Kokolitofory - mali bohaterowie mórz i oceanów

Kokolitofory (Coccolithophores), to tajemnicze morskie żyjątka, które wpływają na klimat na Ziemi bardziej niż Wam się wydaje.

Ciepłe bajorko Darwina

Wygląda na to, że Darwin i tym razem miał rację. Ciepłe bajorka w pobliżu źródeł hydrotermalnych są lepszym środowiskiem do powstania życia niż okolice dna oceanów w pobliżu tzw. ventów

Mech i wielkie wymieranie

Pierwsze mchy pojawiły się na lądzie w ordowiku. Uruchomiona przez nie reakcja hydrolizy krzemianów doprowadziła do zlodowacenia i wielkiego wymierania.

Zagłuszanie oceanu

Ocean pełen jest dźwięków. Trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów i odgłosy zwierząt. Coraz częściej jednak słychać hałas ludzkich urządzeń. Hałas, który zabija wieloryby.

Kleszcze i niesporczaki w kosmosie

Nie są tak odporne jak bakterie, a jednak. Niesporczaki i kleszcze są w stanie przetrwać podróż międzygwiezdną i zasiedlić kosmos.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą azja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą azja. Pokaż wszystkie posty

sobota, 1 czerwca 2013

Mamy płynną krew mamuta - czy aby naprawdę?

Mamy fiolkę z krwią mamuta! Taka sensacyjna wiadomość obiegła niedawno serwisy światowe. Krew zdobyli rosyjscy polarnicy, którzy na początku maja 2013 r. wydobyli z wiecznej zmarzliny w Jakucji samicę mamuta. Samica zginęła w wieku około 50-60 lat mniej więcej 10 do 15 tysięcy lat temu. To niesamowite, że krew w stanie płynnym przetrwała tyle lat. Rosjanie twierdzą, że widocznie mamuty wytwarzały dotąd nieznane składniki krwi zapobiegające jej zamarznięciu. Oczywiście, płynna próbka krwi zbliża rosyjskich uczonych do szans sklonowania mamