, że poziom edukacji w Polszcze kiepski jest. Piszę tu o dużym mieście akademickim, a jak wygląda sytuacja na prowincji? W księgarniach królują książki dla dzieci, podręczniki dotowane przez MEN oraz książki kucharskie. <br />
<br />
Jak widać, popularyzatora nauki w Polsce czeka ciężki los. Książki i czasopisma nie sprzedają się w nakładach zapewniających zwrot kosztów, bo rynek jest zbyt mały. Prawda niestety jest taka, że <b>promowanie czy popularyzowanie nauki w kategorii przedsięwzięcie biznesowe na polskim rynku jest bardzo ryzykowne</b>. Dla odmiany nauka i jej popularyzacja w wydaniu anglojęzycznym może liczyć na miliard potencjalnych odbiorców. Myli się również ten, kto porównuje frekwencję na wszelkiej maści Nocach Muzeum i Naukowców z popularnością nauki. Noce Muzeów to rodzaj rozrywki, forma spędzenia wolnego czasu, która nie przeradza się w zainteresowanie nauką, a przynajmniej nie widać takiego prostego przełożenia. To jednorazowy akt. Czy jest zatem formą promowania i popularyzowania nauki? W pewnym sensie tak, ale myślę, że taką formę spełniają również "parki jurajskie", gdzie przecież nie o naukę idzie, a o komercję jedynie.<br />
<br />
Jest w "Promosaurusie" także i o tym, by komercjalizować naukę, współpracować z biznesem, traktować naukę jak produkt, który można sprzedać. Można i tak, ale czy wtedy nauka będzie jeszcze nauką? Jakoś umknęły mi dyskusje w polskich mediach roztrząsające różnice pomiędzy wynalazczością, inżynierią a nauką. Nauką nie można sterować i niczego nakazać. Nauka to słynna już <i>Eureka! </i>Olśnienie! To fascynacja pozornie nieistotnym odkryciem, które z czasem nabiera praktycznego znaczenia. U źródeł każdego wynalazku leży cała seria obserwacji, prowadzonych często od starożytności. Wystarczy sięgnąć po historię elektryczności.<br />
<br />
Naukowcem nie może być nikt, kto tego nie zrozumie lub nie doświadczył na własnej skórze. Dużo o tym w "Promosaurusie". A ja w takich wypadkach mówię o Koperniku,
który zajmował się czymś na co w jego czasach kompletnie nie było
zapotrzebownia, a jednak stał się dumą polskiej nauki. Podobnie Maria
Curie, robiła coś co nikomu w jej czasach nie było potrzebne. <br />
<br />
Trochę odkleiłem się od tematu, wracam więc na łono "Promosaurusa". Jeden z bardziej konkretnych tekstów, o tym jak i gdzie promować naukę w internecie napisała Ilona Iłowiecka-Tańska. Autorka zaczyna od wskazania jak promocję badań naukowych traktuje się na stronach internetowych flagowych okrętów polskiej nauki, czyli Uniwersytetu Jagiellońskiego i Uniwersytetu Warszawskiego. Przykład ten pokazuje, że promocja i popularyzacja nauki na polskich uczelniach traktowana jest jak zbędny balast. Trudno się nie zgodzić z tą tezą. <b>Towarem na polskich uczelniach nie jest nauka tylko edukacja</b>.<br />
<br />
<br />
Kolejna rzecz. Pomimo tego, że "Promosaurus" zaczął się od wspomnienń z Muzeum Ewolucji, to nie ma w nim tekstu nikogo, kto reprezentowałby jakąkolwiek instytucję typu muzeum powołaną do promowania i popularyzowania nauki (oprócz CITTRU). Bardzo mnie to zastanowiło, bo przewodnik jako taki, kierowany jest do naukowców i studentów, ale w rzeczy samej instytucjonalna promocja nauki w Polsce kompletnie leży. I nie są temu winni naukowcy, a tym bardziej studenci.<br />
<br />
Pisząc z pozycji naukowca, mam wrażenie, że zachęcając mnie do popularyzowania i promowania nauki proponuje mi się kolejną rzecz do zrobienia, a rozliczać będzie z czego innego. Nikogo nie będzie interesowało ile mam wpisów na blogu, jaką poczytność, ani ilu było słuchaczy na otwartych wykładach. Ważne będzie jakiego mam "hirsza" wg Web of Science, ile mam karentowych publikacji, grantów i wdrożeń, wypromowanych magistrantów i doktorantów. Bo po to jestem naukowcem. Uważam, że powinno być rozgraniczone promowanie i popularyzowanie nauki od jej uprawiania. Oczywiście znajdą się tacy, którzy będą świetni w jednym i drugim, niemniej jednak będą to wyjątki.<br />
<br />
Myślę, więc, że grono odbiorców "Promosaurusa" powinno obejmować także instytucje do tego powołane. Mamy na Uniwersytecie Jagiellońskim kilka muzeów, niechaj one, z mocy swej misji będą łącznikiem pomiędzy gabinetem naukowca a publicznością. Podobną misję powinny pełnić akademickie serwisy internetowe redagowane przez powołane do tego redakcje. Jeśli wszyscy zaczniemy robić to co do nas należy, wtedy może być naprawdę dobrze.<br />
<br />
Wiem, że wpis pełen jest dygresji odbiegających od recenzji samego poradnika. Myślę, jednak, że łatwość dostępu spowoduje, że Czytelnik sam po niego sięgnie i dowie się wielu ciekawych, przydatnych czy też polemicznych tez. I dotyczy to nie tylko tych, którzy czują, że promocja nauki to ich żywioł. <b>"Promosaurus" wart jest tego, żeby zajrzeć do niego</b> i zastanowić się nad sposobem promowania i popularyzacji nauki w Polsce.<br />
<br />
Dlatego uważam, że każdy kto dotarł do końca tych wynurzeń powinien kliknąc <a href="http://www.cittru.uj.edu.pl/promosaurus" target="_blank">tutaj</a>.Mariusz Kędzierskihttp://www.blogger.com/profile/05888008893664700185noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7492910745329189765.post-23131662610347239802013-12-17T13:54:00.006+01:002023-11-08T19:54:31.578+01:00Karmiące matki faworyzują synów?<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-2R7HS-7NgDo/UrBGyeDZkHI/AAAAAAAAB_8/CV0HjzLZOHc/s1600/6942826966_fca5145c1f_c.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="265" src="http://1.bp.blogspot.com/-2R7HS-7NgDo/UrBGyeDZkHI/AAAAAAAAB_8/CV0HjzLZOHc/s400/6942826966_fca5145c1f_c.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Tym razem chodzi o mleko karmiących piersią matek. Okazuje się, że skład mleka różni się w zależności od płci dziecka oraz sytuacji ekonomicznej kobiety. Pod tym względem człowiek (matka) nie różni się od makaków, fok czy jeleni - uogólniając, od innych ssaków. Ma to związek, jak się wydaje, z odmienną strategią rozrodczą dorosłych już chłopców i dziewczynek oraz z ich oczekiwanym statusem społecznym. Badania porównawcze prowadzono w Kenii i USA, ale schemat jest podobny, niezależnie od tego w jakich warunkach żyją karmiące matki.</b><br />
<b>Raz bogatszy pokarm otrzymuje dziewczynka, raz chłopczyk. Jak to się ma do gender?</b><br />
<br />
W Kenii <b>matki dobrze sytuowane faworyzują swoim mlekiem synów</b>, dając im mleko o średniej zawartości tłuszczu ok. 2.8%, podczas gdy córki dostają tylko 1.74%. Z kolei biedne kobiety mają w swoich piersiach tłustsze mleko dla dziewczynek (2.6%) a dla chłopczyków tylko 2.3%. Podobne dane uzyskano badając mleko matek w stanie Massachusetts w USA. Bogate Amerykanki faworyzują swoim mlekiem synów. To bardzo podobne wyniki, jakie uzyskano w badaniach szarych fok, czerwonych jeleni czy <a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Rezus" target="_blank">makaków rezus</a>. <br />
<br />
<b class="speechFragmentSeparator" id="speechFragmentSeparator__1_4"></b>
Cóż, wydaje się, że mechanizm takich zachowań jest głęboko zakorzeniony w ewolucji ssaków, w tym ludzi. <b>Kiedy czasy są ciężkie, opłaca się inwestować w córkę</b>, której strategia życiowa jest bardziej zachowawcza (bezpieczniejsza) i która może liczyć na to, że znajdzie się "pod opieką" jakiegoś bogatego biznesmana.<br />
Natomiast, jedynie chłopcy, którym pisany jest sukces społeczno-materialny będą mogli poszczycić się licznym potomstwem. Pokazuje to, że mechanizm poligamii, w której dużą rolę odgrywa dominujący samiec (alfa) odgrywa (odgrywał?) dużą rolę także u ludzi.<br />
W Kenii byłoby to zrozumiałe - bogaty mężczyzna może mieć dużo kobiet, biedny żadnej, więc nie opłaca się w niego inwestować. Ale w USA..? Widocznie działa podobna reguła.<br />
<br />
Jak to się ma do <a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Gender" target="_blank">kultury gender</a>? Nijak, matki od samego początku, czy tego chcą czy nie, faworyzują poprzez swój pokarm synów lub córki, mając na uwadze szanse na prokreację swoich dzieci w przyszłości. Innymi słowy, zachowania typowe dla płci (gender) mają swoje biologiczne podłoże zmierzające do sukcesu reprodukcyjnego, który jest podstawą inwestycji w dziecko. Nie opłaca się inwestować w chłopca, który nie będzie w przyszłości samcem alfa i nie zapewni licznych wnuków swoim rodzicom. Podobnie u dziewczynek. Kultra gender zakłada, że te wzorce są narzutem kulturowym, ale badania pokazuję, że niezależnie od kultury (czy braku kultury) inwestycja w potomostwo przebiega podobnie.<br />
<br />
Co ciekawe, u makaków oprócz białka i tłuszczu, mleko dla męskich potomków ma wyższy poziom kortyzolu, co być może działa także u ludzi i ma wpływ na rozwój chłopców.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-iif2WH0f3jM/UrBHuooEh5I/AAAAAAAACAI/1xL-ntaJg-I/s1600/kobiety-na-traktory1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="http://3.bp.blogspot.com/-iif2WH0f3jM/UrBHuooEh5I/AAAAAAAACAI/1xL-ntaJg-I/s320/kobiety-na-traktory1.jpg" width="225" /></a></div>
Tak czy siak, chłopcy czy dziewczynki są tacy jacy są i mają swoje <a href="http://kalcyt.blogspot.com/2012/01/dzien-babci-czyli-po-co-kobietom.html">ewolucyjnie zaprogramowane biologiczne cele</a>, zanim zacznie się je wychowywać. Potem to już zupełnie inna sprawa.<br />
<b class="speechFragmentSeparator" id="speechFragmentSeparator__1_9"></b><br />
<br />
<b class="speechFragmentSeparator" id="speechFragmentSeparator__1_9"></b><br />
<u>Źródła:</u><br />
Fujita, M., Roth, E., Lo, Y.-J., Hurst, C., Vollner, J. and Kendell, A.
(2012), <a href="http://onlinelibrary.wiley.com/doi/10.1002/ajpa.22092/abstract" target="_blank">In poor families, mothers' milk is richer for daughters than sons: A test of Trivers–Willard hypothesis in agropastoral settlements in Northern Kenya</a>. Am. J. Phys. Anthropol., 149: 52–59.
doi: 10.1002/ajpa.22092<br />
<br />
Notka w <a href="http://www.scientificamerican.com/article.cfm?id=boys-and-girls-may-get-different-breast-milk" target="_blank">Scientific American </a><br />
<br />
Fot. w nagłówku <a href="http://www.flickr.com/photos/byronpeebles/6942826966/sizes/c/" target="_blank">byronpeebles</a> (CC-BY-SA)Mariusz Kędzierskihttp://www.blogger.com/profile/05888008893664700185noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7492910745329189765.post-21888776321573042912013-12-09T22:22:00.004+01:002013-12-10T09:33:09.244+01:00Czy Zachodnia Antarktyda przeczy wpływowi człowieka na topnienie lądolodu?<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-SHL77QrDgdQ/UqYxZu3nasI/AAAAAAAAB-k/an541jwg2Z8/s1600/antarctic-field-camp.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="300" src="http://1.bp.blogspot.com/-SHL77QrDgdQ/UqYxZu3nasI/AAAAAAAAB-k/an541jwg2Z8/s400/antarctic-field-camp.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Rdzeń lodowy z wydobyty z Ziemi Ellswortha (Zachodnia Antarktyda) dostarczył dowodów na to, że obecne topnienie lodowców w tym rejonie nie przekracza naturalnych zmian. Tym samym antropogeniczny wpływ na zmniejszanie się czapy lodowej w Zachodniej Antarktydzie został poddany pod wątpliwość.</b><br />
<br />
Rdzeń lodowy przebadany został przez zespół brytyjskich badaczy w ramach programu <a href="http://www.istar.ac.uk/" target="_blank">iSTAR</a> Brytyjskiej Służby Antarktycznej (<a href="http://www.antarctica.ac.uk/bas_research/projects/index.php" target="_blank">BAS - British Antarctic Survey</a>). Reprezentował on zapis 308 lat (od 1702 do 2009 roku) zmian klimatycznych Zachodniej Antarktydy, które interpretowano m.in. na podstawie fluktuacji składu izotopów stałych tlenu.<br />
Stwierdzono, że klimat w tym rejonie uzależniony był od zmian temperatury wód powierzchniowych oraz ciśnienia atmosferycznego w tropikalnych częściach Pacyfiku (słynne zjawiska <a href="http://en.wikipedia.org/wiki/El_Ni%C3%B1o" target="_blank">El-Niño</a> i <a href="http://en.wikipedia.org/wiki/La_Ni%C3%B1a" target="_blank">La-Niña</a>). Zapis izotopowy w rdzeniu pokazuje, że obecne topnienie w rejonie <a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Ziemia_Ellswortha" target="_blank">Ziemi Ellswortha</a> zapoczątkowane zostało pod koniec lat 50-tych XX w., a jego amplituda podobna jest do tych obserwowanych na Półwyspie Antarktycznym i centralnej części Zachodniej Antarktydy.<br />
<br />
Nie to jednak jest najciekawsze w tych badaniach. Otóż, <b>obecne tempo topnienia nie jest wyjątkowe w skali ostatnich 300 lat</b>. Krzywe izotopowe, interpretowane jako zapis temperatury, miały w owym czasie bardziej dramatyczne zmiany, czyli okresy gwałtownych ociepleń i ochłodzeń. Do takich sytuacji dochodziło w połowie XIX i w XVIII wieku.<br />
<br />
Wniosek z tego płynie taki, że to, co obserwujemy obecnie wcale nie musi być związane z działalnością człowieka, gdyż skala zjawiska nie przekracza naturalnych zmian jakie zachodziły w zachodniej Antarktyce w ciągu ostatnich 300 lat (<a href="http://onlinelibrary.wiley.com/doi/10.1002/2013GL057782/abstract" target="_blank">Thomas et al., 2013</a>).<br />
<br />
Ciekaw jestem, jak sprawy potoczą się dalej, gdyż Zachodnia Antarktyda, obok Grenlandii, podawana była jako przykład gwałtownych zmian spowodowanych tzw. globalnym ociepleniem, wiązanym z uwalnianiem przez człowieka sporych ilości CO<sub>2</sub> do atmosfery. W poście poświęconym <a href="http://kalcyt.blogspot.com/2013/11/topnienie-ladolodu-grenlandzkiego.html">zmianom poziomu morza wywołanym topnieniem Grenlandii</a> zwróciłem uwagę na to, że Wschodnia Antarktyda notuje obecnie przyrost czapy lodowej, w przeciwieństwie do Zachodniej. Teraz okazuje się, że i w Zachodniej Antarktydzie topnienie można tłumaczyć pre-industrialnymi czynnikami działającymi w przyrodzie.<br />
<br />
Nie jest to pierwszy tego typu głos. Podobne badania prowadzono na antypodach, w rosyjskiej Arktyce, gdzie na podstawie rdzenia 1000-letniego stwierdzono, że topnienie lodowców arktycznych jest bardziej złożonym problemem i wcale nie musi wynikać tylko z wpływu człowieka (<a href="http://www.clim-past-discuss.net/9/2401/2013/cpd-9-2401-2013.html" target="_blank">Opel et al., 2013</a>). W Arktyce w XV i XVI wieku dochodziło do gwałtownych zmian, związanych ze zmianą cyrkulacji atmosferycznej.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-8Ar6ifsjYlM/UqYzF4IUeCI/AAAAAAAAB-w/O6A5Ab5oqCw/s1600/Zaznaczenie_001.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="400" src="http://2.bp.blogspot.com/-8Ar6ifsjYlM/UqYzF4IUeCI/AAAAAAAAB-w/O6A5Ab5oqCw/s400/Zaznaczenie_001.png" width="316" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Trochę inna skala - krzywa izotopowa tlenu oraz poziom morza na przestrzeni ostatnich 100 mln lat i rozwój czapy lodowej na Antarktydzie (Miller et al., 2008).</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Nie jestem ani sceptykiem, ani denialistą, ani też zwolennikiem globalnego ocieplenia. Zawsze, jako człowiek przyzwyczajony do myślenia kategoriami czasu geologicznego, twierdziłem, że 100 czy 150 lat pomiarów to za mało, żeby cokolwiek przesądzać. Patrząc z perspektywy 50 czy 500 mln lat ani obecne stężenie CO<sub>2</sub> ani topnienie lądolodów nie robi wrażenia. Z tej perspektywy <b>ciągle żyjemy w epoce lodowej</b>.<br />
<br />
<u>Źródła:</u><br />
Elizabeth R. Thomas et al., 2013.<span style="font-size: small;"><span style="font-weight: normal;"><span class="mainTitle"> <a href="http://onlinelibrary.wiley.com/doi/10.1002/2013GL057782/abstract" target="_blank">A 308 year record of climate variability in West Antarctica</a>. Geophysical Research Letters, 40: 5492-5496.</span></span></span><br />
<br />
<span style="font-size: small;"><span style="font-weight: normal;"><span class="mainTitle">Miller, K.G. et al., 2008. <a href="http://repository.tamu.edu/handle/1969.1/93241" target="_blank">A View of Antarctic Ice-Sheet Evolution from Sea-Level and Deep-Sea Isotope Changes During the Late Cretaceous-Cenozoic</a>. Proceedings of the 10th International Symposium on Antarctic Earth Sciences. Whashington. </span></span></span><br />
<br />
<span style="font-size: small;"><span style="font-weight: normal;"><span class="mainTitle">Notka prasowa BAS -</span></span></span><span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"> <a href="http://www.antarctica.ac.uk/about_bas/news/news_story.php?id=2416" target="_blank">New ice core record shows climate variability in West Antarctica</a></span></span><br />
<br />
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">Fot. w nagłówku by Elizabeth R. Thomas - <a href="http://www.antarctica.ac.uk/about_bas/news/news_story.php?id=2416" target="_blank">Baza w zachodniej Antarktyce</a> </span></span><br />
<span style="font-size: small;"><span style="font-weight: normal;"><span class="mainTitle"> </span></span></span>Mariusz Kędzierskihttp://www.blogger.com/profile/05888008893664700185noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7492910745329189765.post-44563818947932043992013-11-14T22:42:00.004+01:002013-11-14T22:47:48.725+01:00Jak długo żyją małże i co nas to obchodzi?<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-ZKy2rdDn0qc/UoVBuR5cUmI/AAAAAAAAB8k/U35BrugbkUE/s1600/9073017427_346f89b537_c.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="300" src="http://2.bp.blogspot.com/-ZKy2rdDn0qc/UoVBuR5cUmI/AAAAAAAAB8k/U35BrugbkUE/s400/9073017427_346f89b537_c.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Małże żyją długo. Analizy łuków przyrostowych skorupki małży z gatunku <i>Arctica islandica </i>wskazują, że należą one do najdłużej obecnie żyjących zwierząt na Ziemi. Osobnik, którego wiek obliczano, rozpoczął swój żywot w czasach "gdy wymarła polska szlachta" czyli za króla Olbrachta. Niestety, małż już nie pobije swojego rekordu, bo podczas badań uczeni rozerwali skorupki i uśmiercili biedaka. Ale i tak rekord pozostał - 507 lat.</b><br />
<br />
Historia liczenia daty "urodzin" <i>Arctica islandica </i>rozpoczęła się dobrych parę lat temu, gdy u wybrzeży Islandii wyłowiono małże o dużej liczbie łuków przyrostowych na skorupce. Dokładna analiza wykazała, że łuki te reprezentują roczne przyrosty skorupki małża, podobnie jak roczne przyrosty słojów drzew. Zabrano się więc do liczenia ileż to łuków, czyli lat, mają małże islandzkie. W 2006 roku wyliczono, że 405. Znaczyło to, że żyją od 1601 roku.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-RpHnc3pkOsM/UoU-IrvveBI/AAAAAAAAB8A/GUf8aZZXEY4/s1600/Arctica_islandica_Islandmuschel.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="330" src="http://3.bp.blogspot.com/-RpHnc3pkOsM/UoU-IrvveBI/AAAAAAAAB8A/GUf8aZZXEY4/s400/Arctica_islandica_Islandmuschel.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Arctica islandica</i> (fot. <a href="http://en.wikipedia.org/wiki/File:Arctica_islandica_Islandmuschel.jpg" target="_blank">Manfred Heyde</a> CC-BY)</td></tr>
</tbody></table>
Ostatnio jednak wrócono do obliczeń i okazało się, że łuków jest jeszcze więcej, bo 507 (Munro & Blier, 2012). Zatem uśmiercony <b><a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/1499" target="_blank">małż żył od 1499 roku</a></b>, czyli od czasów króla Jana Olbrachta. <i>A. islandica </i>doczekała się więc miana Matuzalema wśród zwierząt (Schoene et al., 2005). Takie małże to gratka dla paleoklimatologów, gdyż w łukach przyrostowych zachowały się proporcje składu izotopów stałych tlenu i węgla w wodzie, w której żył małż, odpowiednio do czasu ich powstania. A stąd już łatwa droga do analiz paleośrodowiskowych.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-cimFXmyx8MQ/UoU-575A5MI/AAAAAAAAB8M/Y1bkST52oYY/s1600/Zaznaczenie_037.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="397" src="http://3.bp.blogspot.com/-cimFXmyx8MQ/UoU-575A5MI/AAAAAAAAB8M/Y1bkST52oYY/s400/Zaznaczenie_037.png" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Przekrój przez skorupę małża. Widać linie przyrostu z zaznaczoną datą 1816. Zapis kończy się w 1868 r. Można sprawdzić (wg Schoene et al., 2005).</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-x5PWDiee4yQ/UoVAhnrCiPI/AAAAAAAAB8Y/ycf2xwvnFrY/s1600/Zaznaczenie_038.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="225" src="http://2.bp.blogspot.com/-x5PWDiee4yQ/UoVAhnrCiPI/AAAAAAAAB8Y/ycf2xwvnFrY/s400/Zaznaczenie_038.png" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zapis izotopowy odczytany z muszli <i>A. islandica </i>(wg Schoene et al., 2005).</td></tr>
</tbody></table>
Badania nad długowiecznością małży dostarczyły też informacji o starzeniu się <a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Tkankowce" target="_blank">organizmów tkankowych</a>, do których należysz także Ty Drogi Czytelniku. Być może znaleziono eliksir młodości i niebawem będziemy żyli po kilkaset lat, jak małże (dobra okazja do podniesienia wieku emerytalnego). Okazuje się bowiem, że <b>źródłem długowieczności małży jest ich odporność na biologiczny proces utleniania lipidów</b>. Mówiąc wprost, małże mają niski <a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Peroksydacja_lipid%C3%B3w" target="_blank">wskaźnik peroksydacji lipidów</a> (PI). Im mniejsze PI tym dłużej żyją.<br />
<br />
<u>Źródła:</u><br />
Munro, D. & Blier, P.U. 2012.<span style="font-family: inherit;"></span><span style="font-weight: normal;"><span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small;"><span class="mainTitle"> <a href="http://onlinelibrary.wiley.com/doi/10.1111/j.1474-9726.2012.00847.x/abstract" target="_blank">The extreme longevity of <i>Arctica islandica</i> is associated with increased peroxidation resistance in mitochondrial membranes</a>. Aging Cell, 11: 845-855.</span></span></span></span><br />
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small;"><span class="mainTitle"><br /></span></span></span></span>
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small;"><span class="mainTitle">Schoene, B. et al., 2005. Climate records from a bivalved Methuselah<br />(Arctica islandica, Mollusca; Iceland). Palaeogeography, Palaeoclimatology, Palaeoecology, 228: 130-148.</span></span></span></span><br />
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small;"><span class="mainTitle"><br /></span></span></span></span>
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small;"><span class="mainTitle">Fot. w nagłówku: <a href="http://www.flickr.com/photos/81858878@N00/9073017427/sizes/c/" target="_blank">bathyporeia</a> (flickr.com)</span></span></span></span><br />
<br />Mariusz Kędzierskihttp://www.blogger.com/profile/05888008893664700185noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-7492910745329189765.post-76406194424075869282013-11-11T16:37:00.002+01:002013-11-21T21:31:00.432+01:00Topnienie lądolodu grenlandzkiego spowoduje... obniżenie poziomu morza<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-OSYPFThFrPI/UoD19YiQ18I/AAAAAAAAB7M/-wso7_dk7Os/s1600/5562580093_cbbdeccb6d_b.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="265" src="http://4.bp.blogspot.com/-OSYPFThFrPI/UoD19YiQ18I/AAAAAAAAB7M/-wso7_dk7Os/s400/5562580093_cbbdeccb6d_b.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Tak, to prawda. Wbrem obiegowej opinii, stopnienie lądolodu grenlandzkiego nie spowoduje podniesienia poziomu morza na całym świecie. Można nawet uogólnić i stwierdzić, że nie wpłynie to na eustatyczne podniesienia poziomu morza. Są natomiast takie rejony świata, gdzie poziom morza wręcz obniży się. I to znacznie. Nawet do 100 m. Wiem, że w mediach szerzy się klimatyczny defetyzm i ogólnie wciska się ludziom, że zmniejszająca się czapa lodowa na Grenlandii spowoduje zalanie olbrzymich obszarów nadmorskich w Europie, w tym także i w Polsce. Dlaczego ja tak nie uważam?</b><br />
<br />
Zacznę do tego, że Ziemia to nie drewniana, ani żelazna kula z rozlaną po powierzchni wodą, która wypełnia zagłębienia. Ziemia ma dość skomplikowany kształt. Na tyle skomplikowany i niepowtarzalny, że nazwano go geoidą. Geoida ma wybrzuszenia i zagłębienia, których powierzchnia nie pokrywa się z elipsoidalną linią referencyjną stosowaną do pomiarów wysokości. Trudno więc porównać ze sobą poziomy morza w różnych układach odniesienia. Linia "zero" jednego układu odniesienia może różnić się od takiej samej linii w drugim układzie nawet o 50 cm lub więcej w samej tylko Europie. Dla porównania - <a href="http://en.wikipedia.org/wiki/Metres_above_the_Adriatic" target="_blank">układ odniesienia Triest (Adriatyk) różni się od układu Kronsztad (Bałtyk)</a> o +0.67 m w stosunku do powierzchni referencyjnej elipsoidy. Trudno więc orzec, czy zmiany poziomu morza np. w układzie Kronsztad dotyczą wyższego poziomu morza czy też odkształcenia geoidy. <br />
<br />
Dopiero do kilkunastu lat znamy w miarę dokładny kształt geoidy, który można stosować jako globalny poziom odniesienia w pomiarach satelitarnych. Dlatego też dopiero od niedawna można mówić o globalnych zmianach. W dalszym jednak ciągu pomiary trwają i należy spodziewać się kolejnych, dokładniejszych odwzorowań powierzchni geoidy. Ostatni model grawitacyjny Ziemi EGM2008 pochodzi sprzed paru lat (np. <a href="http://onlinelibrary.wiley.com/doi/10.1029/2011JB008916/abstract" target="_blank">Pavlis et al., 2012</a>). Odkształcenia geoidy powodują, że <b>część wody spływa do zagłębień w geoidzie</b>, więc tam należy spodziewać się wzmożonego napływu wód, większego niż w miejscach wyniesionych. Np. wschodnie wybrzeża USA są obniżone w stosunku do Grenlandii o prawie 150 m (patrz poniższy rysunek). Nierównomierny rozkład materii w skorupie ziemskiej powoduje też nierównomierny rozkład potencjału grawitacyjnego. To jedna z przyczyn, dla której poziom morza nie będzie podnosił się równomiernie na całym świecie, jak w laboratoryjnej menzurce.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-jIs_4FlRjes/UoDm5ZyP7DI/AAAAAAAAB6Y/M8YoO9FNVhU/s1600/Zaznaczenie_025.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="310" src="http://4.bp.blogspot.com/-jIs_4FlRjes/UoDm5ZyP7DI/AAAAAAAAB6Y/M8YoO9FNVhU/s400/Zaznaczenie_025.png" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kształt geoidy ziemskiej wg modelu EGM2008 z widocznymi odchyleniami w stosunku do referencyjnej elipsoidy (NGA).</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Powyższy akapit zawiera także dalsze wytłumaczenie dotyczące lądolodu grenlandzkiego, który - jak się domyślacie - sporo waży. Z wyliczeń P.J. Petersena wynika, że <b><a href="http://bprc.osu.edu/wiki/Greenland_Factsheet" target="_blank">lądolód grenlandzki waży</a> 2.66946 x 1018 kg</b>. To oczywiście dużo, więcej niż jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. Taka masa lodu ma swój potencjał grawitacyjny, który przyciąga wodę oceanu i powoduje jej podniesienie w pobliżu Grenlandii. Gdy zdejmiemy z niej lądolód, <b>Grenlandia stanie się lżejsza</b>, a wtedy woda oceaniczna odpłynie od niej. Przyciąganie grawitacyjne Grenlandii z lądolodem powoduje wygięcie powierzchni oceanu w promieniu dochodzącym do 2000 km, zatem większość pn. Atlantyku ma powierzchnię grawitacyjnie podniesioną (rysunek poniżej). <br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-Ul86Murvx3Q/UoDfNgXFtdI/AAAAAAAAB6I/xSM0QzpY9Nk/s1600/Zaznaczenie_024.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="http://3.bp.blogspot.com/-Ul86Murvx3Q/UoDfNgXFtdI/AAAAAAAAB6I/xSM0QzpY9Nk/s400/Zaznaczenie_024.png" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Grawitacyjne ugięcie powierzchni oceanu w pobliżu obiektu o dużej masie (góra); zmiany poziomu morza w zależności od tego który lądolód stopnieje (wg Battersby'ego, 2013).</td></tr>
</tbody></table>
I tu pojawia się kolejna kwestia. Ciężki lądolód wgniata skorupę kontynentalną Grenlandii w plastyczny płaszcz ziemski. Gdy lód zniknie, lżejsza Grenlandia podniesie się. I teraz uwaga - <b>stopnienie lądolodu to mniejsza grawitacja i podniesienie izostatyczne Grenlandii, które spowodują obniżenie poziomu morza u wybrzeży tej wyspy o około 100 m</b>. Siedząc dostatecznie długo na brzegu Grenlandii zobaczymy, że morze cofa się i opada. Podobne zjawisko zachodzi na tarczy bałtyckiej, która ciągle jeszcze podnosi się po zrzuceniu lądolodu ostatniego zlodowacenia, powodując, że <a href="http://kalcyt.blogspot.com/2011/12/batyk-jest-coraz-pytszy.html">Bałtyk staje się coraz płytszy</a>.<br />
<br />
Zjawisko obniżenia poziomu morza dotknie w zasadzie całą Europę. Oczywiście im dalej od Grenlandii, tym obniżenie poziomu morza będzie słabsze, ale np. Islandia, Irlandia czy zachodnia Szkocja <b>doczekają się obniżenia poziomu morza, zamiast ogłaszanego nieustannie podniesienia</b>. W Polsce pewnie też poziom morza opadnie, ale nieznacznie (<i>uwaga - nie biorę pod uwagę innych składowych zmian poziomu morza</i>).<br />
<br />
Oczywiście, zjawiska te nie zachodzą z dnia na dzień. Trudno więc dokładnie powiedzieć w jakim tempie będzie odbywało się izostatyczne podnoszenie tarczy grenlandzkiej i przyległych do niej obszarów. Z teoretycznych rozważań wynika, że Arktyka wolna od lodu spowoduje ostatecznie podniesienie poziomu głównie w południowym Atlantyku i pd. Pacyfiku - przy założeniu, że czapa lodowa Antarktydy pozostanie nietknięta. Pewien wpływ na poziom morza ma także woda z górskich lodowców, ale podobnie do Grenlandii, ona także spowoduje zdjęcie ciężaru z gór i ich izostatyczne podniesienie, a więc relatywne obniżenie poziomu morza.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-JXHHaaWhhnY/UoDtJjRpJcI/AAAAAAAAB6o/lBKyjOtPjqg/s1600/spseaice_sss_2012270.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="400" src="http://4.bp.blogspot.com/-JXHHaaWhhnY/UoDtJjRpJcI/AAAAAAAAB6o/lBKyjOtPjqg/s400/spseaice_sss_2012270.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Rekordowy zasięg lodu antarktycznego z września 2012 (NASA).</td></tr>
</tbody></table>
Z obserwacji ostatnich lat wynika, że faktycznie dość szybkiemu topnieniu Arktyki towarzyszy <b>przyrost czapy lodowej na Antarktydzie</b>, szczególnie w jej wschodniej części. W 2012 r. odnotowano <a href="http://earthobservatory.nasa.gov/IOTD/view.php?id=79369&eocn=image&eoci=related_image" target="_blank">rekordowy zasięg pokrywy lodowej Antarktydy</a>, przy jednoczesnym, rekordowo małym lądolodzie grenlandzkim. Jak widać ubytkowi lodu w Arktyce towarzyszy przyrost lodu na antypodach. Czy te procesy równoważą się? Trudno powiedzieć. Jednocześnie notuje się wiarygodne dane o podnoszeniu się poziomu morza. Wydaje się jednak, że jest to w większości efekt przyrostu objętości wody wskutek podniesienia jej temperatury (termalnej ekspansji oceanu).<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-Wzp6_6pBNSI/UoDvrTDvJzI/AAAAAAAAB60/gi6XnFJdzas/s1600/Zaznaczenie_026.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="366" src="http://3.bp.blogspot.com/-Wzp6_6pBNSI/UoDvrTDvJzI/AAAAAAAAB60/gi6XnFJdzas/s400/Zaznaczenie_026.png" width="400" /></a></div>
Jak wynika z powyższego obrazka wg Cazenave (tak, to Anny) i Nerema (2004), obecnie ekspansja termiczna ma największe znaczenie. Ci sami autorzy przedstawiają również zestawienie (patrz poniżej), z którego wynika, że udział lodu grenlandzkiego i antarktycznego w zmianach poziomu morza był na początku XXI w. trudny do oszacowania.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-2hH8JB1E8iw/UoDwVkLPQKI/AAAAAAAAB68/5ncRwj_trXY/s1600/Zaznaczenie_027.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="170" src="http://2.bp.blogspot.com/-2hH8JB1E8iw/UoDwVkLPQKI/AAAAAAAAB68/5ncRwj_trXY/s400/Zaznaczenie_027.png" width="400" /></a></div>
<br />
Świeżutkie dane z tego roku pokazują trendy zmiany masy lądolodu Antarktydy i Grenlandii, które również wskazują regiony gdzie dochodzi do przyrostu masy, szczególnie we wschodniej Antarktydzie (obrazek poniżej).<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-R4lYZnyM-P8/UoHPhLH2_cI/AAAAAAAAB7c/H0hmgWFFWB0/s1600/Zrzut+ekranu+z+2013-11-12+07:46:03.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="215" src="http://3.bp.blogspot.com/-R4lYZnyM-P8/UoHPhLH2_cI/AAAAAAAAB7c/H0hmgWFFWB0/s400/Zrzut+ekranu+z+2013-11-12+07:46:03.png" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Trend zmiany masy lądolodu Antarktydy (a) i Grenlandii (b). Barwy od zielonej w stronę czerwieni i bieli wskazują przyrost masy lodu. Od zieleni w stronę granatu - ubytek masy (wg Barletta et al., 2013).</td></tr>
</tbody></table>
Myślę, że przyjdzie nam po prostu poczekać jeszcze trochę na analizę efektów globalnego wzrostu temperatury. Być też może, że nie dożyjemy jednoznacznego opracowania i problem pozostawimy wnukom.<br />
<br />
<u>Źródła:</u><br />
Fot. w nagłówku: <a href="http://www.flickr.com/photos/chrissy575/" target="_blank">Christine Zenino</a> (CC-BY) <br />
<br />
Barletta, V.R. et al., 2013. Scatter of mass changes estimates at basin scale for Greenland and Antarctica. <i>The Cryospherei, </i>7: 1411-1432. doi:<span style="background-color: white; line-height: 17px;"><span style="font-family: inherit;"><a href="http://dx.doi.org/10.5194/tc-7-1411-2013" target="_blank">10.5194/tc-7-1411-2013</a></span></span><br />
Battersby, S., 2013. Where melting ice means retreating seas. <i>New Scientist</i>, 2915.<br />
Cazenave, A. & Llovel, W., 2010. Contemporary Sea Level Rise. <i>Annual Review of Marine Science</i>, 2: 145-173. doi: <a href="http://dx.doi.org/10.1146/annurev-marine-120308-081105" target="_blank">10.1146/annurev-marine-120308-081105 </a><br />
Cazenave, A. & Nerem, R.S., 2004. Present-day sea level change: observations and causes. <i>Reviews of Geophysics</i>, 42: 2003RG000139 <br />
Church, J.A. et al., 2010. <i>Understanding Sea-Level Rise and Variability</i>. Blackwell Publishing Ltd.<br />
Mitrovica, J.X. et al., 2001. Recent mass balance of polar ice sheets inferred from patterns of global sea-level change. <i>Nature, </i>409: 1026-1029.<br />
<br />
<br />Mariusz Kędzierskihttp://www.blogger.com/profile/05888008893664700185noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-7492910745329189765.post-22132065668939553132013-09-17T20:58:00.001+02:002013-09-19T19:33:42.963+02:00Co ma sperma i katar do liczby Reynoldsa?<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-4L0_tmaiBDw/UjijRU3hHuI/AAAAAAAAB3k/-7E1idUw3qo/s1600/sperm_1790713c.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="249" src="http://3.bp.blogspot.com/-4L0_tmaiBDw/UjijRU3hHuI/AAAAAAAAB3k/-7E1idUw3qo/s400/sperm_1790713c.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Plemnik jest malutki, sperma gęsta, a droga do jaja daleka. Krótki żywot plemnika nie jest usłany różami. Byłby również zupełnie bezowocny, gdyby plemniki nie zdawały sobie sprawy z ograniczeń jakie nakreśla im liczba Reynoldsa. Wiedzą jednak w jakim świecie żyją, podobnie jak nasz organizm, który broni się katarem przed infekcją bakteryjną. </b><br />
<br />
Zanim jednak przejdziemy do istoty samej liczby Reynoldsa, oderwijmy się na chwilę od plemników i spermy i pomyślmy o wodzie. Z pewnością pływając podczas wakacji zastawialiście się nad lepkością wody. Gdyby woda miała lepkość powietrza, trudno byłoby nam się utrzymać na jej powierzchni. Opadlibyśmy od razu na dno. Chyba, że bylibyśmy akurat na wczasach odchudzających i nasza masa spadłaby do kilku miligramów, wtedy lepkość powietrza mogłaby być wystarczająca do utrzymania nas na powierzchni.<br />
<br />
Można też rozpatrzyć drugi przypadek, gdy lepkość wody w jeziorze ma lepkość smoły czy płynnego asfaltu. Wtedy nasza masa może być niewystarczająca do zanurzenia się. Musielibyśmy nieco przybrać na wadze, albo wyładować spodenki kąpielowe ołowiem. Zauważyliście, że nie zmieniamy w obu przypadkach swojej wielkości? Zatem chudnąc czy przybierając na wadze zmieniamy swoją gęstość.<br />
<br />
W obu powyższych przypadkach pływanie jest bardzo trudne lub niemożliwe. Zdajemy sobie sprawę, że nasz ruch w wodzie uzależniony jest od lepkości wody oraz naszej masy (gęstości). No dobrze, macie rację, przecież pływanie odbywa się poprzez ruch ramion i nóg, więc dodajmy do naszych rozważań prędkość. Wszystkie te cechy dotyczące nas, czyli nasza masa (gęstość) + wymachiwanie kończynami, nazwijmy siłą inercji. Te siły inercji muszą przezwyciężyć lepkość wody czyli siły lepkości. Jesteśmy już na tropie liczby Reynoldsa.<br />
<br />
<b>Liczba Reynoldsa to właśnie stosunek siły inercji do siły lepkości</b>. Jak to wikipedia ujmuje - stosunek sił czynnych do sił biernych, czyli lepkości płynu. Nazwa liczby pochodzi od nazwiska fizyka Osborne'a Reynoldsa, który w 1883 r. opisał moment przejścia przepływu laminarnego w turbulentny. Reynolds posłużył się przezroczystą rurą i barwioną cieczą, której parametry zmieniał, tak, aby uzyskać odpowiedni przepływ na końcu rury. Raz laminarny, raz zaburzony - turbulentny. <br />
<br />
<a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Liczba_Reynoldsa" target="_blank">Liczba Reynoldsa</a> (oznaczana <i>Re</i>) jest bezwymiarowa, nie ma metrów, kiligramów, a nic, żadnej miary. Z proporcji wyliczonych przez Reynoldsa, wynikało, że jeśli <i>Re</i> przekroczy 2000 wtedy przepływ zmienia się z laminarnego w turbulentny. Dziś wiemy, że <i>Re</i> dla progu reżimu przepływu turbulentnego wynosi dokładnie 2040 (Eckhardt, 2011).<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-UdhQwJT4mjM/UjilERybY0I/AAAAAAAAB3w/6QmmaYicDjE/s1600/4611723811_c8f9bd2d40_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="http://1.bp.blogspot.com/-UdhQwJT4mjM/UjilERybY0I/AAAAAAAAB3w/6QmmaYicDjE/s400/4611723811_c8f9bd2d40_o.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zmiana reżimu przepływu (<a href="http://www.flickr.com/photos/93452909@N00/4611723811/">brewbooks</a> via <a href="http://compfight.com/">Compfight</a> <a href="http://creativecommons.org/licenses/by-sa/2.0/">cc</a>) </td></tr>
</tbody></table>
Łatwo zgadnąć, że systemy z taką samą liczbą Reynoldsa cechują się tym samym reżimem przepływu. Możemy regulować siłą inercji lub siłą lepkości. Gdyby w rzekach, zamiast wody płynęła gliceryna lub syrop na kaszel, większość progów wodnych byłoby bardzo spokojnych. Żeby uzyskać ten dramatyczny efekt turbulencji wody, należałoby zwiększyć jej inercję, np. poprzez zwiększenie prędkości. Ale ponieważ jest, tak jak jest, wszystko co żyje w rzekach czy morzach przystosowało się do lepkości wody, a nie gliceryny i porusza się w wodzie całkiem sprawnie, wykorzystując jej turbulencję.<br />
<br />
Dla porównania <b>wieloryb ma niesamowitą inercję</b>, w związku z czym liczba Reynoldsa wyliczona dla jego płynięcia będzie o wiele większa od tej dla tuńczyka. W rzeczy samej: <i>Re</i> dla wieloryba przy prędkości 10 m/s wynosi 300 000 000, a dla tuńczka płynącego z tą samą prędkością tylko 30 000 000.<br />
<br />
Mogłoby się wydawać, że w powietrzu, gdzie jest mała lepkość, te liczby będą podobne. Tak, ale siła inercji latających obecnie zwierząt jest niewielka. Dla przykładu kaczka krzyżówka w locie to tylko <i>Re</i>=300 000, a ważka 30 000. Mucha domowa w locie ma zaledwie <i>Re</i>=120. Miłośników medycyny informuję, że krew w aorcie ma <i>Re</i>=3 400.<br />
<br />
Imponująco wygląda Re dla obiektów wymyślonych przez człowieka. Oczywiście, największy Boeing 747 ma niebywałe Re= 2 000 000 000, ale papierowy samolocik już tylko 47 000 (patrz tabelka <a href="http://physics.info/turbulence/" target="_blank">Flow Regimes</a>). <br />
<br />
Jeszcze ciekawiej zapowiada się <b>świat malutkich <i>Re</i></b>. Dochodzimy tu sedna tematu. Małe organizmy, o niewielkiej inercji będą miały niesamowicie niską liczbę Reynoldsa. Np. mała bruzdnica (wielkości dziesiątych części milimetra) ma Re=0.025, a bakterie poruszające się z prędkością 0.01 mm/s mają Re=0.00001.<br />
<br />
Wyobrażacie sobie, że wieloryb porusza się bez problemów. W jego przypadku siły inercji są tak duże, że jeden ruch ogona powoduje, że płynie i płynie i płynie. Bakteria z kolei musi się okropnie umordować, żeby się poruszyć. Jej życie zdominowane są przez siły lepkości. Wiem, już wiecie - tak, katar to taka obrona organizmu przed bakteriami. Katar jest gęsty i lepki, zatem liczba Reynoldsa dla bakterii w katarze jest jeszcze mniejsza niż podana powyżej. Bakteria w zasadzie nie może ruszyć się w gęstym śluzie z nosa. Podobno, gdyby pchnąć palcem bakterię, to zdołałaby przebyć zaledwie 1/10 średnicy atomu wodoru i stanęłaby. W katarze pewnie jeszcze mniej. <b>Dlatego katar jest potrzebny</b>.<br />
<br />
Podobnie do bakterii w katarze żyje się plemnikowi w spermie (myślę, powiedzmy, o plemnikach kręgowców). Liczba Reynoldsa dla takiego plemnika jest tylko nieco większa od <i>Re</i> dla bakterii w katarze, ale i tak jest to ułamek jedności. Jednak zadanie plemnika w spermie jest inne. Plemnik musi się poruszać. Jak więc sobie radzi? Okazuje się, że sposób na poruszanie się w świecie niskich liczb Reynoldsa jest prosty, ale odmienny od prezentowanego przez dorosłe kręgowce czy owady. Plemniki i bakerie mają <a href="http://en.wikipedia.org/wiki/Flagellum" target="_blank">wić (flagellę)</a>, która kręci się wkoło, powodując, że poruszają się one ruchem korkociągu. To pozwala zniwelować niską liczbę Reynoldsa.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-a0h3FOkqMqE/Ujiie4XIUvI/AAAAAAAAB3Y/xaZqnCkyFXc/s1600/Flagellum-beating.svg.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-a0h3FOkqMqE/Ujiie4XIUvI/AAAAAAAAB3Y/xaZqnCkyFXc/s1600/Flagellum-beating.svg.png" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Różnica pomiędzy ruchem wici (flagellum) a rzęski (cilia) (CC <a href="http://en.wikipedia.org/wiki/File:Flagellum-beating.svg" target="_blank">wikipedia</a>)</td></tr>
</tbody></table>
Gdyby zamiast wici miały np. rzęski jako rodzaj odnóży, nie posunęłyby się ani na krok. Przypomniała mi się przy okazji taka <a href="http://en.wikipedia.org/wiki/Boston_Molasses_Disaster" target="_blank">historia z melasą w Bostonie</a>. Tam ludzie uwięzieni w cieczy w wysokiej gęstości ginęli, bo nie mieli pojęcia o życiu w świecie niskiej liczby Reynoldsa.<br />
<br />
Żeby się o tym przekonać, obejrzyjcie dwa doświadczenia, w których włożono roboty do gęstego syropu.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/2kkfHj3LHeE?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<span style="font-size: x-small;">Przypadek pierwszy - ruch klasyczny ogona, <i>Re</i> niska, brak ruchu (turbulencji).</span><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<object class="BLOGGER-youtube-video" classid="clsid:D27CDB6E-AE6D-11cf-96B8-444553540000" codebase="http://download.macromedia.com/pub/shockwave/cabs/flash/swflash.cab#version=6,0,40,0" data-thumbnail-src="http://img.youtube.com/vi/s_5ygWhcxKk/0.jpg" height="266" width="320"><param name="movie" value="http://youtube.googleapis.com/v/s_5ygWhcxKk&source=uds" /><param name="bgcolor" value="#FFFFFF" /><param name="allowFullScreen" value="true" /><embed width="320" height="266" src="http://youtube.googleapis.com/v/s_5ygWhcxKk&source=uds" type="application/x-shockwave-flash" allowfullscreen="true"></embed></object></div>
<span style="font-size: x-small;">Przypadek drugi - ruch obrotowy typu korkociąg, Re niska, ruch postępowy pomimo braku turbulencji.</span><br />
<br />
<u>Źródła:</u><br />
<span class="Z3988" title="ctx_ver=Z39.88-2004&rft_val_fmt=info%3Aofi%2Ffmt%3Akev%3Amtx%3Ajournal&rft.jtitle=Science&rft_id=info%3Adoi%2F10.1126%2Fscience.1208261&rfr_id=info%3Asid%2Fresearchblogging.org&rft.atitle=A+Critical+Point+for+Turbulence&rft.issn=&rft.date=2011&rft.volume=333&rft.issue=&rft.spage=&rft.epage=&rft.artnum=http%3A%2F%2Fwww.sciencemag.org%2Fcontent%2F333%2F6039%2F165.summary%3Fsid%3D9b1c925a-d667-4b30-9935-9c82c7f8df4f&rft.au=Bruno+Eckhardt&rfe_dat=bpr3.included=1;bpr3.tags=Biology%2CGeosciences%2CPhysics">Bruno Eckhardt (2011). A Critical Point for Turbulence <span style="font-style: italic;">Science, 333</span> DOI: <a href="http://dx.doi.org/10.1126/science.1208261" rev="review">10.1126/science.1208261</a></span><br />
<span class="Z3988" title="ctx_ver=Z39.88-2004&rft_val_fmt=info%3Aofi%2Ffmt%3Akev%3Amtx%3Ajournal&rft.jtitle=Science&rft_id=info%3Adoi%2F10.1126%2Fscience.1208261&rfr_id=info%3Asid%2Fresearchblogging.org&rft.atitle=A+Critical+Point+for+Turbulence&rft.issn=&rft.date=2011&rft.volume=333&rft.issue=&rft.spage=&rft.epage=&rft.artnum=http%3A%2F%2Fwww.sciencemag.org%2Fcontent%2F333%2F6039%2F165.summary%3Fsid%3D9b1c925a-d667-4b30-9935-9c82c7f8df4f&rft.au=Bruno+Eckhardt&rfe_dat=bpr3.included=1;bpr3.tags=Biology%2CGeosciences%2CPhysics">zdjęcie w nagłówku: Alamy by <a href="http://www.telegraph.co.uk/science/science-news/3323846/Sperm-cells-created-from-female-embryo.html" target="_blank">The Telegraph</a></span><span class="Z3988" title="ctx_ver=Z39.88-2004&rft_val_fmt=info%3Aofi%2Ffmt%3Akev%3Amtx%3Ajournal&rft.jtitle=Science&rft_id=info%3Adoi%2F10.1126%2Fscience.1208261&rfr_id=info%3Asid%2Fresearchblogging.org&rft.atitle=A+Critical+Point+for+Turbulence&rft.issn=&rft.date=2011&rft.volume=333&rft.issue=&rft.spage=&rft.epage=&rft.artnum=http%3A%2F%2Fwww.sciencemag.org%2Fcontent%2F333%2F6039%2F165.summary%3Fsid%3D9b1c925a-d667-4b30-9935-9c82c7f8df4f&rft.au=Bruno+Eckhardt&rfe_dat=bpr3.included=1;bpr3.tags=Biology%2CGeosciences%2CPhysics"><a class="irc_al irc_hl" data-ved="0CAgQoC0" href="http://profiles.google.com/114440533000619399113"><span class="irc_aln" dir="ltr" style="text-align: left;"></span></a> </span>Mariusz Kędzierskihttp://www.blogger.com/profile/05888008893664700185noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-7492910745329189765.post-83127509493646664372013-08-03T15:49:00.002+02:002013-08-03T20:31:29.883+02:00Skąd się wzięło złoto na Ziemi?<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-x-AIEjPwGnQ/Uf0Huo2WgPI/AAAAAAAABzc/EJ7gPQyoD6I/s1600/art-stars-620x349.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="225" src="http://3.bp.blogspot.com/-x-AIEjPwGnQ/Uf0Huo2WgPI/AAAAAAAABzc/EJ7gPQyoD6I/s400/art-stars-620x349.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Przez wiele lat obowiązywała teoria, że ciężkie pierwiastki takie jak złoto, platyna, ołów czy uran powstały w eksplozji gwiazdy typu supernowa. Ostatnio jednak pojawił się pogląd, że miejsce narodzin tych cennych pierwiastków jest bardziej ekstremalne. Złoto mogło powstać w efekcie kolizji dwóch ultragęstych obiektów typu gwiazdy neutronowe.</b><br />
<br />
Od strony lirycznej temat gwiezdnego pyłu, z którego powstaliśmy, jest już bardzo mocno wyeksploatowany przez artystów czy poetów. Że nie wspomnę o "z prochu powstałeś....". Tak, to prawda, wszystkie pierwiastki, występujące na Ziemi powstały znacznie wcześniej, w różnych etapach ewolucji Wszechświata. Węgiel i tlen, z których jesteśmy w większości zbudowani, pochodzi z wnętrz gwiazd, gdzie panowały duże temperatury i wysokie ciśnienia jako efekt spalania gwiezdnego wodoru. Pierwiastki te zostały wyrzucone w przestrzeń kosmiczną podczas eksplozji kończącej życie gwiazdy - eksplozji supernowej.<br />
<br />
Astrofizycy mieli jednak wątpliwości, czy eksplozje supernowych są w stanie wytworzyć warunki potrzebne do powstania ciężkich pierwiastków, takich jak złoto, które ma 79 protonów, 79 elektronów i 118 neutronów. Czyli całkiem sporo jak na jeden atom. Większość pierwiastków jest znacznie lżejsza i prawdę mówiąc, złoto i platyna to takie kosmiczne ekstrawagancje. <br />
<br />
<b>Wyjaśnienia powstania ciężkich pierwiastków mogą dostarczyć gwiazdy neutronowe</b>, które same są wytworem eksplozji supernowej lub kolapsu gwiazd typu biały krzeł. Gwiazdy neutronowe nie są duże, natomiast są niezwykle gęste. Podobno <a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Gwiazda_neutronowa" target="_blank">łyżeczka materii gwiazdy neutronowej waży 6 miliardów ton</a>. Tak niezwykła gęstość powoduje, że atomy pierwiastków nie są w stanie utrzymać swojej struktury i wskutek grawitacji gwiazdy neutronowej następuje ich kolaps. Materia we wnetrzu gwiazdy neutronowej wygląda jak ośrodek składający się głównie z neutronów (stąd nazwa).<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-quZd46JD7Qs/Uf0IUprglrI/AAAAAAAABzk/RzT8HISvH6I/s1600/1374078255000-neutron751993main-Manhattan-NS-large-1307171225_4_3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="http://1.bp.blogspot.com/-quZd46JD7Qs/Uf0IUprglrI/AAAAAAAABzk/RzT8HISvH6I/s400/1374078255000-neutron751993main-Manhattan-NS-large-1307171225_4_3.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Porównanie wielkości gwiazdy neutronowej i Manhattanu (źr. NASA)</td></tr>
</tbody></table>
Gwiazdy neutronowe mogą występować parami jako pozostałość po układach gwiazd podwójnych. W takim układzie krążą one wokół wspólnego punktu, zbliżając się do siebie z biegiem czasu. Kończy się to wszystko wielką kolizją. Jak wyliczono, tego typu kolizje w układzie gwiazd neutronowych podwójnych zdarzają się raz na 100 tysięcy lat w galaktykach podobnych do naszej Drogi Mlecznej.<br />
<br />
Trzeba zatem mieć szczęście, żeby zaobserwować na niebie taką właśnie eksplozję. Takie szczęście przydarzyło się 3 czerwca 2013, gdy teleskopy NASA zauważyły w gwiazdozbiorze Lwa <b>krótki rozbłysk promieni gamma</b> (ang. <i>gamma-ray burst</i>). W to miejsce zwrócono czym prędzej teleskopy w Chile i teleskop Hubble'a. Udało się wtedy zobaczyć poświatę po rozbłysku gamma. Porównano ją z modelami i okazało się, że zaobserwowano chmurę składającą się z dużej liczby ciężkich pierwiastków, utworzonych właśnie podczas wcześniejszej kolizji (Berger et al. 2013).<br />
<br />
<a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Rozb%C5%82ysk_gamma" target="_blank">Rozbłyski gamma</a> są bardzo krótkie. Omawiany, odległy od nas o prawie 4 mld lat świetlnych, trwał zaledwie 0.2 sekundy. W takim rozbłysku światło bardzo szybko potrafi przyćmić całą galaktykę. Po raz pierwszy udało się bezpośrednio wykazać, że za takie rozbłyski odpowiadają kolizje gwiazd neutronowych. Scenariusz takiej kolizji wygląda w ten sposób, że większość materii gwiazd neutronowych zapada się tworząc czarną dziurę, a tylko części udaje się wydostać w przestrzeń kosmiczną. To właśnie powoduje rozbłysk gamma. <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/ow9JCXy1QdY?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />
Materia, która wydostała się spod grawitacji czarnej dziury powstałej podczas kolizji gwiazd neutronowych jest bardzo bogata w neutrony i stąd stosunkowo łatwo dochodzi w niej do tworzenia się pierwiastków ciężkich, tak jak np. złoto. Podczas kolizji dwóch gwiazd neutronowych może utworzyć się tyle złota ile 10 mas Księżyca (wg niektórych jeszcze więcej). Wg cen rynkowych wartość tego złota wynosi ok. 10 000 000 000 000 000 000 000 000 000 $.<br />
<br />
Co ciekawe, <b>platyny powstało podobno siedem razy więcej niż złota</b>. W ogóle, podczas takich kolizji powstają prawie wszystkie pierwiastki z tablicy Mendelejewa.<br />
<br />
Obecnie większość złota na Ziemi skoncetrowana jest wskutek grawitacji w pobliżu jądra Ziemi. To co udaje nam się znaleźć na powierzchni pochodzi z okresu tzw. <a href="http://kalcyt.blogspot.com/2011/11/skad-sie-wziey-ziemskie-oceany.html" target="_blank">wielkiego bombardowania Ziemi meteorytami</a>, który rozpoczął się jakieś 200 mln lat po uformowaniu się planety (Willbold et al., 2011).<br />
<br />
<u>Źródła:</u><br />
<span class="Z3988" title="ctx_ver=Z39.88-2004&rft_val_fmt=info%3Aofi%2Ffmt%3Akev%3Amtx%3Ajournal&rft.jtitle=arXiv&rft_id=info%3Adoi%2FarXiv%3A1306.3960&rfr_id=info%3Asid%2Fresearchblogging.org&rft.atitle=Smoking+Gun+or+Smoldering+Embers%3F+A+Possible+r-process+Kilonova+Associated+with+the+Short-Hard+GRB+130603B&rft.issn=&rft.date=2013&rft.volume=&rft.issue=&rft.spage=&rft.epage=&rft.artnum=&rft.au=E.+Berger&rft.au=W.+Fong&rft.au=R.+Chornock&rfe_dat=bpr3.included=1;bpr3.tags=Astronomy%2CGeosciences%2CPhysics">E. Berger, W. Fong, & R. Chornock (2013). Smoking Gun or Smoldering Embers? A Possible r-process Kilonova Associated with the Short-Hard GRB 130603B <span style="font-style: italic;">arXiv</span> DOI: <a href="http://dx.doi.org/arXiv:1306.3960" rev="review">arXiv:1306.3960</a></span>
<span class="Z3988" title="ctx_ver=Z39.88-2004&rft_val_fmt=info%3Aofi%2Ffmt%3Akev%3Amtx%3Ajournal&rft.jtitle=Nature&rft_id=info%3Adoi%2F10.1038%2Fnature10399&rfr_id=info%3Asid%2Fresearchblogging.org&rft.atitle=The+tungsten+isotopic+composition+of+the+Earth%E2%80%99s+mantle+before+the+terminal+bombardment&rft.issn=&rft.date=2011&rft.volume=477&rft.issue=&rft.spage=195&rft.epage=198&rft.artnum=&rft.au=Matthias+Willbold&rft.au=Tim+Elliott&rft.au=Stephen+Moorbath&rfe_dat=bpr3.included=1;bpr3.tags=Astronomy%2CGeosciences%2CPhysics"> </span><br />
<br />
<span class="Z3988" title="ctx_ver=Z39.88-2004&rft_val_fmt=info%3Aofi%2Ffmt%3Akev%3Amtx%3Ajournal&rft.jtitle=Nature&rft_id=info%3Adoi%2F10.1038%2Fnature10399&rfr_id=info%3Asid%2Fresearchblogging.org&rft.atitle=The+tungsten+isotopic+composition+of+the+Earth%E2%80%99s+mantle+before+the+terminal+bombardment&rft.issn=&rft.date=2011&rft.volume=477&rft.issue=&rft.spage=195&rft.epage=198&rft.artnum=&rft.au=Matthias+Willbold&rft.au=Tim+Elliott&rft.au=Stephen+Moorbath&rfe_dat=bpr3.included=1;bpr3.tags=Astronomy%2CGeosciences%2CPhysics">Matthias Willbold, Tim Elliott, & Stephen Moorbath (2011). The tungsten isotopic composition of the Earth’s mantle before the terminal bombardment <span style="font-style: italic;">Nature, 477</span>, 195-198 DOI: <a href="http://dx.doi.org/10.1038/nature10399" rev="review">10.1038/nature10399</a></span><br />
<br />
<span class="Z3988" title="ctx_ver=Z39.88-2004&rft_val_fmt=info%3Aofi%2Ffmt%3Akev%3Amtx%3Ajournal&rft.jtitle=Nature&rft_id=info%3Adoi%2F10.1038%2Fnature10399&rfr_id=info%3Asid%2Fresearchblogging.org&rft.atitle=The+tungsten+isotopic+composition+of+the+Earth%E2%80%99s+mantle+before+the+terminal+bombardment&rft.issn=&rft.date=2011&rft.volume=477&rft.issue=&rft.spage=195&rft.epage=198&rft.artnum=&rft.au=Matthias+Willbold&rft.au=Tim+Elliott&rft.au=Stephen+Moorbath&rfe_dat=bpr3.included=1;bpr3.tags=Astronomy%2CGeosciences%2CPhysics">Fot. w nagłówku: NASA </span>
Mariusz Kędzierskihttp://www.blogger.com/profile/05888008893664700185noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-7492910745329189765.post-77970096024232698442013-08-01T13:04:00.004+02:002013-08-01T13:28:57.754+02:00Sikać czy nie sikać do morza?<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-QF4L4NvgwOY/Ufo9wYD4IMI/AAAAAAAAByo/zzUbhyKzOqU/s1600/4510263237_263c4bcb58_b.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="300" src="http://2.bp.blogspot.com/-QF4L4NvgwOY/Ufo9wYD4IMI/AAAAAAAAByo/zzUbhyKzOqU/s400/4510263237_263c4bcb58_b.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Tytułowy dylemat wydawać się może bardzo przyziemny, ale wpisuje się w letnią kanikułę i, od razu dodam, pomoże zrzucić niektórym plażowiczom kamień z serca. Otóż, można sikać. Szczególnie do oceanu. Chyba, że ma się zapalenie pęcherza moczowego, wtedy nie. Symptomatyczne jest to, że sprawą zajęła się niejaka Lauren Wolf, redaktorka <a href="http://cen.acs.org/index.html" target="_blank">Chemical & Engineering News</a>, która z właściwą Amerykankom śmiałością, przyznaje, że sika do oceanu od dziecka. Tegoroczny pobyt nad morzem w części poświęciła problemowi urynacji turystycznej. Oto co Lauren wykoncypowała.</b><br />
<br />
Mocz jest płynem dzięki któremu organizm pozbywa się niepożądanych składników chemicznych. Nie oznacza to jednak, że uryna jest trująca dla kogokolwiek. Przeciętna ludzka uryna składa się w 95% z wody i zawiera jedynie 1-2 g/l jonów sodu i chloru. Słowem, taka słona woda. Z grubsza odpowiada to składowi wody morskiej, która składa się z około 96.5% wody, jest jednak znacznie bardziej nasycona jonami sodu (11 g/l) oraz chloru (19 g/l). Kolejnym jonem występującym w moczu i wodzie morskiej jest potas, którego stężenie w urynie sięga 0.75 g/l a w wodzie morskiej 0.4 g/l. Różnica, jak widać, nie jest zbyt duża. Z tego też względu picie moczu i wody morskiej w obu przypadkach prowadzi do odwodnienia - nie polecam.<br />
<b>To co różni mocz od wody morskiej, to obecność kreatyniny i mocznika</b>. Oba składniki są efektem metabolizmu komórek człowieka a chemicznie stanowią związki azotu. Stężenie kreatyniny w moczu średnio wynosi 0.7 g/l. Mocznik jest bardziej stężony, dochodzi do 9 g/l. <br />
<br />
Z powyższego zestawienia widać, że <b>jedynie związki azotu stanowią pewien problem</b>, gdyż podaż azotu w moczniku może powodować <a href="http://kalcyt.blogspot.com/2012/08/zakwity-sinic-w-batyku-skad-sie-biora-i.html">wzrost produkcji bakteryjnej czy glonowej w wodzie</a> zasilanej uryną (powstaje jon amonowy). Oczywiście, roztwory azotu obecne są również w wodzie morskiej, chodzi jedynie o ich różne stężenie w obu płynach.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-KkeZJWuxyx8/Ufo_opvZ0NI/AAAAAAAABzI/sSDkVOrNVlA/s1600/3825002967_31072b9ea2_b.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="http://3.bp.blogspot.com/-KkeZJWuxyx8/Ufo_opvZ0NI/AAAAAAAABzI/sSDkVOrNVlA/s400/3825002967_31072b9ea2_b.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tak daleko trzeba iść... (Photo Credit: <a href="http://www.flickr.com/photos/94801434@N00/3825002967/">Sistak</a> via <a href="http://compfight.com/">Compfight</a> <a href="http://creativecommons.org/licenses/by-sa/2.0/">cc</a>)</td></tr>
</tbody></table>
Tu należy zestawić objętość oceanu i porcji moczu przeciętnego człowieka - uważa Lauren Wolf. Być może zauważyliście, że przeciętnie, w jednorazowym akcie wydalamy od 0.2 do 0.5 litra moczu. Zatem, w takiej porcji jest ok. 3 gram mocznika. I teraz: gdyby 7 miliardów ludzi na Ziemi jednocześnie nasikało do Oceanu Atlantyckiego otrzymalibyśmy stężenie mocznika w wodzie atlantyckiej rzędu 6 x 10<sup>-11</sup>
g/l (objętość Atlantyku to 3.5 x 10<sup>20</sup> litra). Czytelnicy o zacięciu chemicznym zauważą, że takie stężenie mocznika mierzy się w kategoriach pikomoli. Czyli - bardzo malutkie stężenie wyszłoby, niezauważalne niemal.<br />
<br />
Sceptycy zakrzykną - sorry, ale trzeba byłoby od razu wymieszać całą wodę Atlantyku z uryną, a przecież w rzeczywistości trwa to bardzo długo. Zwolennicy sikania zauważą jednak, że to tylko jeden ocean, a gdzie reszta? Poza tym, trudno byłoby zgromadzić wszystkich ludzi na Ziemi aby na komendę nasikali. Możliwość czysto teoretyczna. Nawet nie wiem, czy 7 miliardów ludzi zmieściłoby się nad brzegiem Atlantyku.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-OBFZXYzEYWc/Ufo-xTyWKdI/AAAAAAAABy4/Gh1Gvd73Yis/s1600/8662182048_259c25194f_b.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="250" src="http://3.bp.blogspot.com/-OBFZXYzEYWc/Ufo-xTyWKdI/AAAAAAAABy4/Gh1Gvd73Yis/s400/8662182048_259c25194f_b.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wieloryby sikają do morza, nie mają wyboru (Photo Credit: <a href="http://www.flickr.com/photos/36107536@N04/8662182048/">路上写真家</a> via <a href="http://compfight.com/">Compfight</a> <a href="http://creativecommons.org/licenses/by-nc-nd/2.0/">cc</a>)</td></tr>
</tbody></table>
Idźmy zatem dalej. <b>Nie tylko ludzie sikają do morza</b>. Sikają tam również zwierzęta, szczególnie morskie, które siłą rzeczy nie sikają nigdzie indziej. Wyjątkiem są rekiny i płaszczki, które nie sikają w ogóle. Nie bawiąc się w drobiazgi, przyjrzyjmy się wielorybom. Dorosły osobnik wydala dziennie około 1000 litrów moczu, inaczej mówiąc, 23 razy więcej jonów sodu i chloru niż człowiek. Mocz wieloryba zawiera także mocznik, który stanowi jedno z ogniw obiegu azotu w oceanach. Bez tego naturalnego nawozu, pierwotna produkcja organiczna w oceanach byłaby bardzo niska. <br />
<br />
Kolejna rzecz dotycząca uryny, to jej sterylność. Zależność jest prosta - <b>zdrowy człowiek ma sterylny mocz</b>. Jedynie przy zapaleniu pęcherza moczowego, wraz z moczem wydalamy bakterie. W pozostałych wypadkach, do morza nie dostaną się żadne nowe bakterie. Jedynie wspomniane wyżej związki chemiczne, które stanowią pożywkę dla bakterii obecnych już wcześniej w wodzie.<br />
<br />
<a href="http://cenblog.org/newscripts/2013/07/to-pee-or-not-to-pee-that-is-the-chemsummer-question/" target="_blank">Konkluzja Lauren Wolf</a> jest zatem taka - Drodzy Plażowicze, sikajcie do morza, chyba, że macie <a href="http://en.wikipedia.org/wiki/Urinary_bladder" target="_blank">zapalenie pęcherza moczowego</a>. Starajcie się też jak najszybciej wymieszać urynę z wodą morską, aby stężenie mocznika nie powodowało szybkiego wzrostu bakterii. To stężenie jest właśnie powodem dla którego <b>stanowczo odradzam sikania do małych zbiorników wodnych</b> typu staw, bajorko w Kryspinowie czy doniczka.<br />
<br />
<u>Źródła:</u><br />
fot w nagłówku: Photo Credit: <a href="http://www.flickr.com/photos/10943716@N06/4510263237/">omefrans</a> via <a href="http://compfight.com/">Compfight</a> <a href="http://creativecommons.org/licenses/by-nc/2.0/">cc</a> Mariusz Kędzierskihttp://www.blogger.com/profile/05888008893664700185noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-7492910745329189765.post-78669329050418499392013-06-26T11:01:00.002+02:002013-06-26T13:49:55.619+02:00Czy koniki polne uratują świat?<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-Spnjfv3Z-I0/Ucqsfs6Y3_I/AAAAAAAABv4/cnq5quAqIa8/s1600/2200852575_7e5840aa53.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="300" src="http://1.bp.blogspot.com/-Spnjfv3Z-I0/Ucqsfs6Y3_I/AAAAAAAABv4/cnq5quAqIa8/s400/2200852575_7e5840aa53.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Tak. Parę lat temu stwierdzono, że <a href="http://www.slate.com/articles/technology/future_tense/2012/06/edible_insects_and_seaweed_are_the_perfect_sustainable_foods_.html" target="_blank">odżywianie się szarańczą</a> zamiast schabowym czy gulaszem, skutecznie zmniejszy pogłowie bydła i trzody chlewnej. I, być może, świnie i krowy wylądowałyby tylko w zooach (jak mówi moja córka). Spowodowałoby to ograniczenie emisji metanu - gazu cieplarnianego, czyli spowolnienie efektu cieplarnianego. Teraz okazuje się, że koniki polne mają znacznie szerszy potencjał zbawczy. Mogą zwiększyć pochłanianie dwutlenku węgla z atmosfery w procesie fotosyntezy. Wystarczy je nieustannie denerwować.</b><br />
<br />
Pomysł jest genialny w swej prostocie. <a href="http://en.wikipedia.org/wiki/Grasshopper" target="_blank">Koniki polne</a> i wszelka szarańcza, odżywiają się głównie trawami czy też pędami i listkami roślin. Gdy konik jest spokojny i zadowolony z siebie, nie grozi mu żadne niebezpieczeństwo, to konik spokojnie zjada trawę i całe to odżywcze zielsko. Stado zrelaksowanych koników czy szarańczy jest w stanie wygryźć wszystko, do cna. Nie zostanie nic. Co innego <b>konik polny zdenerwowany</b>.<br />
<br />
Taki konik nie może spokojnie skupić się na konsumpcji. Nerwowo rozgląda się wypatrując niebezpieczeństwa. Jeśli coś skubnie, to tak nerwowo, nie do końca. Trawa przeżyje inwazję zdenerwowanej szarańczy. Jeśli przeżyje, będzie mogła kontynuować wzrost i w <a href="http://kalcyt.blogspot.com/2013/05/stezenie-400-ppm-dwutlenku-wegla-w.html" target="_blank">procesie fotosyntezy pochłaniać CO<sub>2</sub> z atmosfery</a>. Trawa wygryziona do gołej ziemi, nie. Ot, cała zagadka.<br />
<br />
Co może zdenerwować konika polnego? Na przykład obecność drapieżnika, który mógłby je w trakcie konsumpcji zaatakować. Sprawa jest poważna, gdyż w obecności drapieżnika denerwującego koniki polne, <b>trawa jest w stanie pobrać prawie półtora raza więcej węgla</b> z atmosfery, oczywiście w postaci CO<sub>2</sub>. Wyliczono to eksperymentalnie porównując rozmiar spustoszeń spowodowanych przez zrelaksowane koniki polne z tymi wyrządzonymi przez koniki zaniepokojone obecnością drapieżnych pająków (Strickland et al., 2013).<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-pj8bfy2ROeA/UcqtS3Isn-I/AAAAAAAABwE/k0Imogc4PAI/s1600/800px-Australian_Plague_Locust_Berrigan_December_2010.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="http://1.bp.blogspot.com/-pj8bfy2ROeA/UcqtS3Isn-I/AAAAAAAABwE/k0Imogc4PAI/s400/800px-Australian_Plague_Locust_Berrigan_December_2010.JPG" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Plaga szarańczy w Australii wyjada trawę na boisku piłkarskim (fot. <a href="http://en.wikipedia.org/wiki/File:Australian_Plague_Locust_Berrigan_December_2010.JPG" target="_blank">Mattinbgn</a> CC-BY-SA)</td></tr>
</tbody></table>
Oczywiście, malkontenci mogą stwierdzić, że to nie koniki polne ratują świat przed globalnym ociepleniem, tylko drapieżne pająki. Ale zaprawdę, to nie drapieżniki jedzą trawę! <br />
<br />
Idąc tym tropem dochodzimy do wniosku, że wszystkie roślinożerne zwierzęta należałoby denerwować. Zdenerwowana zebra nie będzie tak bardzo skubać sawanny, wystarczy, że w pobliżu będzie się czaił jakiś lew. Przykłady można łatwo mnożyć. Łatwo się też zapędzić. No bo przecież najłatwiej denerwować ludzi.<br />
<br />
<u>Źródła:</u><br />
<span class="Z3988" title="ctx_ver=Z39.88-2004&rft_val_fmt=info%3Aofi%2Ffmt%3Akev%3Amtx%3Ajournal&rft.jtitle=Proceedings+of+the+National+Academy+of+Sciences&rft_id=info%3Adoi%2F10.1073%2Fpnas.1305191110&rfr_id=info%3Asid%2Fresearchblogging.org&rft.atitle=Trophic+cascade+alters+ecosystem+carbon+exchange&rft.issn=0027-8424&rft.date=2013&rft.volume=&rft.issue=&rft.spage=&rft.epage=&rft.artnum=http%3A%2F%2Fwww.pnas.org%2Fcgi%2Fdoi%2F10.1073%2Fpnas.1305191110&rft.au=Strickland%2C+M.&rft.au=Hawlena%2C+D.&rft.au=Reese%2C+A.&rft.au=Bradford%2C+M.&rft.au=Schmitz%2C+O.&rfe_dat=bpr3.included=1;bpr3.tags=Biology%2CGeosciences%2CEcology+%2F+Conservation">Strickland, M., Hawlena, D., Reese, A., Bradford, M., & Schmitz, O. (2013). Trophic cascade alters ecosystem carbon exchange <span style="font-style: italic;">Proceedings of the National Academy of Sciences</span> DOI: <a href="http://dx.doi.org/10.1073/pnas.1305191110" rev="review">10.1073/pnas.1305191110</a></span><br />
<br />
<span class="Z3988" title="ctx_ver=Z39.88-2004&rft_val_fmt=info%3Aofi%2Ffmt%3Akev%3Amtx%3Ajournal&rft.jtitle=Proceedings+of+the+National+Academy+of+Sciences&rft_id=info%3Adoi%2F10.1073%2Fpnas.1305191110&rfr_id=info%3Asid%2Fresearchblogging.org&rft.atitle=Trophic+cascade+alters+ecosystem+carbon+exchange&rft.issn=0027-8424&rft.date=2013&rft.volume=&rft.issue=&rft.spage=&rft.epage=&rft.artnum=http%3A%2F%2Fwww.pnas.org%2Fcgi%2Fdoi%2F10.1073%2Fpnas.1305191110&rft.au=Strickland%2C+M.&rft.au=Hawlena%2C+D.&rft.au=Reese%2C+A.&rft.au=Bradford%2C+M.&rft.au=Schmitz%2C+O.&rfe_dat=bpr3.included=1;bpr3.tags=Biology%2CGeosciences%2CEcology+%2F+Conservation">Fot. w nagłówku <a href="http://www.flickr.com/photos/53552950@N00/2200852575/">ToniVC</a> via <a href="http://compfight.com/">Compfight</a> <a href="http://creativecommons.org/licenses/by-nc-nd/2.0/">cc</a> </span><br />
<br />Mariusz Kędzierskihttp://www.blogger.com/profile/05888008893664700185noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-7492910745329189765.post-84585393262625693822013-06-20T13:04:00.001+02:002013-06-20T22:39:28.853+02:00Ameryka i Europa znów razem? Tak, za 220 mln lat<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-b4V3nmYDoyU/UcLhErMgAxI/AAAAAAAABug/x62FOEUL5lk/s1600/2198676257_d6f8b999a7.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="228" src="http://2.bp.blogspot.com/-b4V3nmYDoyU/UcLhErMgAxI/AAAAAAAABug/x62FOEUL5lk/s400/2198676257_d6f8b999a7.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Atlantyk ciągle rozszerza się dzięki ryftowi w Grzbiecie Środatlantyckim, a jego brzegi podawane są jako przykład pasywnych krawędzi oceanu. Obie Ameryki odsuwają się od Europy i Afryki ze średnią prędkością 2-3 cm rocznie. Jednocześnie Ameryki najeżdżają na płytę oceaniczną Pacyfiku, która wsuwa się pod nie, na ich zachodnich wybrzeżach. Ta gigantyczna strefa subdukcji odpowiedzialna jest za wypiętrzenie Kordylier amerykańskich (łącznie z Andami). Teoretycznie więc, Atlantyk mógłby rozrastać się aż do momentu skonsumowania Pacyfiku w strefach subdukcji. Wtedy do Ameryki mielibyśmy prawie tak daleko jak do Japonii. Z ostatnich obserwacji wynika jednak, że u wybrzeży Portugalii tworzy się nowa strefa subdkcji, która zacznie konsumować Atlantyk. Europa znów połączy się z Ameryką.</b><br />
<br />
Proces spontanicznego tworzenia się <a href="http://kalcyt.blogspot.com/2011/11/tektonika-i-diamenty-czyli-co-porusza.html">stref subdukcji</a>, czyli miejsc, gdzie jedna płyta litosferyczna wsuwa się pod inną, nie jest do końca poznany. Szczególnie trudno było znaleźć współczesne miejsca, gdzie pasywne krawędzie płyt zamieniałyby się w aktywne. Jednym z miejsc podejrzewanych o zachodzenie takiego procesu były wschodnie wybrzeża Atlantyku w rejonie Cieśniny Gibraltarskiej. Obszar ten jest szczególny, gdyż leży na granicy płyty afrykańskiej i euroazjatyckiej, które zbliżają się do siebie. Efektem zbliżenia jest łańcuch alpejski, ciągnący się od Maroka po Himalaje. Polski odcinek Alpidów to oczywiście Karpaty.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-DPEjDontPXw/UcLct2iv0-I/AAAAAAAABuA/psxmLQEUBbs/s1600/Plate_tectonics_map.gif" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="253" src="http://3.bp.blogspot.com/-DPEjDontPXw/UcLct2iv0-I/AAAAAAAABuA/psxmLQEUBbs/s400/Plate_tectonics_map.gif" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Płyty tektoniczne Ziemi. Zwróć uwagę na pasywne krawędzie Atlantyku oraz nasunięcia w rejonie Gibraltaru (fig. NASA)</td></tr>
</tbody></table>
W przeszłości pomiędzy płytą afrykańską a euroazjatycką rozciągał się tzw. <b>ocean Tetydy</b>, a pozostałością po Tetydzie są dzisiejsze morza, Śródziemne i Czarne oraz wypiętrzone osady morskie Tetydy w postaci wspomnianego już łańcucha Alpidów. Tetyda była też oceanem, po którym przemieszczała się płyta Dekanu, zanim zderzyła się z Azją wypiętrzając Himalaje. Oprócz Dekanu, na obszarze Tetydy znajdowało się mnóstwo innych, pomniejszych płyt kontynentalnych, które wpychały się na płyty afrykańską i euroazjatycką, wraz z zamykaniem się Tetydy.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-NHTnplIIebA/UcMTiZJqkTI/AAAAAAAABuw/ansQcgbcwN4/s1600/F1.large.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="285" src="http://3.bp.blogspot.com/-NHTnplIIebA/UcMTiZJqkTI/AAAAAAAABuw/ansQcgbcwN4/s400/F1.large.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zachodnia część Morza Śródziemnego. Poziome kreski szrafury oznaczają skorupę oceaniczną, pozostałość oceanu Tetydy. Widoczny jest też bardzo wyraźnie wkraczający w Atlantyk nasunięcie łuku Gibraltaru (wg <a href="http://italianjgeo.geoscienceworld.org/content/128/2/527.abstract" target="_blank">Oggiano et al., 2009</a>)</td></tr>
</tbody></table>
Z analiz współczesnych ruchów tektonicznych wynika, że Tetyda wciąż jest jeszcze żywa i wciąż się zamyka. Alpidy nadal wypiętrzają się a płyty afrykańska i euroazjatycka zbliżają się do siebie. Oceaniczna skorupa Tetydy wsuwa się pod obie płyty kontynentalne, Afryki i Eurazji, nasuwając na przedpole wspomniane mikropłyty. Rezultatem tych ruchów są <a href="http://kalcyt.blogspot.com/2011/10/trzesienie-ziemi-w-turcji.html" target="_blank">częste trzęsienia Ziemi, np. w Turcji</a> oraz liczne wulkany na Morzu Śródziemnym. Szczególnym miejscem jest zachodnia część Morza Śródziemnego - <a href="http://en.wikipedia.org/wiki/Alboran_Sea" target="_blank">Morze Alborańskie</a>, gdzie występuje struktura tektoniczna opasująca Góry Betyckie w Hiszpanii, Gibraltar oraz Góry Atlas w Maroku. Wszystkie te górotwory tworzące wygięty ku zachodowi łuk, to efekt nasuwania się bloku alborańskiego Tetydy na Iberię i pn. Afrykę. Mamy zatem miejsce, gdzie jeden z mikrokontynentów Tetydy graniczy z pasywną krawędzią Atlantyku! <b>Jest to tzw. łuk Gibraltaru</b>.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-JZVWdB8kyLI/UcLbid4UBjI/AAAAAAAABtw/JEhYEzMrStM/s1600/iberia.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="248" src="http://2.bp.blogspot.com/-JZVWdB8kyLI/UcLbid4UBjI/AAAAAAAABtw/JEhYEzMrStM/s400/iberia.png" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Scenariusze rozwoju strefy subdukcji w Atlantyku wg Duarte et al. (2013)</td></tr>
</tbody></table>
Aktywność tektoniczna łuku Gibraltaru dała znać o sobie w słynnym trzęsieniu Ziemi, o magnitudzie powyżej 8.5 w skali Richtera, które zrujnowało Lizbonę w 1755 r. Kolejne miało miejsce w 1969 r. Jak się okazuje, związane jest to z <b>migracją łuku Gibraltaru na zachód</b> (Duarte et al., 2013). Ta migracja powoduje nasuwanie się płyty alborańskiej na oceaniczną płytę atlantycką. Innymi słowy, dno Atlantyku schodzi pod łuk Gibraltaru i mamy gotową subdukcję dotąd pasywnej krawędzi Atlantyku. Scenariusze na przyszłość są dwa: w jednym łuk Gibraltaru ekspanduje w stronę Atlantyku, a w drugim, zamiera, lecz na Atlantyku otwiera się nowa strefa subkdukcji. Jest jeszcze trzecie wyjście, kombinacja obu scenariuszy. Tak czy owak, wyliczono, że Iberia może dobić do Ameryki w ciągu najbliżych 220 mln lat, przy założeniu ciągłej subdukcji Atlantyku pod łuk Gibraltaru.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-fjlieDId9EU/UcLfo3624bI/AAAAAAAABuQ/tTK7SVzaVU8/s1600/zFig02tectonicbig.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="297" src="http://3.bp.blogspot.com/-fjlieDId9EU/UcLfo3624bI/AAAAAAAABuQ/tTK7SVzaVU8/s400/zFig02tectonicbig.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Mapa geologiczna regionu alborańskiego - łuku Gibraltaru (wg Calvert et al., 2000)</td></tr>
</tbody></table>
Na zakończenie dodam jeszcze, że cykl powstania-otwierania-ekspansji-zamykania i wypiętrzania oceanu nazywa się cyklem Wilsona i właśnie jesteśmy świadkiem przechodzenia Atlantyku z fazy ekspansji do fazy powolnego zamykania. No chyba, że będzie inaczej, ale <a href="http://kalcyt.blogspot.com/2011/09/nastepna-pangea.html">pogadamy o tym za 220 mln lat</a>.<br />
<br />
<u>Źródła: </u><br />
<span class="Z3988" title="ctx_ver=Z39.88-2004&rft_val_fmt=info%3Aofi%2Ffmt%3Akev%3Amtx%3Ajournal&rft.jtitle=Journal+of+Geophysical+Research&rft_id=info%3Adoi%2F10.1029%2F2000JB900024&rfr_id=info%3Asid%2Fresearchblogging.org&rft.atitle=Geodynamic+evolution+of+the+lithosphere+and+upper+mantle+beneath+the+Alboran+region+of+the+western+Mediterranean%3A+Constraints+from+travel+time+tomography&rft.issn=0148-0227&rft.date=2000&rft.volume=105&rft.issue=B5&rft.spage=10871&rft.epage=&rft.artnum=http%3A%2F%2Fdoi.wiley.com%2F10.1029%2F2000JB900024&rft.au=Calvert%2C+A.&rft.au=Sandvol%2C+E.&rft.au=Seber%2C+D.&rft.au=Barazangi%2C+M.&rft.au=Roecker%2C+S.&rft.au=Mourabit%2C+T.&rft.au=Vidal%2C+F.&rft.au=Alguacil%2C+G.&rft.au=Jabour%2C+N.&rfe_dat=bpr3.included=1;bpr3.tags=Geosciences">Fotografia w nagłówku: Gibraltar Photo Credit: <a href="http://www.flickr.com/photos/8094551@N03/2198676257/">flavijus</a> via <a href="http://compfight.com/">Compfight</a> <a href="http://creativecommons.org/licenses/by-nc-sa/2.0/">cc</a> </span><br />
<br />
<span class="Z3988" title="ctx_ver=Z39.88-2004&rft_val_fmt=info%3Aofi%2Ffmt%3Akev%3Amtx%3Ajournal&rft.jtitle=Journal+of+Geophysical+Research&rft_id=info%3Adoi%2F10.1029%2F2000JB900024&rfr_id=info%3Asid%2Fresearchblogging.org&rft.atitle=Geodynamic+evolution+of+the+lithosphere+and+upper+mantle+beneath+the+Alboran+region+of+the+western+Mediterranean%3A+Constraints+from+travel+time+tomography&rft.issn=0148-0227&rft.date=2000&rft.volume=105&rft.issue=B5&rft.spage=10871&rft.epage=&rft.artnum=http%3A%2F%2Fdoi.wiley.com%2F10.1029%2F2000JB900024&rft.au=Calvert%2C+A.&rft.au=Sandvol%2C+E.&rft.au=Seber%2C+D.&rft.au=Barazangi%2C+M.&rft.au=Roecker%2C+S.&rft.au=Mourabit%2C+T.&rft.au=Vidal%2C+F.&rft.au=Alguacil%2C+G.&rft.au=Jabour%2C+N.&rfe_dat=bpr3.included=1;bpr3.tags=Geosciences">Calvert, A., Sandvol, E., Seber, D., Barazangi, M., Roecker, S., Mourabit, T., Vidal, F., Alguacil, G., & Jabour, N. (2000). Geodynamic evolution of the lithosphere and upper mantle beneath the Alboran region of the western Mediterranean: Constraints from travel time tomography <span style="font-style: italic;">Journal of Geophysical Research, 105</span> (B5) DOI: <a href="http://dx.doi.org/10.1029/2000JB900024" rev="review">10.1029/2000JB900024</a></span><br />
<br />
<span class="Z3988" title="ctx_ver=Z39.88-2004&rft_val_fmt=info%3Aofi%2Ffmt%3Akev%3Amtx%3Ajournal&rft.jtitle=Geology&rft_id=info%3Adoi%2F10.1130%2FG34100.1&rfr_id=info%3Asid%2Fresearchblogging.org&rft.atitle=Are+subduction+zones+invading+the+Atlantic%3F+Evidence+from+the+southwest+Iberia+margin&rft.issn=0091-7613&rft.date=2013&rft.volume=&rft.issue=&rft.spage=&rft.epage=&rft.artnum=http%3A%2F%2Fgeology.gsapubs.org%2Fcgi%2Fdoi%2F10.1130%2FG34100.1&rft.au=Duarte%2C+J.&rft.au=Rosas%2C+F.&rft.au=Terrinha%2C+P.&rft.au=Schellart%2C+W.&rft.au=Boutelier%2C+D.&rft.au=Gutscher%2C+M.&rft.au=Ribeiro%2C+A.&rfe_dat=bpr3.included=1;bpr3.tags=Geosciences%2CPhysics">Duarte, J., Rosas, F., Terrinha, P., Schellart, W., Boutelier, D., Gutscher, M., & Ribeiro, A. (2013). Are subduction zones invading the Atlantic? Evidence from the southwest Iberia margin <span style="font-style: italic;">Geology</span> DOI: <a href="http://dx.doi.org/10.1130/G34100.1" rev="review">10.1130/G34100.1</a></span>Mariusz Kędzierskihttp://www.blogger.com/profile/05888008893664700185noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7492910745329189765.post-18634958493095137852013-06-17T14:50:00.002+02:002013-06-18T15:50:27.755+02:00Dlaczego woda w Chorwacji jest tak czysta?<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMNnVWCFlnhb2GW-4f6aBnXRwVbTuhkyn0uTFWhHHoo7n1A-emj2RN3k0az7k2BVwNFqY0V8Eae41IYXL0yynN8x7yZWgxioyx-dKlbe5nK1LsfhLu3PSwp30JJp459QRZ8w3r7ZZ-vqk/s1600/847252306_c32c4d3cdd.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="267" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMNnVWCFlnhb2GW-4f6aBnXRwVbTuhkyn0uTFWhHHoo7n1A-emj2RN3k0az7k2BVwNFqY0V8Eae41IYXL0yynN8x7yZWgxioyx-dKlbe5nK1LsfhLu3PSwp30JJp459QRZ8w3r7ZZ-vqk/s400/847252306_c32c4d3cdd.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Wody chorwackiego wybrzeża słyną ze swej przejrzystości. Każdy kto przybył tam pierwszy raz nie może nadziwić się, że woda w morzu może być tak czysta. A kto choć raz spróbował tam nurkowania, ten nie zapomni podwodnych wrażeń do końca życia. Chorwacja jest pod tym względem wyjątkiem, nie tylko w skali Adriatyku, ale także w skali Europy czy nawet świata. Dlaczego jednak włoskie wybrzeże po drugiej stronie Adriatyku już nie ma tak przezroczystej wody? Wszystko dzięki bardzo niskiej produkcji organicznej w toni wodnej, odpowiedniej szerokości geograficznej oraz typowi wybrzeża. </b><br />
<br />
Woda w Morzu Śródziemnym jest słona, o wiele bardziej słona niż w Bałtyku. Mało tego, <b>Morze Śródziemne należy do najbardziej zasolonych mórz świata</b> (nie wliczam tu oczywiście słonych jezior nazywanych morzami, np. Morze Martwe). Średnie zasolenie mórz na świecie wynosi ok. 3.5%, tymczasem w Morzu Śródziemnym sięga 4.0%. I to właśnie południowa część Adriatyku jest jedną z najbardziej zasolonych części Morza Śródziemnego. Nieco bardziej zasolone jest tylko miejscami Morze Czerwone (do 4.1%). Dla porównania - <a href="http://kalcyt.blogspot.com/2012/05/dlaczego-latem-woda-nad-batykiem-jest.html">woda powierzchniowa w Bałtyku</a> ma ok. 1% soli, a w Zatoce Botnickiej zaledwie 0.5%. Oczywiście, w takiej bardzo słonej wodzie Morza Śródziemnego żyją różne organizmy tolerujące wysokie zasolenie (euhaloby) i samo zasolenie nie jest wyłącznym powodem czystości wód chorwackiego wybrzeża. Powodem jest wysoka temperatura słonych wód powierzchniowych i związana z nią cyrkulacja tychże wód.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjeGQdFdWWy676XNIR7TkeLZHQzw0Wjy6hRKsAhw3HLDDescSvqh-GR8MnnK97lHJLNPApSfbW8Yt9eP8b4ojnJgqfP4kths0FM2PB0LtDZWUgKlBXkz-URm0CM_GhPPKaRFCbkpL51QZc/s1600/PAR_ARV11FD_ann_PSAL_0010.png_image_node_full.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="250" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjeGQdFdWWy676XNIR7TkeLZHQzw0Wjy6hRKsAhw3HLDDescSvqh-GR8MnnK97lHJLNPApSfbW8Yt9eP8b4ojnJgqfP4kths0FM2PB0LtDZWUgKlBXkz-URm0CM_GhPPKaRFCbkpL51QZc/s400/PAR_ARV11FD_ann_PSAL_0010.png_image_node_full.png" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zasolenie oceanów - Morze Śródziemne jest jednym z najbardziej zasolonych mórz świata (bordowe kolory na skali po prawej) (fig. NASA)</td></tr>
</tbody></table>
Woda w Morzu Śródziemnym nagrzewa się bardzo mocno. We wschodniej, lewantyńskiej części Morza, temperatura wody na powierzchni przekracza 30<sup>o</sup>C. Tak wysoka temperatura powoduje, że woda odparowywuje a zasolenie wzrasta. Teoretycznie, słona, cięższa woda powinna opadać na dno, wywołując pionowe mieszanie się wód (<a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Cyrkulacja_termohalinowa" target="_blank">cyrkulacja termohalinowa</a>), ale ciężar słonej powierzchniowej wody w Morzu Śródziemnym kompensowany jest przez jej wysoką temperaturę. Ta <b>słona, gorąca woda utrzymuje się na powierzchni, rozprzestrzeniając się po całym basenie</b>. Przypowierzchniowa, bardzo słona woda dość szybko staje się jałowa, pozbawiona składników pokarmownych. Po pierwsze, dlatego, że brak jest dostawy tych składników z wód dennych (brak mieszania się wód), a po drugie, do Basenu Lewantyńskiego wpływa w zasadzie jedna duża rzeka - Nil. Ale Nil nie niesie ze sobą zbyt wielu składników pokarmowych, szczególnie od czasu wybudowania <a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Wysoka_Tama" target="_blank">tamy w Asuanie</a>. Zasadniczo, Nil nie użyźnia w żaden sposób wód Morza Śródziemnego. Wschodnie części Morza Śródziemnego wyróżniają się prawie zupełnym brakiem pierwotnej produkcji organicznej.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-XjM0VnAM6fI/Ub7_Oai0LVI/AAAAAAAABss/Jkv79jcOMiY/s1600/modis_npp_2002_350.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-XjM0VnAM6fI/Ub7_Oai0LVI/AAAAAAAABss/Jkv79jcOMiY/s1600/modis_npp_2002_350.jpg" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Produkcja organiczna w Basenie Lewantyńskim jest prawie na poziomie pustyni (fig. NASA)</td></tr>
</tbody></table>
Te słone, <b>skąpożywne (oligotroficzne) wody Basenu Lewantyńskiego</b> wpływają do Adriatyku. Układ prądów sprawia, że płyną one na północ wzdłuż wybrzeża chorwackiego, z czasem ochładzając się i grzęznąc dopiero w okolicach Wenecji. Tutaj, schłodzone wody denne spływają ku południowi, wzdłuż wybrzeża adriatyckiego Włoch, razem z wodami odprowadzanymi przez Pad - jedyną większą rzekę Adriatyku. To właśnie <b>wzdłuż włoskiego wybrzeża dochodzi do mieszania wód i wzbogacania wody morskiej w składniki pokarmowe</b>, co owocuje wyższą produkcją organiczną. Jednym z dodatkowych czynników prowadzących do mieszania wód (pogrążania słonej wody lewantyńskiej) są zimne wiatry wiejące zimą od strony lądy. W Chorwacji wiatr ten nazywa się bora. Bora chłodzi wody powierzchniowe, które jednak wypływają z Adriatyku wzdłuż włoskiego wybrzeża.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-LU5ZzFdG9H8/Ub78RaMEUbI/AAAAAAAABsM/JAatOTJ-WqQ/s1600/Adriatic_Sea_Currents_2.svg.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="155" src="http://3.bp.blogspot.com/-LU5ZzFdG9H8/Ub78RaMEUbI/AAAAAAAABsM/JAatOTJ-WqQ/s400/Adriatic_Sea_Currents_2.svg.png" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Układ prądów w Adriatyku. Czerwone strzałki to ciepłe, słone wody powierzchniowe; niebieskie, zimniejsze wody denne. Jak widać, słone wody powierzchniowe, pozbawione składników odżywczych płyną na północ wzdłuż wybrzeża chorwackiego. Schłodzone, wracają wzdłuz włoskiego wybrzeża (fig. <a href="http://en.wikipedia.org/wiki/File:Adriatic_Sea_Currents_2.svg">Tomobe03</a> CC-SA)</td></tr>
</tbody></table>
Oczywiście wody oligotroficzne są bardziej przejrzyste od <a href="http://kalcyt.blogspot.com/2012/08/zakwity-sinic-w-batyku-skad-sie-biora-i.html">wód z wyższą produkcją organiczną</a>, np. mezotroficznych. W przypadku Basenu Lewantyńskiego, produkcja organiczna jest tak mała, że mówi się nawet o superoligotrofii. Stąd taka czysta, przejrzysta woda. To mniej więcej tak jak porównanie widoczności na pustyni podczas słonecznej pogody, do widoczności w dżungli.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-7iwDQWaZbNc/Ub77sQeCVLI/AAAAAAAABsE/IryI2g764rY/s1600/Spring_Runoff_in_the_Adriatic_Sea.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="400" src="http://1.bp.blogspot.com/-7iwDQWaZbNc/Ub77sQeCVLI/AAAAAAAABsE/IryI2g764rY/s400/Spring_Runoff_in_the_Adriatic_Sea.jpg" width="300" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Porównanie produktywności w Adriatyku na włoskim i chorwackim wybrzeżu (im ciemniejszy granat, tym mniej chlorofilu w wodzie) (fot. NASA, domena publiczna)</td></tr>
</tbody></table>
Pozostaje jeszcze kwestia rodzaju wybrzeża. Chorwacja ma skaliste wybrzeże, pozbawione bogatej szaty roślinnej i przy okazji pozbawione gleb. Z takiej nagiej skały niewiele może zostać spłukane czy też wywiane do wody. Odwrotnie jest po włoskiej stronie, gdzie z lądu wypłukiwane i wywiewane są składniki gleby, które użyźniają wody powierzchniowe, umożliwiając fitoplanktonowi rozwój, a wraz z nim kolejnym oragnizmom w łańcuchu pokarmowym. <br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdHEiKpEKM4IPFxglmMi20o6yuwY3D2JCoP-bEqGnJVox-TDgRTYrhCeJLRt-km1b09EFYkt7YwZVIrPfMUJ1mRjq31xhzTKU-cwG__5MRhTWmw6VDTrYKf745PP-XkmPxOQZJGI-6AJE/s1600/map_annuelle.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdHEiKpEKM4IPFxglmMi20o6yuwY3D2JCoP-bEqGnJVox-TDgRTYrhCeJLRt-km1b09EFYkt7YwZVIrPfMUJ1mRjq31xhzTKU-cwG__5MRhTWmw6VDTrYKf745PP-XkmPxOQZJGI-6AJE/s400/map_annuelle.jpg" width="303" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Roczny poziom produkcji organicznej w Morzu Śródziemnym. We wschodniej części (Basenie Lewantyńskim) produkcja pierwotna jest niewiele większa od zera, pomimo delty Nilu w pobliżu (fig. Antoine et al., 1995).</td></tr>
</tbody></table>
No i na koniec, pozostaje do omówienia działalność człowieka, główne źródło zanieczyszczeń. Wybrzeże dalmatyńskie ma pod tym względem szczęście. Obecnie prawie cały przemysł Chorwacji znajduje się na północy kraju, w Slawonii czy okolicach Zagrzebia. A to już dorzecze Dunaju, który spływa do Morza Czarnego.<br />
<br />
<u>Źródła:</u><br />
<a href="http://www.falw.vu/~merf/home.htm" target="_blank">MERF (Marine Fertilization)</a><br />
Antoine<a href="http://www.blogger.com/null" name="Antoine"></a>, D., Morel, A. and André, J.M.,
<a href="http://onlinelibrary.wiley.com/doi/10.1029/95JC00466/abstract" target="_blank">Algal pigment distribution and primary production in the Eastern Mediterranean as derived from Coastal Zone Color Scanner observations</a>.
Journal of Geophysical Research., 100: 16193-16209,1995.<br />
Nagłówek: Photo Credit: <a href="http://www.flickr.com/photos/7200789@N06/847252306/">Let Ideas Compete</a> via <a href="http://compfight.com/">Compfight</a> <a href="http://creativecommons.org/licenses/by-nc-nd/2.0/">cc</a> Mariusz Kędzierskihttp://www.blogger.com/profile/05888008893664700185noreply@blogger.com46tag:blogger.com,1999:blog-7492910745329189765.post-72134667071828740072013-06-01T14:28:00.001+02:002013-06-01T21:57:07.901+02:00Mamy płynną krew mamuta - czy aby naprawdę?<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-2QH9jHarZNw/UannNB03PyI/AAAAAAAABlA/za2y1f7TzPk/s1600/insdie+blood+2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="266" src="http://4.bp.blogspot.com/-2QH9jHarZNw/UannNB03PyI/AAAAAAAABlA/za2y1f7TzPk/s400/insdie+blood+2.jpg" width="400" /></a></div>
<b><a href="http://www.polskieradio.pl/23/3/Artykul/855920,Rosjanie-maja-krew-mamuta-Sklonuja-go" target="_blank">Mamy fiolkę z krwią mamuta</a>! Taka sensacyjna wiadomość obiegła niedawno serwisy światowe. Krew zdobyli rosyjscy polarnicy, którzy na początku maja 2013 r. wydobyli z wiecznej zmarzliny w Jakucji samicę mamuta. Samica zginęła w wieku około 50-60 lat mniej więcej 10 do 15 tysięcy lat temu. To niesamowite, że krew w stanie płynnym przetrwała tyle lat. Rosjanie twierdzą, że widocznie mamuty wytwarzały dotąd nieznane składniki krwi zapobiegające jej zamarznięciu. Oczywiście, płynna próbka krwi zbliża rosyjskich uczonych do szans sklonowania mamuta, o czym media też zdążyły napomknąć. Ale czy naprawdę?</b><br />
<br />
Doniesienia o syberyjskich mamutach stosunkowo często pojawiają się mediach. W końcu to na Syberii właśnie mamuty żyły najdłużej. Ostatnie osobniki tych <a href="http://kalcyt.blogspot.com/2012/05/ekstremalnie-miniaturowe-mamuty-z-krety.html">włochatych słoniowatych</a> żyły na Wyspie Wrangla, u syberyjskich brzegów Oceanu Arktycznego jeszcze około 4 tys. lat temu. Spotkałem się też z informacjami, że <b>więźniowie gułagów żywili się mięsem mamutów</b> wydobywanych z wiecznej zmarzliny. A Jacek Hugo-Bader, jeśli dobrze pamiętam, w <i>Dziennikach kołymskich</i> opisał swoje wrażenia z konsumpcji mięsa nosorożca włochatego, przyrządzonego przez jedną z gospodyń na Kołymie. Wynikało z opisu, że dla miejscowych to normalka. Jak nie ma co jeść, to idą do ogródka, nakopać mamutów. Nie pamiętam jednak, by Hugo-Bader wspominał czy befsztyk był krwisty.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-a9BSZJVOHSU/UannbMtptnI/AAAAAAAABlI/ScG8InGt0oU/s1600/information_items_976.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="255" src="http://1.bp.blogspot.com/-a9BSZJVOHSU/UannbMtptnI/AAAAAAAABlI/ScG8InGt0oU/s400/information_items_976.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ciało samicy mamuta znalezione w maju 2013 roku w Jakucji.</td></tr>
</tbody></table>
Opublikowane przez Rosjan zdjęcia rzeczywiście przypominają ochłapy mięsa wyciągnięte z zamrażarki. Sensacyjne jest jednak to, że po przekrojeniu <b>wypłynęła z nich krew, pomimo ujemnej temperatury</b>. Było wtedy -10<sup>o</sup>C. Rosjanie stwierdzili, że taki stan zachowania krwi umożliwi im odnalezienie w niej <a href="http://edition.cnn.com/2013/05/30/world/asia/siberia-mammoth-blood-discovery" target="_blank">żywych komórek mamut</a>a. To by było naprawdę coś! Ale czy to możliwe - krew w stanie płynnym sprzed 10 tys. lat z żywymi komórkami?<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-BARHIeNRXeM/Uannn6VcjjI/AAAAAAAABlQ/qRj-qpNwHLE/s1600/inside+muscles+two+pieces.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="266" src="http://2.bp.blogspot.com/-BARHIeNRXeM/Uannn6VcjjI/AAAAAAAABlQ/qRj-qpNwHLE/s400/inside+muscles+two+pieces.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Przekroje tkanki mamuta wyglądają jak mięso z zmarażarki. To z nich wypłynął czerwony płyn, obwieszczony jak krew.</td></tr>
</tbody></table>
Redaktorzy <i>American Scientific </i>też zwątpili.<i> </i>Zapytali specjalistów niezaangażowanych bezpośrednio w znalezisko, co sądzą o krwi mamuta syberyjskiego. Daniel Fischer z University of Chicago pisze tak (w wolnym tłumaczeniu):<br />
<blockquote class="tr_bq">
Sensacyjna informacja może być efektem niezręcznego tłumaczenia oraz braku zgrania pomiędzy reporterami i naukowcami. Np. to nie jest pierwsza samica mamuta znaleziona z miękkimi tkankami. Poza tym, mówiąc o "żywych komórkach" naukowcy mieli zapewne na myśli komórki z zachowanym DNA, które można byłoby wykorzystać do klonowania. Ponadto, nie sądzę, aby jakakolwiek krew mamuta nadawała się do klonowania. Znalezione w niej DNA jest zbyt zniszczone (pofragmentowane). Prawdopodobnie Rosjanie chcą pokazać DNA, które byłoby bliskie kryterium klonowalności. [..] W tej chwili trudno powiedzieć, co znaleziono. Czy to jest krew, czy jakaś inna substancja. Z pewnością jest to interesujące, ale na rezultaty musimy poczekać.</blockquote>
Inni naukowcy indagowani przez redakcję <i>American Scientific</i><i> </i>podchodzili z podobną rezerwą do mamuciej krwi. <b>To, że wypłynęło coś czerwonego z mamuta, nie oznacza, że to krew</b>. Podobnie z odpornością na zamrożenie. Normalnie krew zamarza w temperaturze około -0.6<sup>o</sup>C. Znaleziony płyn nie zamarzł w -17<sup>o</sup>C. Ale jest też sporo współczensych organizmów, które potrafią chronić się przed niskimi temperaturami. Wiele bezkręgowców i niektóre kręgowce poprzez ekspresję peptydów i glikoprotein osiągają znaczne obniżenie punktu zamarzania płynów ustrojowych. Gdyby mamuty dokonywały tego w podobny sposób, byłby to faktycznie jedyny wśród ssaków przykład. Eksperci <i><i>American Scientific</i> </i>wątpią jednak, aby krew o temperaturze -17<sup>o</sup>C była w stanie krążyć w żyłach mamuta. Czy można w takim przypadku mówić w ogóle o stałocieplności?<br />
<br />
News z CNN - uwaga, krew:)<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<object classid="clsid:D27CDB6E-AE6D-11cf-96B8-444553540000" height="234" id="ep_834" width="416"><param name="allowfullscreen" value="true" /><param name="allowscriptaccess" value="always" /><param name="wmode" value="transparent" /><param name="movie" value="http://i.cdn.turner.com/cnn/.element/apps/cvp/3.0/swf/cnn_embed_2x_container.swf?site=cnn&profile=desktop&context=embed&videoId=us/2013/05/30/vo-wooly-mammoth-blood-found.hln&contentId=us/2013/05/30/vo-wooly-mammoth-blood-found.hln" /><param name="bgcolor" value="#000000" /><embed src="http://i.cdn.turner.com/cnn/.element/apps/cvp/3.0/swf/cnn_embed_2x_container.swf?site=cnn&profile=desktop&context=embed&videoId=us/2013/05/30/vo-wooly-mammoth-blood-found.hln&contentId=us/2013/05/30/vo-wooly-mammoth-blood-found.hln" type="application/x-shockwave-flash" bgcolor="#000000" allowfullscreen="true" allowscriptaccess="always" width="416" wmode="transparent" height="234"></embed></object>
</div>
<br />
Tomasz Rożek też wątpi<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/I1-d0VtiIY8?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<u><br /></u>
<br />
<u>Źródła:</u><br />
Wong, K. 2013. Can mammoth carcass really preserve flowing blood and possibly live cells? <i>Nature </i><a href="http://www.nature.com/news/can-a-mammoth-carcass-really-preserve-flowing-blood-and-possibly-live-cells-1.13103" target="_blank"><abbr title="Digital Object Identifier">doi</abbr>:10.1038/nature.2013.13103</a><br />
<br />
Zdjęcia pochodzą z serwisu <a href="http://siberiantimes.com/science/casestudy/news/exclusive-the-first-pictures-of-blood-from-a-10000-year-old-siberian-woolly-mammoth/" target="_blank"><i>Siberian Times</i></a> fot. Semyon GrigorievMariusz Kędzierskihttp://www.blogger.com/profile/05888008893664700185noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7492910745329189765.post-18093481024296512532013-05-30T20:23:00.000+02:002013-05-30T20:53:47.252+02:00Dlaczego baloniki wypełnione helem są takie drogie?<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-scY1cFGmtJ8/UaeYC7gGA9I/AAAAAAAABkw/031gyaNFqb8/s1600/6225856267_cc0720ff11.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="266" src="http://4.bp.blogspot.com/-scY1cFGmtJ8/UaeYC7gGA9I/AAAAAAAABkw/031gyaNFqb8/s400/6225856267_cc0720ff11.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Hel jest, drugim po wodorze, najliczniej występującym we Wszechświecie pierwiastkiem. Niestety, zasoby ziemskie w żaden sposób nie odzwierciedlają tej proporcji. Helu na Ziemi jest bardzo mało a będzie coraz mniej. Hel tracony jest bezpowrotnie i nie ma możliwości odzyskiwania helu już raz wykorzystanego. Ulatuje do atmosfery, a potem w kosmos. Baloniki z helem są drogie, a będą jeszcze droższe lub znikną na zawsze z jarmarków świątecznych. Na szczęście dla nas Polska jest helowym mocarstwem - na razie.</b><br />
<br />
Obecnie hel pozyskiwany jest głównie jako produkt uboczny przy oczyszczaniu gazu ziemnego. I tak się szczęśliwie składa, że hel w skorupie ziemskiej skoncentrowany jest głównie właśnie w pobliżu złóż gazu ziemnego. Dlaczego szczęśliwie? Dlatego, że <b>średnie stężenie helu w skorupie jest bardzo małe</b>. Trudno je wyrazić nawet w skali ppb (ang. <i>part per billion</i>) czyli w liczbie atomów helu na miliard wszystkich. Innymi słowy, średnia zawartość helu to wartości rzędu 0.0000001% składu skorupy ziemskiej. Jak widać mało, a nawet bardzo mało. W atmosferze ziemskiej jest go nieco więcej bo stężenie sięga 5.2 ppm czyli około 5 atomów na milion wszystkich. Jednak wykorzystanie tego źródła helu jest problematyczne. Ponadto, hel bardzo trudno wchodzi w jakiekolwiek związki i, jak to się mówi, jest bardzo lotny.<br />
<br />
Ta jego przysłowiowa lotność i brak związków powoduje, że chętnie ulatuje z atmosfery w kosmos. Ziemia pozbywa się helu o wiele szybciej niż wodoru, gdyż ten ostatni uwięziony jest np. parze wodnej. Najszybciej odgazowanie atmosfery i ulatywanie helu w kosmos odbywa się w pobliżu biegunów, gdzie linie pola magnetycznego Ziemi są bardzo wydłużone, a część z nich jest otwarta, co pozwala helowi opuścić ziemskie pole grawitacyjne, szczególnie dzięki tzw. wiatrowi słonecznemu.<br />
<br />
Jak już wspomniałem,<b> hel związany jest głównie ze złożami gazu ziemnego</b>, ale nie wszystkie jego pokłady zawierają dostateczne ilości helu. Jedynie kilka krajów na świecie ma złoża, z których opłaca się ekstrahować hel. Zdecydowanym potentatem są Stany Zjednoczone. Allah nie poskąpił także helu Katarowi i Algierii, ale Polska jest na czwartym miejscu (!) w produkcji helu na świecie. W tej chwili jesteśmy jedynym krajem Unii Europejskiej, który dostarcza komercyjnych ilości helu na rynki światowe. Hel to polski hit eksportowy.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-Kr4O_UexBDY/UaeT3QGmmUI/AAAAAAAABkU/GASc7pGI2TM/s1600/Helium-map.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="285" src="http://4.bp.blogspot.com/-Kr4O_UexBDY/UaeT3QGmmUI/AAAAAAAABkU/GASc7pGI2TM/s400/Helium-map.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Główni producenci helu na świecie (na wykresie ceny helu) (Peplow, 2013)</td></tr>
</tbody></table>
Oczyszczaniem gazu ziemnego i pozyskiwaniem z niego helu zajmuje się <a href="http://www.odolanow.pgnig.pl/odolanow" target="_blank">oddział PGNiG w Odolanowie</a>. Wykorzystuje się tam zaazotowany gaz ziemny wydobywany ze złóż rozmieszczonych na Niżu Polskim, głównie w województwie wielkopolskim czy lubuskim. Zawartość helu w tych złożach wynosi 0.3% do 0.4%. <b>Zasobność polskich złóż helu szacowana jest na około 30 mln m<sup>3</sup>, a produkcja wynosi obecnie 3 mln m<sup>3 </sup></b>rocznie. Dla porównania Algieria ma ponad 8 mld m<sup>3</sup> zasobów przy rocznej produkcji rzędu 20 mln m<sup>3</sup>. Katar odpowiednio ponad 10 mld m<sup>3</sup> zasobów i 15 mln m<sup>3</sup> produkcji rocznej. Z kolei USA mają 20.6 mld m<sup>3</sup> zasobów przy rocznej produkcji rzędu 75 mln m<sup>3</sup>. Pozostaje jeszcze Rosja, której zasoby szacuje się na 6.8 mld m<sup>3</sup>.<br />
<br />
Przez wiele lat problem wydobycia helu nie istniał, bo USA od lat 60-tych gromadziły potężne ilości tego gazu w podziemnych zbiornikach w Teksasie. Do 1970 r. udało się wtłoczyć pod ziemię 1.2 mld m<sup>3</sup> helu. Jak widać, 40 razy więcej niż wynoszą polskie zasoby. Ale zbiornik jest już w połowie opróżniony, a światowy apetyt na hel stale rośnie. W tej chwili helu w USA starczy na cztery lata światowej produkcji na obecnym poziomie. Amerykanie zaczynają się rozglądać za dalszymi źródłami. Teoretycznie helu na Ziemi powinno być jeszcze na kolejnych 200-300 lat, ale złoża skupione są tylko w kilku miejscach na świecie. Dlaczego?<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-IFSc9xNx--A/UaeUzOLjiZI/AAAAAAAABkg/XmPz5C2aA-4/s1600/helium.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-IFSc9xNx--A/UaeUzOLjiZI/AAAAAAAABkg/XmPz5C2aA-4/s1600/helium.jpg" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Procentowe zużycie helu oraz główni producenci, w tym Odolanów (wg <a href="http://news.nationalpost.com/2012/06/22/the-cost-of-funny-voices-helium-shortage-sends-prices-soaring/" target="_blank">National Post</a>)</td></tr>
</tbody></table>
Skupienie złóż helu w kilku tylko miejscach związane jest to z pochodzeniem helu ziemskiego. Około 95% tego pierwiastka jest wynikiem rozpadu promieniotwórczego uranu i toru w skorupie ziemskiej. Głównie udział w wytwarzaniu helu biorą izotopy <sup>238</sup>U i <sup>232</sup>Th, które rozpadają się do stabilnych izotopów ołowiu. Większość helu ulega podczas reakcji dyfuzji do atmosfery i dalej w przestrzeń kosmiczną. Tylko niewielka część zatrzymywana jest w nieprzepuszczalnych warstwach skorupy, w tym w złożach zawierających metan. Na podstawie obecnego stężenia izotopów uranu i toru w skorupie ziemskiej oraz porównując czas ich połowicznego rozpadu ze stężeniem helu w atmosferze wyliczono, że <b>Ziemia utraciła w ciągu 4 mld lat swej historii 10<sup>14</sup> ton helu</b>. Czyli na Ziemi pozostała jedynie 10<sup>-7</sup> część helu jaki wytworzył się na Ziemi od początku jej istnienia. Ponieważ reakcja rozpadu trwa także dziś, hel nadal jest wytwarzany. Szacuje się, że jest tego około 3x10<sup>3</sup> tony helu rocznie. Niewiele. Poza tym wspomniane izotopu uranu i toru rozsiane są po różnych minerałach i nie możliwości jakiejkolwiek koncentracji tych minerałów w celach komercyjnych. Dlatego też złoża gazu ziemnego z helem pozostają jedynym źródłem helu.<br />
<br />
Po co nam hel? Oczywiście hel nie jest używany tylko do wypełniania baloników. <b>Hel jest niezastąpiony do wytwarzania bardzo niskich temperatur</b>, np. do chłodzenia nadprzewodników. Używają go także nurkowie, jako mieszankę do oddychania. Ponieważ hel nie był gazem wybuchowym stosowano go do wypełniania sterowców lub balonów. Procentowo wygląda to tak: chłodzenie (kriogenika) zużywa 32% helu; czyszczenie ciśnieniowe - 18%; spawanie (w osłonie helowej) - 13%; wyszukiwanie przecieków - 4%; mieszanka oddechowa - 2%; inne (w tym dziecięce baloniki) - 13%!<br />
<br />
Teraz chyba łatwiej wysupłać z kieszeni 20 złotych na balonik helowy dla dziecka.<br />
<br />
<u>Źródła:</u><br />
Bradshaw, A.M. & Hamacher, T., 2013. Nuclear Fusion and the helium supply problem. <i>Fusion Engineering and Design</i>.<br />
Peplow, M., 2013. US bill would keep helium store afloat. <i>Nature</i> 497: 168-169.<br />
<br />
Zdjęcie w nagłówku Photo Credit: <a href="http://www.flickr.com/photos/26163150@N06/6225856267/">elgourmet</a> via <a href="http://compfight.com/">Compfight</a> <a href="http://creativecommons.org/licenses/by-nc/2.0/">cc</a>Mariusz Kędzierskihttp://www.blogger.com/profile/05888008893664700185noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-7492910745329189765.post-10823658551249572932013-05-12T17:51:00.001+02:002013-05-12T19:08:59.897+02:00Yersinia pestis udaremniła odbudowę Cesarstwa Rzymskiego<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-7y5eA4kalgU/UY-xBxI3tqI/AAAAAAAABiw/TtLyXPMcbkU/s1600/468788014_bb1c4cdeae.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="298" src="http://4.bp.blogspot.com/-7y5eA4kalgU/UY-xBxI3tqI/AAAAAAAABiw/TtLyXPMcbkU/s400/468788014_bb1c4cdeae.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Dżuma, która zdziesiątkowała Cesarstwo Bizantyńskie za czasów cesarza Justyniana spowodowana była przez <a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Pa%C5%82eczka_d%C5%BCumy" target="_blank">bakterię <i>Yersinia pestis</i></a>. Tak wynika z analizy szkieletów ofiar tej epidemii z VI w., w których znaleziono DNA tej Gram ujemnej bakterii. Co prawda, już wcześniej podejrzewano, że to właśnie jersinia jest odpowiedzialna za dżumę Justyniana, ale teraz mamy dowody wprost. Natomiast nowym faktem, który może zmienić interpretację źródła justuniańskiej dżumy, jest jej pochodzenie. Pałeczki jersinii pochodziły z Azji. Prawdopodobnie była to odmiana wyjściowa do </b><b>mongolskiej </b><b>jersinii z XIV w.</b><br />
<br />
<a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/D%C5%BCuma_Justyniana" target="_blank">Dżuma Justyniana</a> należy do 10 największych plag, które nawiedziły ludzkość. Epidemia czarnej śmierci przypadła akurat w okresie, kiedy cesarz Bizancjum <a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Justynian_I_Wielki" target="_blank">Justynian I Wielki</a> odbijał z rąk plemion germańskich Italię. W roku 541 n.e. Imperium Bizantyńskie miało szansę na odbudowę Cesarstwa Rzymskiego w dawnych granicach, łącznie z prowincjami zachodniorzymskimi. Jednak dżuma, która nawiedziła Konstantynopol zdziesiątkowała jego ludność, zabijając po kilka tysięcy osób dziennie w samej tylko stolicy. W 543 r. dżuma Justyniana sięgała już granicy francusko-niemieckiej. Justynianowi, który o mały włos sam nie padł ofiarą dżumy, nie udało się utrzymać władzy w prowincjach zachodniorzymskich. <b>Dżuma wdarła się do Europy</b>, a Italia najechana przez Longobardów podzielona została na niewielkie królestwa. <br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhf3qaGEASk5VxmlYG_9phD-5rPtM9TIE5qn9wooFiHmurrjCGi-WUbMW1pQY98XhtHB8_Kb0_W1UUZvdNAjCW-LYmi1YMimQ14mrmRXTWhljWGLsmPncZbOaSdtHYiL6-RCs9uW8iQDK8/s1600/240945357_4a518f1fe9.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="217" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhf3qaGEASk5VxmlYG_9phD-5rPtM9TIE5qn9wooFiHmurrjCGi-WUbMW1pQY98XhtHB8_Kb0_W1UUZvdNAjCW-LYmi1YMimQ14mrmRXTWhljWGLsmPncZbOaSdtHYiL6-RCs9uW8iQDK8/s400/240945357_4a518f1fe9.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Justynian I Wielki - cesarz Bizancjum uznany za świętego obrządku wschodniego. Tu na mozaice z kościoła w Rawennie (fot. <a href="http://www.flickr.com/photos/sebastiagiralt/240945357/sizes/m/in/photostream/" target="_blank">Sebastia Giralt</a>).</td></tr>
</tbody></table>
Szacuje się, że epidemia dżumy, która w granicach starożytnego Rzymu trwała do połowy VIII w. pochłonęła ponad połowę jej populacji ludzkiej. Europa zmieniła swe oblicze, w jej sercu pojawiły się ludy, które wcześniej były na jej obrzeżu. Zbieżność dat dżumy Justyniania i czasu występowania tzw. pustki osadniczej na ziemiach polskich jest uderzająca. W osadach badanych przez archeologów notuje się brak wartsw kulturowych związanych z osadnictwem w okresie od ok. 450 do 650 r. n.e. Bezpośrednią przyczyną był najazd Hunów i wojny w imperium Hunów po śmierci Atylli, ale te 200 lat pustki mogło być również spowodowane szalejącą w Europie czarną śmiercią. Na wyludnione tereny wkroczyły plemiona słowiańskie a osłabione Bizancjum nie było w stanie powstrzymać ich pochodu przez Bałkany.<br />
<br />
Nowe dane uzyskane z analizy szczątków ludzkich potwierdzają, że dżuma związana była z Gram ujemną pałeczką<i> Yersinia pestis</i> (<a href="http://www.plospathogens.org/article/info%3Adoi%2F10.1371%2Fjournal.ppat.1003349" target="_blank">Harbeck et al., 2013</a>). Ponadto szczegółowa analiza DNA doprowadziła do wniosku, że starożytna <b>jersinia pochodziła z Azji</b>, a nie, jak wcześniej sugerowano, z Afryki. Azjatycka odmiana jersinii odpowiada także za epidemie dżumy z czasów najazdów mongolskich w XIV w. oraz XIX-XX w. epidemii, która rozpoczęła się w Chinach w 1850 r. <br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-9UZ8wR9i_ms/UY-tRcXX0KI/AAAAAAAABig/wezQc2qIE18/s1600/journal.ppat.1003349.g001.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="361" src="http://4.bp.blogspot.com/-9UZ8wR9i_ms/UY-tRcXX0KI/AAAAAAAABig/wezQc2qIE18/s400/journal.ppat.1003349.g001.png" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pozycja jersini z dżumy Justyniana na drzewie filogenetycznym (niebieski kwadracik). Żółte kwadraciki, to pozycja filogenetyczna jersini z dżumy XIV-wiecznej. Skróty: ANT-antiqua; MED-mediaevalis; ORI-orientalis oznaczają współcześnie wyróżniane typu pałeczek dżumy (wg <a href="http://www.plospathogens.org/article/info%3Adoi%2F10.1371%2Fjournal.ppat.1003349" target="_blank">Harbeck et al., 2013</a>)</td></tr>
</tbody></table>
DNA jersini otrzymano metodą <a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Reakcja_%C5%82a%C5%84cuchowa_polimerazy" target="_blank">reakcji łańcuchowej polimerazy</a> (PCR). Dzięki temu ustalono genotyp pałeczki <i>Y. pestis</i> obecnej w szkieletach z czasów Justyniana. Z analizy filogenetycznej wynika, że bakteria należy do wczesnej linii rozwojowej jersini,<i> </i>która odpowiada również za epidemię XIV w. zaliczanej do typu <i>antiqua.</i><br />
<br />
Zanim dopadnie nas kolejna epidemia dżumy, warto pamiętać, że jersinia to nie tylko pałeczki dżumy. W Polsce można się zakazić <i>Yersinia enterocolitica</i>, która bywa w mięsie wieprzowym. Coraz częściej dochodzi do zakażeń tą bakterią, które mogą prowadzić do <a href="http://kalcyt.blogspot.com/2013/02/kopalny-reumatyzm.html">przewlekłych chorób autoimmunologicznych</a>. Bakteria ta jest tym bardziej groźna, że póki co, w <b>Polsce nie ma obowiązku badania mięsa na obecność jersinii</b>. Bodaj wszystkie gatunki <i>Yersinia </i>wytrzymują niskie temperatury, a nawet zamrażanie. Jedynym sposobem żeby je zabić jest dostatecznie wysoka temperatura podczas długotrwałego gotowania lub smażenia.<br />
<br />
<u>Źródła:</u><br />
<span class="Z3988" title="ctx_ver=Z39.88-2004&rft_val_fmt=info%3Aofi%2Ffmt%3Akev%3Amtx%3Ajournal&rft.jtitle=PLoS+Pathogens&rft_id=info%3Adoi%2F10.1371%2Fjournal.ppat.1003349&rfr_id=info%3Asid%2Fresearchblogging.org&rft.atitle=Yersinia+pestis+DNA+from+Skeletal+Remains+from+the+6th+Century+AD+Reveals+Insights+into+Justinianic+Plague&rft.issn=1553-7374&rft.date=2013&rft.volume=9&rft.issue=5&rft.spage=0&rft.epage=&rft.artnum=http%3A%2F%2Fdx.plos.org%2F10.1371%2Fjournal.ppat.1003349&rft.au=Harbeck%2C+M.&rft.au=Seifert%2C+L.&rft.au=H%C3%A4nsch%2C+S.&rft.au=Wagner%2C+D.&rft.au=Birdsell%2C+D.&rft.au=Parise%2C+K.&rft.au=Wiechmann%2C+I.&rft.au=Grupe%2C+G.&rft.au=Thomas%2C+A.&rft.au=Keim%2C+P.&rft.au=Z%C3%B6ller%2C+L.&rft.au=Bramanti%2C+B.&rft.au=Riehm%2C+J.&rft.au=Scholz%2C+H.&rfe_dat=bpr3.included=1;bpr3.tags=Anthropology%2CBiology%2CMedicine%2CGeosciences%2CHealth">Harbeck, M., Seifert, L., Hänsch, S., Wagner, D., Birdsell, D., Parise, K., Wiechmann, I., Grupe, G., Thomas, A., Keim, P., Zöller, L., Bramanti, B., Riehm, J., & Scholz, H. (2013). Yersinia pestis DNA from Skeletal Remains from the 6th Century AD Reveals Insights into Justinianic Plague <span style="font-style: italic;">PLoS Pathogens, 9</span> (5) DOI: <a href="http://dx.doi.org/10.1371/journal.ppat.1003349" rev="review">10.1371/journal.ppat.1003349</a></span><br />
<br />
<span class="Z3988" title="ctx_ver=Z39.88-2004&rft_val_fmt=info%3Aofi%2Ffmt%3Akev%3Amtx%3Ajournal&rft.jtitle=PLoS+Pathogens&rft_id=info%3Adoi%2F10.1371%2Fjournal.ppat.1003349&rfr_id=info%3Asid%2Fresearchblogging.org&rft.atitle=Yersinia+pestis+DNA+from+Skeletal+Remains+from+the+6th+Century+AD+Reveals+Insights+into+Justinianic+Plague&rft.issn=1553-7374&rft.date=2013&rft.volume=9&rft.issue=5&rft.spage=0&rft.epage=&rft.artnum=http%3A%2F%2Fdx.plos.org%2F10.1371%2Fjournal.ppat.1003349&rft.au=Harbeck%2C+M.&rft.au=Seifert%2C+L.&rft.au=H%C3%A4nsch%2C+S.&rft.au=Wagner%2C+D.&rft.au=Birdsell%2C+D.&rft.au=Parise%2C+K.&rft.au=Wiechmann%2C+I.&rft.au=Grupe%2C+G.&rft.au=Thomas%2C+A.&rft.au=Keim%2C+P.&rft.au=Z%C3%B6ller%2C+L.&rft.au=Bramanti%2C+B.&rft.au=Riehm%2C+J.&rft.au=Scholz%2C+H.&rfe_dat=bpr3.included=1;bpr3.tags=Anthropology%2CBiology%2CMedicine%2CGeosciences%2CHealth">fot. w nagłówku - Hagia Sophia ufundowana przez cesarza Justyniana Photo Credit: <a href="http://www.flickr.com/photos/54207142@N00/468788014/">Sr. Samolo</a> via <a href="http://compfight.com/">Compfight</a> <a href="http://creativecommons.org/licenses/by-nc-nd/2.0/">cc</a> </span>Mariusz Kędzierskihttp://www.blogger.com/profile/05888008893664700185noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7492910745329189765.post-56308060051386511302013-05-10T14:59:00.005+02:002013-05-10T20:46:54.148+02:00Stężenie 400 ppm dwutlenku węgla w atmosferze osiągnięte<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-MXdEKKMiNOs/UYzt5UQhz2I/AAAAAAAABiI/vEcgHH1u0No/s1600/2072257681_50a7db74f7.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="265" src="http://3.bp.blogspot.com/-MXdEKKMiNOs/UYzt5UQhz2I/AAAAAAAABiI/vEcgHH1u0No/s400/2072257681_50a7db74f7.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Kiedy w Polsce obchodziliśmy <a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Dzie%C5%84_Flagi_Rzeczypospolitej_Polskiej" target="_blank">Dzień Flagi</a>, w obserwatorium na Hawajach zarejestrowano rekordowy poziom stężenia dwutlenku węgla (CO<sub>2</sub>) w atmosferze. Wieczorem, 2 maja 2013 r., po zachodzie słońca, kiedy ustała fotosynteza, stężenie CO<sub>2</sub> w atmosferze dobiło do rekordowego poziomu 400 ppm czyli do 0.04%. To najwyższa wartość od czasu zainstalowania czujników w 1958 r. Mało tego, to największe stężenie w ciągu ostatnich 800 tys. lat.</b><br />
<br />
Obserwatorium znajduje się w pobliżu szczytu hawajskiego wulkanu Mauna Loa (<i>Mauna Loa Observatory - MLO</i>) i dostarcza obecnie danych pomiarowych z najdłuższej, nieprzerwanej obserwacji stężenia CO<sub>2</sub> w atmosferze ziemskiej. Krzywa zmian nazywana bywa <a href="http://keelingcurve.ucsd.edu/the-history-of-the-keeling-curve/" target="_blank">krzywą Keelinga</a> od nazwiska Charlesa Davida Keelinga, który w 1956 zainicjował program pomiaru stężenia ditlenku węgla w atmosferze a w 1958 roku doprowadził do otwarcia obserwatorium na Hawajach. <br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-qP1oippf0vo/UYztQ9fz_FI/AAAAAAAABiA/uY7o85FY4eE/s1600/IMG_2517.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="266" src="http://3.bp.blogspot.com/-qP1oippf0vo/UYztQ9fz_FI/AAAAAAAABiA/uY7o85FY4eE/s400/IMG_2517.JPG" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Obserwatorium na Hawajach (<a href="http://www.esrl.noaa.gov/gmd/Photo_Gallery/Field_Sites/MLO/tn/IMG_2517.JPG.html" target="_blank">MLO</a>)</td></tr>
</tbody></table>
<b>Od 2 maja stężenie CO<sub>2</sub> cały czas oscyluje wokół 400 ppm</b>, co prawda średnia dobowa jest nieco niższa, ale maksymalne stężenie 3, 7 i 8 maja przekraczało 0.04% CO<sub>2</sub> w atmosferze. Kiedy rozpoczęto rejestrację pod koniec lat 50-tych - stężenie wynosiło w granicach 315 ppm. Szacuje się, że tzw. średnia przed-industrialna to 280 ppm.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-izRtRCY-Wrg/UYzqf2zvg3I/AAAAAAAABhk/U-sEheML9T4/s1600/mauna-loa-week.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="225" src="http://1.bp.blogspot.com/-izRtRCY-Wrg/UYzqf2zvg3I/AAAAAAAABhk/U-sEheML9T4/s400/mauna-loa-week.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Stężenie dwutlenku węgla w atmosferze od 2 do 8 maja 2013 r. zmierzone w <a href="http://www.esrl.noaa.gov/gmd/obop/mlo/" target="_blank">obserwatorium na Hawajach</a>.</td></tr>
</tbody></table>
400 ppm rejestrowano już w ubiegłym roku w arktycznych stacjach pomiarowych, ale to właśnie wskazania hawajskich mierników, ze względu na swoje położenie na środku oceanu traktowane są jako średnia dla całej Ziemi. Tak więc
możemy uznać, że właśnie 2 maja 2013 r. padł globalny rekord nie pobity od conajmniej 800
tys. lat.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-_WDhXHywYcM/UYzrBMvZl7I/AAAAAAAABhs/uU0tBm0eHxk/s1600/co2-800000-years.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="225" src="http://2.bp.blogspot.com/-_WDhXHywYcM/UYzrBMvZl7I/AAAAAAAABhs/uU0tBm0eHxk/s400/co2-800000-years.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Stężenie ditlenku węgla w ostatnich 800 tys. lat. Widać olbrzmi skok obecnego stężenia. Część badaczy sądzi, że przekroczyliśmy granicę, gdzie stężenie będzie przyrastało w sposób wykładniczy (wg Scripps Institution of Oceanography).</td></tr>
</tbody></table>
Średnie stężenie dobowe CO<sub>2</sub> niebawem spadnie o kilka ppm-ów, co jest związane z rozpoczęciem wegetacji roślin półkuli północnej. Rośliny w procesach fotosyntezy <a href="http://kalcyt.blogspot.com/2012/02/mech-i-pierwsze-wielkie-wymieranie.html" target="_blank">pobierają dwutlenek węgla z atmosfery</a>, stąd charakterystyczny ząbkowany przebieg krzywej Keelinga, związany z porami roku. Jak się domyślacie, najwyższe stężenie CO<sub>2</sub> spodziewane jest tuż przed rozpoczęciem wiosennej fotosyntezy na półkuli północnej, gdzie znajduje się większość lądów. Spadek jednak nie przekracza 10 ppm i w przyszłym roku bariera 400 ppm będzie pokonana znacznie wcześniej. <br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-X-6A3SBZsZo/UYzrr3vuqbI/AAAAAAAABh0/-W66aaAM6mA/s1600/keeling-curve.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="222" src="http://3.bp.blogspot.com/-X-6A3SBZsZo/UYzrr3vuqbI/AAAAAAAABh0/-W66aaAM6mA/s400/keeling-curve.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Krzywa Keelinga. Zielona linia oznacza 400 ppm (wg<a href="http://www.esrl.noaa.gov/gmd/obop/mlo/" target="_blank"> MLO</a>).</td></tr>
</tbody></table>
Jaka będzie przyszłość?<b> Stężenie będzie rosło</b>, przynajmniej przez najbliższe lata. Za naszego życia świętować będziemy przekroczenie 450 a może i 500 ppm. W ubiegłym roku ludzie wyemitowali do atmosfery 36 miliardów m<sup>3</sup> CO<sub>2</sub>, o 1 miliard więcej niż w poprzednim roku. I to tylko z powodu recesji. Magiczna wartość krytycznego <a href="http://kalcyt.blogspot.com/2012/09/szczelinowanie-i-sekwestracja-dwutlenku.html" target="_blank">stężenia dwutlenku węgla</a> przesunięta została na 450 ppm. Tej granicy nie powinniśmy przekroczyć, podobno. Zakłada się, że przy stężeniu 450 ppm CO<sub>2</sub> średnia temperatura na Ziemi wzrośnie o 2<sup>o</sup>C. Póki co, nie jesteśmy na to przygotowani, przynajmniej my Polacy. Wystarczy popatrzeć na to jak się budujemy.<br />
<br />
<u>Źródła:</u><br />
ESRL Global Monitoring Division - Mauna Loa Observatory (<a href="http://www.esrl.noaa.gov/gmd/obop/mlo/" target="_blank">MLO</a>) <br />
Fot. w nagłówku - Plaża na Hawajach Photo Credit: <a href="http://www.flickr.com/photos/85297901@N00/2072257681/">Justin Ornellas</a> via <a href="http://compfight.com/">Compfight</a> <a href="http://creativecommons.org/licenses/by/2.0/">cc</a> Mariusz Kędzierskihttp://www.blogger.com/profile/05888008893664700185noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7492910745329189765.post-85236640182162305342013-04-30T16:05:00.002+02:002013-04-30T17:16:53.180+02:00Pszczelarze również zabijają pszczoły<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-KQwFesMOims/UX_LNakX6_I/AAAAAAAABZc/YH7Reg3X63E/s1600/1971973579_9923fcb799.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="300" src="http://2.bp.blogspot.com/-KQwFesMOims/UX_LNakX6_I/AAAAAAAABZc/YH7Reg3X63E/s400/1971973579_9923fcb799.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Batalia o życie pszczół zakończyła się zwycięstwem pszczelarskiego lobby. Zakazano stosowania szkodliwych pestycydów - <a href="http://wiadomosci.onet.pl/swiat/pszczoly-w-unii-europejskiej-uratowane,1,5483119,wiadomosc.html" target="_blank">donosi ogólnopolski portal</a>. Tymczasem prawda jest bardziej skomplikowana. Pszczelarze również zabijają pszczoły, podając im, w zamian za podebrany wcześniej miód jego substytuty zawierające cukry proste (syrop glukozowo-fruktozowy). </b><br />
<br />
Nie jest to czcza gadanina, tylko <a href="http://www.pnas.org/content/early/2013/04/26/1303884110.abstract?sid=04ea0fc9-bdb0-4619-9692-e1831a8a998d" target="_blank">wyniki badań opublikowanych</a> parę dni temu w poważnym czasopiśmie naukowym, do jakich zalicza się <i>PNAS - Proceedings of the National Academy of Sciences of the United States of America </i>czyli Rozprawy Państwowej Akademii Nauk Stanów Zjednoczonych. <br />
<br />
Problemy z pszczołami w dużych pasiekach notowano już parę lat temu w Stanach Zjednoczonych. Z biegiem czasu okazało się, że zjawisko pomoru pszczelego ma o wiele szerszy zasięg i dotyczy także Europy. Nie znano dokładnie przyczyn tego zjawiska a pszczelarze i tzw. ekolodzy szybko znaleźli, jak się zdaje, winnych. "Nieoceniony" <a href="http://wiadomosci.onet.pl/regionalne/warszawa/pszczoly-wymieraja-ratujmy-je-apel-ekologow-i-pszc,1,5476866,region-wiadomosc.html" target="_blank">Onet.pl donosi</a>:<br />
<blockquote class="tr_bq">
<span id="intertext_1">Jako główne przyczyny wymierania pszczół wymienia
się pasożyty, zmiany klimatu i chemizację rolnictwa. Tę ostatnią
naukowcy wskazują jako szczególnie istotną. Spośród wielu chemicznych
środków stosowanych w rolnictwie, jako wyjątkowo niebezpieczne dla
pszczół wskazuje się pestycydy z grupy neonikotynoidów.</span></blockquote>
W tym samym tekście pszczelarze utyskują, że w tym roku zginęła conajmniej 1/5 pszczelich rodzin. Problem dotyczy oczywiście nie tylko pszczelarzy, którzy żyją ze sprzedaży miodu, ale także nas wszystkich, gdyż pszczoły zapylają większość kwiatów roślin spożywanych przez człowieka. Zresztą, można samemu <a href="http://wiadomosci.onet.pl/regionalne/warszawa/pszczoly-wymieraja-ratujmy-je-apel-ekologow-i-pszc,1,5476866,region-wiadomosc.html" target="_blank">poczytać o apokaliptycznej wizji świata bez pszczół</a>.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-nfPtPmP-Gys/UX_L9A8gH3I/AAAAAAAABZo/xETwHaX6bPM/s1600/8723398_7dadd8b8f5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="330" src="http://1.bp.blogspot.com/-nfPtPmP-Gys/UX_L9A8gH3I/AAAAAAAABZo/xETwHaX6bPM/s400/8723398_7dadd8b8f5.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ni ma miodu ;( (Photo Credit: <a href="http://www.flickr.com/photos/67782614@N00/8723398/">Max xx</a> via <a href="http://compfight.com/">Compfight</a> <a href="http://creativecommons.org/licenses/by-nc-sa/2.0/">cc</a>)</td></tr>
</tbody></table>
Jednak w świetle badań <a href="http://www.pnas.org/content/early/2013/04/26/1303884110.abstract?sid=04ea0fc9-bdb0-4619-9692-e1831a8a998d" target="_blank">entomologów z University of Illinois (Mao et al., 2013)</a> prawda prezentuje się nieco bardziej skomplikowanie. Większość dowodów pszczelarskiej zbrodni wskazuje na stosowanie przetworzonych produktów hydrolizy węglowodanów, czyli <a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Syrop_glukozowo-fruktozowy" target="_blank">cukrów prostych</a>, <b>którymi karmione są pszczoły pozbawione przez człowieka miodu</b>. Wiadomo jednak, że pszczoły karmi się cukrem od czasów, kiedy cukier jest tańszy od miodu. Dlaczego więc dopiero teraz nastąpił pszczeli kolaps?<br />
<br />
Prawdopodobnie jest to związane z wprowadzaniem coraz to nowych generacji środków ochrony roślin. Jak już wspomniałem, wcześniej cukier nie szkodził pszczołom, gdyż nie były narażone na kontakt z nowymi rodzajami pestycydów. Ich układ odpornościowy radził sobie doskonale jeszcze w latach 70-tych ze stosowanymi wówczas środkami ochrony roślin. Obecnie sobie nie radzi a zastępowanie miodu fruktozą prowadzi do spadku odporności pszczół i ich chorób czy pomoru.<br />
<br />
Jako największy problem i główną przyczyną obecnego wymierania pszczół wskazuje się na ich zmniejszony kontakt z <a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Kwas_kumarowy" target="_blank">para izomerem kwasu kumarowego</a>. <b><i>p</i>-Kwas kumarowy znajduje się w ściankach pyłku roślin</b>, a nie w <a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Nektar_%28botanika%29" target="_blank">nektarze, który przyciąga pszczoły</a>. Podczas zbierania nektaru, pyłek wraz z <i>p</i>-kwasem kumarowym przyczepia się do odnóży pszczół, i w dużym skrócie mówiąc, przyczynia się do jej detoksykacji. Tymczasem karmienie pszczół fruktozą przez pszczelarzy i tym samym odciąganie ich od pyłku roślinnego ogranicza kontakt z kumaryną i spadek odporności pszczół.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-n8rIu_KkEd4/UX_Okpd72kI/AAAAAAAABZ4/yw1ukhl9nJM/s1600/pollen.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="317" src="http://1.bp.blogspot.com/-n8rIu_KkEd4/UX_Okpd72kI/AAAAAAAABZ4/yw1ukhl9nJM/s400/pollen.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ziarna pyłku roślin (fot. L. Howard, <a href="http://remf.dartmouth.edu/pollen/pollen.html" target="_blank">Darmouth College</a>)</td></tr>
</tbody></table>
Może dodawać pyłek do cukru i w ten sposób ratować pszczoły?<br />
<br />
<u>Źródła:</u><br />
<span class="Z3988" title="ctx_ver=Z39.88-2004&rft_val_fmt=info%3Aofi%2Ffmt%3Akev%3Amtx%3Ajournal&rft.jtitle=Proceedings+of+the+National+Academy+of+Sciences&rft_id=info%3Adoi%2F10.1073%2Fpnas.1303884110&rfr_id=info%3Asid%2Fresearchblogging.org&rft.atitle=Honey+constituents+up-regulate+detoxification+and+immunity+genes+in+the+western+honey+bee+Apis+mellifera&rft.issn=0027-8424&rft.date=2013&rft.volume=&rft.issue=&rft.spage=&rft.epage=&rft.artnum=http%3A%2F%2Fwww.pnas.org%2Fcgi%2Fdoi%2F10.1073%2Fpnas.1303884110&rft.au=Mao%2C+W.&rft.au=Schuler%2C+M.&rft.au=Berenbaum%2C+M.&rfe_dat=bpr3.included=1;bpr3.tags=Biology%2CGeosciences%2CEcology+%2F+Conservation">Mao, W., Schuler, M., & Berenbaum, M. (2013). Honey constituents up-regulate detoxification and immunity genes in the western honey bee Apis mellifera <span style="font-style: italic;">Proceedings of the National Academy of Sciences</span> DOI: <a href="http://dx.doi.org/10.1073/pnas.1303884110" rev="review">10.1073/pnas.1303884110</a></span><br />
<br />
<span class="Z3988" title="ctx_ver=Z39.88-2004&rft_val_fmt=info%3Aofi%2Ffmt%3Akev%3Amtx%3Ajournal&rft.jtitle=Proceedings+of+the+National+Academy+of+Sciences&rft_id=info%3Adoi%2F10.1073%2Fpnas.1303884110&rfr_id=info%3Asid%2Fresearchblogging.org&rft.atitle=Honey+constituents+up-regulate+detoxification+and+immunity+genes+in+the+western+honey+bee+Apis+mellifera&rft.issn=0027-8424&rft.date=2013&rft.volume=&rft.issue=&rft.spage=&rft.epage=&rft.artnum=http%3A%2F%2Fwww.pnas.org%2Fcgi%2Fdoi%2F10.1073%2Fpnas.1303884110&rft.au=Mao%2C+W.&rft.au=Schuler%2C+M.&rft.au=Berenbaum%2C+M.&rfe_dat=bpr3.included=1;bpr3.tags=Biology%2CGeosciences%2CEcology+%2F+Conservation">Fot. w nagłówku: pszczoła oblepiona pyłkiem - Photo Credit: <a href="http://www.flickr.com/photos/67662120@N00/1971973579/">Gustavo (lu7frb)</a> via <a href="http://compfight.com/">Compfight</a> <a href="http://creativecommons.org/licenses/by-nc-sa/2.0/">cc</a> </span><br />
<br />
<br />Mariusz Kędzierskihttp://www.blogger.com/profile/05888008893664700185noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-7492910745329189765.post-68570205975363156542013-04-26T10:09:00.003+02:002013-04-26T10:50:14.370+02:00Dlaczego gupiki wyskakują z akwarium?<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-4HKYhD2SC_w/UXoz8Ks4D9I/AAAAAAAABY8/G2mf7ioTyPM/s1600/5135677854_cb1d4ac82f.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="266" src="http://3.bp.blogspot.com/-4HKYhD2SC_w/UXoz8Ks4D9I/AAAAAAAABY8/G2mf7ioTyPM/s400/5135677854_cb1d4ac82f.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Gupiki lubią wyskakiwać ponad wodę. W naturze jest to dla nich szalenie ważne, jednak w warunkach domowego akwarium może skończyć się lądowaniem na śmiercionośnym, suchym dywanie. Daphne Soares, która przez gupiki zmarnowała kubek mrożonej herbaty, postanowiła dowiedzieć się, co skłania gupiki do skakania. Za pomocą kamery szybkoklatkowej sfilmowała gupiki i przeanalizowała dokładnie, jak to się dzieje, że gupik potrafi tak wysoko skakać. Razem z Hilary S. Bierman doszły też do wniosków dlaczego gupiki skaczą.</b><br />
<br />
<a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Pawie_oczko" target="_blank">Gupiki czyli pawie oczka</a> (<i>Poecilia reticulata</i>) to chyba jedne z najpopularniejszych rybek akwariowych. Niedoświadczonym akwarystom zdarza się jednak po powrocie do domu zastać gupiki na podłodze. Jaka siła każe gupikom wyskakiwać z akwarium? I jak one to robią?<br />
<br />
Z analizy obrazu kamery szybkoklatkowej (<i>high speed camera</i>) wynika, że gupiki nie wyskakują z akwarium przypadkowo. One <b>przygotowują się do skoku ponad powierzchnię wody</b>. Wygląda to jak start do rozbiegu w skoku wzwyż. Gupik, który zamierza skoczyć, zatrzymuje się, następnie cofa się wolno mniej więcej o długość ciała jakby nabierał rozpędu, poczym gwałtownie rusza do przodu i wyskakuje ponad wodę. Czegoś takiego nie notowano jeszcze u skaczących ryb.<br />
W ten sposób gupiki potrafią wyskoczyć na wysokość 8 długości swojego ciała z prędkością grubo ponad 1 m/s (4 stopy na sekundę).<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-l7hldnRqv3o/UXo0-GTPQhI/AAAAAAAABZI/yKIqE4Dcfn8/s1600/journal.pone.0061617.g003.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="400" src="http://3.bp.blogspot.com/-l7hldnRqv3o/UXo0-GTPQhI/AAAAAAAABZI/yKIqE4Dcfn8/s400/journal.pone.0061617.g003.png" width="331" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wykres zależności prędkości gupika od wysokości skoku (A); głębokości zanurzenia do wysokości skoku ponad wodę - korelacja ujemna (B) oraz długości rozpędu, czyli cofnięcia się przed skokiem, do wysokości skoku - korelacja dodatnia (B) (<a href="http://www.plosone.org/article/info%3Adoi%2F10.1371%2Fjournal.pone.0061617#close" target="_blank">Soares & Bierman, 2013</a>).</td></tr>
</tbody></table>
W artykule opublikowanym w <i>PLOS One</i> badaczki dochodzą do wniosku, że gupiki nie skaczą bez sensu. One mają w tym swój cel. Jest nim, ewolucyjnie wykształcona, <b>zdolność do pozyskiwania nowych terytoriów</b> dostępnych w górę biegu strumieni (w tym przypadku chodzi o dzikie gupiki z Trynidadu). Każdy gupik, któremu uda się wyskoczyć powyżej progu, do wyższej partii strumienia, zapewnia sobie wody wolne od konkurentów z własnego gatunku oraz wolne od drapieżników wyspecjalizowanych w polowaniu na gupiki. W ten sposób gupiki zapewniają sobie zdolność do ekspansji. Taka strategia pozwala także gupikom zachować duża zmienność genetyczną.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.blogger.com/video.g?token=AD6v5dxiG-41ZY7C7KOhOtgYNmW_gJkG14P6SP3uI6-rI14BEpVFwZ4HO8fdFSZ63s0-Z06-cnYUlFvzkYExUQQAfA' class='b-hbp-video b-uploaded' frameborder='0'></iframe></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Sekwencja ruchów gupika przed skokiem. <span style="font-size: x-small;">Obejrzyj parę razy (to tylko 3<span style="font-size: x-small;"> sek.)</span> i zwró<span style="font-size: x-small;">ć <span style="font-size: x-small;">uwagę na począ<span style="font-size: x-small;">t<span style="font-size: x-small;">kowe cofnię<span style="font-size: x-small;">cie przed skokiem</span></span></span></span></span></span> (<a href="http://www.plosone.org/article/fetchSingleRepresentation.action?uri=info:doi/10.1371/journal.pone.0061617.s001" target="_blank">Soares & Bierman, 2013</a>)</span></div>
<br />
Dla porządku dodam, że gupiki bywają <a href="http://kalcyt.blogspot.com/2012/03/reintrodukcja-ososia-atlantyckiego-w.html">wprowadzane także do wód dzikich</a> w celu zwalczania larw komarów. Podobno można się na nie <a href="http://www.fishbase.org/Country/CountryList.php?ID=3228&GenusName=Poecilia&SpeciesName=reticulata" target="_blank">natknąć w Czechach czy na Słowacji</a>. W warunkach naturalnych występują na Karaibach oraz w dorzeczu Orinoko i Amazonki.<br />
<br />
Aha, a o co chodziło z tą mrożoną herbatą? Daphne Soares od kilku lat bada ewolucyjne zmiany w pniu mózgu gupików. I w czasie tych badań gupik wyskoczył z akwarium, prosto do kubka z ice-tea. To podobno skłoniło ją do rozwiązania zagadki gupiczych (gupikowych?) skoków.<br />
<br />
<u>Źródła:</u><br />
<span class="Z3988" title="ctx_ver=Z39.88-2004&rft_val_fmt=info%3Aofi%2Ffmt%3Akev%3Amtx%3Ajournal&rft.jtitle=PLoS+ONE&rft_id=info%3Adoi%2F10.1371%2Fjournal.pone.0061617&rfr_id=info%3Asid%2Fresearchblogging.org&rft.atitle=Aerial+Jumping+in+the+Trinidadian+Guppy+%28Poecilia+reticulata%29&rft.issn=1932-6203&rft.date=2013&rft.volume=8&rft.issue=4&rft.spage=0&rft.epage=&rft.artnum=http%3A%2F%2Fdx.plos.org%2F10.1371%2Fjournal.pone.0061617&rft.au=Soares%2C+D.&rft.au=Bierman%2C+H.&rfe_dat=bpr3.included=1;bpr3.tags=Biology%2CGeosciences%2CEcology+%2F+Conservation">Soares, D., & Bierman, H. (2013). Aerial Jumping in the Trinidadian Guppy (Poecilia reticulata) <span style="font-style: italic;">PLoS ONE, 8</span> (4) DOI: <a href="http://dx.doi.org/10.1371/journal.pone.0061617" rev="review">10.1371/journal.pone.0061617</a></span><br />
<br />
<span class="Z3988" title="ctx_ver=Z39.88-2004&rft_val_fmt=info%3Aofi%2Ffmt%3Akev%3Amtx%3Ajournal&rft.jtitle=PLoS+ONE&rft_id=info%3Adoi%2F10.1371%2Fjournal.pone.0061617&rfr_id=info%3Asid%2Fresearchblogging.org&rft.atitle=Aerial+Jumping+in+the+Trinidadian+Guppy+%28Poecilia+reticulata%29&rft.issn=1932-6203&rft.date=2013&rft.volume=8&rft.issue=4&rft.spage=0&rft.epage=&rft.artnum=http%3A%2F%2Fdx.plos.org%2F10.1371%2Fjournal.pone.0061617&rft.au=Soares%2C+D.&rft.au=Bierman%2C+H.&rfe_dat=bpr3.included=1;bpr3.tags=Biology%2CGeosciences%2CEcology+%2F+Conservation">fot. w nagłówku: Photo Credit: <a href="http://www.flickr.com/photos/20051036@N00/5135677854/">Wolfgang_44</a> via <a href="http://compfight.com/">Compfight</a> <a href="http://creativecommons.org/licenses/by-nc-sa/2.0/">cc</a> </span><br />
<br />Mariusz Kędzierskihttp://www.blogger.com/profile/05888008893664700185noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-7492910745329189765.post-43282388155586392372013-04-23T14:21:00.001+02:002013-04-23T20:10:35.751+02:00Mikroraptor polował także na ryby<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-YuGS890_tAI/UXZ7-NXHR0I/AAAAAAAABV8/nE9IDJC_n4M/s1600/7694696984_f8443bf1c6.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="http://4.bp.blogspot.com/-YuGS890_tAI/UXZ7-NXHR0I/AAAAAAAABV8/nE9IDJC_n4M/s400/7694696984_f8443bf1c6.jpg" width="400" /></a></div>
<b><a href="http://kalcyt.blogspot.com/2011/11/dinozaury-poloway-na-drzewie.html" target=""><i>Microraptor gui</i></a>, opierzony, czteroskrzydlaty dinozaur z grupy dromeozaurów był wielbicielem ryb. Wszystko wskazuje na to, że ryby mogły być jednym z głównych składników jego pożywienia. </b><br />
<br />
<i>Microraptor gui</i> jest jednym z ciekawszych przedstawicieli dromeozaurów. Cechą dla niego charakterystyczną są upierzone kończyny przednie i tylnie, które pomogały mu w szybowaniu. Mikroraptor miał zatem cztery skrzydła.<br />
<br />
Jego znakomicie zachowane szkielety znajdowane są w osadach dolnej kredy w północno-wschodnich Chinach. Stanowisko geolgiczne dostarcza także mnóstwo innych okazów, reprezentujących wspólnie tzw. <a href="https://en.wikipedia.org/wiki/Jehol_Biota" target="_blank">ekosystem Jehol</a>. Doskonały stan zachowania mikroraptorów pozwala na zaglądanie im do wnętrza przewodu pokarmowego, co jest nie lada gratką dla paleodietetyków.<br />
<br />
Z zawartości niestrawionej do końca treści pokarmowej dowiedzieliśmy się, że <a href="http://kalcyt.blogspot.com/2011/11/dinozaury-poloway-na-drzewie.html" target="">mikroraptor polował na ptaki</a> oraz małe ssaki. Prawdopodobnie ofiary znajdowały się na drzewach w momencie ataku. Tym razem jednak w treści żoładka mikroraptora odnaleziono fragmenty ryb kostnych (Xing et al., 2013).<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-Wk0mbPqtLcU/UXZ6IgRy2ZI/AAAAAAAABVs/dlTb0Q-BGQU/s1600/Zaznaczenie_012.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="298" src="http://4.bp.blogspot.com/-Wk0mbPqtLcU/UXZ6IgRy2ZI/AAAAAAAABVs/dlTb0Q-BGQU/s400/Zaznaczenie_012.png" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Szkielet mikroraptora z niestrawionym pokarmem (A). Na obrazku (C) strzałkami zaznaczono dwa rybie kręgi; na (D) widać przednie zęby wygięte ku przodowi (wg Xing et al., 2013).</td></tr>
</tbody></table>
Mikroraptor prawdopodobnie latał także nad lustrem wody i wyławiał ryby pojawiające się przy powierzchni. Cechy szkieletu, a szczególnie uzębienia, mikroraptora wskazują na to, że <b>ryby musiały być jednym z podstawowych składników diety</b> tego uskrzydlonego gada. Szczegółowe analizy uzębienia mikroraptora wykazały, że zęby miały gładkie powierzchnie ze zredukowanym w stosunku do innych dromeozaurów dodatkowymi ząbkami. Podobne zęby posiadają <a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Spinozaur" target="_blank">spinozaury</a>, które uważa się za przedstawicieli rybożerców. Ponadto, część przednich zębów była wygięta ku przodowi, a dwa, najbardziej wysunięte ku przodowi prawdopodobnie wystawały poza linię zgryzu. Bardzo przypomina to cechy uzębienia współczesnych rybożerców np. innych ryb, ptaków czy krokodyli.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-tdkfSmBR7N4/UXbOSpQt6KI/AAAAAAAABWM/zEOMI8f3A4I/s1600/microraptor_piscivory_by_ewilloughby-d62dmp7.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="275" src="http://1.bp.blogspot.com/-tdkfSmBR7N4/UXbOSpQt6KI/AAAAAAAABWM/zEOMI8f3A4I/s400/microraptor_piscivory_by_ewilloughby-d62dmp7.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Mikroraptor rozprawia się z rybką na brzegu (rys. <a href="http://fc09.deviantart.net/fs70/f/2013/110/a/e/microraptor_piscivory_by_ewilloughby-d62dmp7.jpg" target="_blank">Emily Willoughby</a>).</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Można oczywiście założyć, że ryba była już martwa i leżała na brzegu, albo nawet na drzewie, ale to tylko takie gdybanie.
<span class="Z3988" title="ctx_ver=Z39.88-2004&rft_val_fmt=info%3Aofi%2Ffmt%3Akev%3Amtx%3Ajournal&rft.jtitle=Evolution&rft_id=info%3Adoi%2F10.1111%2Fevo.12119&rfr_id=info%3Asid%2Fresearchblogging.org&rft.atitle=++++++++++++++PISCIVORY+IN+THE+FEATHERED+DINOSAUR%0D%0A++++++++++++++%0D%0A++++++++++++&rft.issn=00143820&rft.date=2013&rft.volume=&rft.issue=&rft.spage=0&rft.epage=0&rft.artnum=http%3A%2F%2Fdoi.wiley.com%2F10.1111%2Fevo.12119&rft.au=Xing%2C+L.&rft.au=Persons%2C+W.&rft.au=Bell%2C+P.&rft.au=Xu%2C+X.&rft.au=Zhang%2C+J.&rft.au=Miyashita%2C+T.&rft.au=Wang%2C+F.&rft.au=Currie%2C+P.&rfe_dat=bpr3.included=1;bpr3.tags=Biology%2CGeosciences%2CEcology+%2F+Conservation"> </span><br />
<br />
<span class="Z3988" title="ctx_ver=Z39.88-2004&rft_val_fmt=info%3Aofi%2Ffmt%3Akev%3Amtx%3Ajournal&rft.jtitle=Evolution&rft_id=info%3Adoi%2F10.1111%2Fevo.12119&rfr_id=info%3Asid%2Fresearchblogging.org&rft.atitle=++++++++++++++PISCIVORY+IN+THE+FEATHERED+DINOSAUR%0D%0A++++++++++++++%0D%0A++++++++++++&rft.issn=00143820&rft.date=2013&rft.volume=&rft.issue=&rft.spage=0&rft.epage=0&rft.artnum=http%3A%2F%2Fdoi.wiley.com%2F10.1111%2Fevo.12119&rft.au=Xing%2C+L.&rft.au=Persons%2C+W.&rft.au=Bell%2C+P.&rft.au=Xu%2C+X.&rft.au=Zhang%2C+J.&rft.au=Miyashita%2C+T.&rft.au=Wang%2C+F.&rft.au=Currie%2C+P.&rfe_dat=bpr3.included=1;bpr3.tags=Biology%2CGeosciences%2CEcology+%2F+Conservation"><u>Źródła:</u> </span><br />
<span class="Z3988" title="ctx_ver=Z39.88-2004&rft_val_fmt=info%3Aofi%2Ffmt%3Akev%3Amtx%3Ajournal&rft.jtitle=Evolution&rft_id=info%3Adoi%2F10.1111%2Fevo.12119&rfr_id=info%3Asid%2Fresearchblogging.org&rft.atitle=++++++++++++++PISCIVORY+IN+THE+FEATHERED+DINOSAUR%0D%0A++++++++++++++%0D%0A++++++++++++&rft.issn=00143820&rft.date=2013&rft.volume=&rft.issue=&rft.spage=0&rft.epage=0&rft.artnum=http%3A%2F%2Fdoi.wiley.com%2F10.1111%2Fevo.12119&rft.au=Xing%2C+L.&rft.au=Persons%2C+W.&rft.au=Bell%2C+P.&rft.au=Xu%2C+X.&rft.au=Zhang%2C+J.&rft.au=Miyashita%2C+T.&rft.au=Wang%2C+F.&rft.au=Currie%2C+P.&rfe_dat=bpr3.included=1;bpr3.tags=Biology%2CGeosciences%2CEcology+%2F+Conservation">Xing, L., Persons, W., Bell, P., Xu, X., Zhang, J., Miyashita, T., Wang, F., & Currie, P. (2013). PISCIVORY IN THE FEATHERED DINOSAUR
<span style="font-style: italic;">Evolution</span> DOI: <a href="http://dx.doi.org/10.1111/evo.12119" rev="review">10.1111/evo.12119</a></span><br />
<br />
<span class="Z3988" title="ctx_ver=Z39.88-2004&rft_val_fmt=info%3Aofi%2Ffmt%3Akev%3Amtx%3Ajournal&rft.jtitle=Evolution&rft_id=info%3Adoi%2F10.1111%2Fevo.12119&rfr_id=info%3Asid%2Fresearchblogging.org&rft.atitle=++++++++++++++PISCIVORY+IN+THE+FEATHERED+DINOSAUR%0D%0A++++++++++++++%0D%0A++++++++++++&rft.issn=00143820&rft.date=2013&rft.volume=&rft.issue=&rft.spage=0&rft.epage=0&rft.artnum=http%3A%2F%2Fdoi.wiley.com%2F10.1111%2Fevo.12119&rft.au=Xing%2C+L.&rft.au=Persons%2C+W.&rft.au=Bell%2C+P.&rft.au=Xu%2C+X.&rft.au=Zhang%2C+J.&rft.au=Miyashita%2C+T.&rft.au=Wang%2C+F.&rft.au=Currie%2C+P.&rfe_dat=bpr3.included=1;bpr3.tags=Biology%2CGeosciences%2CEcology+%2F+Conservation">fot. w nagłówku Photo Credit: <a href="http://www.flickr.com/photos/58857257@N08/7694696984/">EMW2011</a> via <a href="http://compfight.com/">Compfight</a> <a href="http://creativecommons.org/licenses/by-nc-nd/2.0/">cc</a> </span>Mariusz Kędzierskihttp://www.blogger.com/profile/05888008893664700185noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-7492910745329189765.post-9306863366589008512013-04-18T23:38:00.002+02:002013-04-19T13:06:06.856+02:00Życie powstało 10 mld lat temu - tak wynika z prawa Moore'a<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-ofDz6gzBigM/UXBlHuvnVSI/AAAAAAAABVc/WKwhtuD8M04/s1600/6791082_159dcaea89.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="268" src="http://1.bp.blogspot.com/-ofDz6gzBigM/UXBlHuvnVSI/AAAAAAAABVc/WKwhtuD8M04/s400/6791082_159dcaea89.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Jeśli ewolucja życia odpowiada prawu Moore'a, to życie musiało zaistnieć zanim powstała Ziemia. Tak przynajmniej wynika z wyliczeń genetyków - Alexeia Sharova i Richarda Gordona.</b><br />
<br />
Prawo Moore'a, jak sama nazwa wskazuje, zostało zdefiniowane przez założyciela firmy Intel, Gordona Moore'a, który zauważył, że liczba tranzystorów w układzie scalonym podwaja się co 12 miesięcy. W związku z tym, <b>liczba tranzystorów w mikrochipach rośnie w sposób wykładniczy</b>. Co ciekawe, obserwacji tych dokonał już w połowie lat 60-tych, a sama prawidłowość została przeniesiona także na inne urządzenia elektroniczne. Szczególnie na pojemność dysków czy wielkość pamięci operacyjnej. Zmianie ulegał jedynie czas potrzebny do podwojenia. Obecnie, wynosi podobno 24 miesiące.<br />
Dociekliwym polecam wyliczenie czasu powstania pierwszego mikrochipu na podstawie liczby tranzystorów obecnych we współczesnych układach scalonych. Powinno wyjść ok. 1960 roku, czyli właśnie wtedy, kiedy powstał pierwszy układ scalony.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-pnzc-8nm7Ts/UXBiOiBc5ZI/AAAAAAAABVM/YKrKEi5FwJA/s1600/Transistor_Count_and_Moore%27s_Law_-_2011.svg.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="358" src="http://4.bp.blogspot.com/-pnzc-8nm7Ts/UXBiOiBc5ZI/AAAAAAAABVM/YKrKEi5FwJA/s400/Transistor_Count_and_Moore%27s_Law_-_2011.svg.png" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Prawo Moore'a - liczba tranzystorów w czasie. Ponieważ skala na osi pionowej jest logarytmiczna, korelacja jest liniowa a nie wykładnicza (fig. <a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Transistor_Count_and_Moore%27s_Law_-_2011.svg" target="_blank">Wgsimon</a> BY-SA)</td></tr>
</tbody></table>
Powyższe prawo Moore'a zostało zaadoptowane do wyliczenia początków tworzenia się biologicznej złożoności. <a href="http://arxiv.org/abs/1304.3381" target="_blank">Sharov i Gordon</a> wyliczyli, że <b>genetyczna złożoność organizmów podwaja się co 376 mln lat</b>. Umieścili to na wykresie, gdzie złożoność genetyczna przedstawiona jest w skali logarytmicznej. Linia korelacji (regresji) genetycznej złożoności przecina się z osią czasu ok. 9,7 mld lat temu. Zatem, to byłby czas powstania pierwszej pary nukleotydów czyli powstania życia (samoreplikujących się cząsteczek).<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-_suAg5jGeFc/UXBjB0jr-LI/AAAAAAAABVU/uAxvgtZkZlo/s1600/jhvhrdes3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="176" src="http://2.bp.blogspot.com/-_suAg5jGeFc/UXBjB0jr-LI/AAAAAAAABVU/uAxvgtZkZlo/s400/jhvhrdes3.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Linia regresji dla głównych form życia na Ziemi przecina się z osią czasu na liczbie 9,7 mld (fig. Sharov & Gordon, 2013).</td></tr>
</tbody></table>
Gdyby to była prawda, to okazuje się, że <b>potrzeba było 5 mld lat do powstania komórek o bakteryjnym stopniu skomplikowania genetycznego</b>. Ponadto, środowisko powstania życia było zupełnie różne od ziemskiego (<i>Ziemia powstanie dopiero za 5 mld lat przecież</i>). Ale jeszcze ciekawsze jest to, że przed bakteriami znanymi z ziemskich <a href="http://kalcyt.blogspot.com/2012/04/najstarsze-polskie-skamieniaosci.html">osadów prekambru</a> nie było w naszym Wszechświecie innych, bardziej złożonych form życia. Tym bardziej inteligentnych istot, które mogłyby odwiedzić młodą Ziemię i "zaszczepić" na niej życie.<br />
<br />
Przy okazji autorzy rozprawiają się także z <a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/R%C3%B3wnanie_Drake%E2%80%99a" target="_blank">równaniem Drake'a</a>, które wyliczało prawdopodobną liczbę cywilizacji technologicznych w naszej Galaktyce. Takie cywilizacje po prostu dopiero powstają, podobnie do ziemskiej. Jednocześnie, w takich cywilizacjach możemy zaobserwować przyspieszanie złożoności poprzez dodanie systemów opracowywania informacji, np. książki, komputery czy internet. W rezultacie postęp technologiczny umożliwia podwajanie złożoności co ok. 20 lat.<br />
<br />
No i powraca oczywiście <a href="http://kalcyt.blogspot.com/2012/04/o-tym-jak-niesporczaki-i-kleszcze.html">teoria panspermii</a>, tym razem w nowej odsłonie. <br />
<br />
<u>Źródła:</u><br />
<span class="Z3988" title="ctx_ver=Z39.88-2004&rft_val_fmt=info%3Aofi%2Ffmt%3Akev%3Amtx%3Ajournal&rft.jtitle=arXiv&rft_id=info%3Aarxiv%2F1304.3381v1&rfr_id=info%3Asid%2Fresearchblogging.org&rft.atitle=Life+Before+Earth&rft.issn=&rft.date=2013&rft.volume=&rft.issue=&rft.spage=&rft.epage=&rft.artnum=&rft.au=Alexei+A.+Sharov&rft.au=Richard+Gordon&rfe_dat=bpr3.included=1;bpr3.tags=Astronomy%2CGeosciences%2CPhysics">Alexei A. Sharov, & Richard Gordon (2013). Life Before Earth <span style="font-style: italic;">arXiv</span> arXiv: <a href="http://arxiv.org/abs/1304.3381v1" rev="review">1304.3381v1</a></span>
<br />
fot. w nagłówku Photo Credit: <a href="http://www.flickr.com/photos/44124348109@N01/6791082/">jurvetson</a> via <a href="http://compfight.com/">Compfight</a> <a href="http://creativecommons.org/licenses/by/2.0/">cc</a> Mariusz Kędzierskihttp://www.blogger.com/profile/05888008893664700185noreply@blogger.com12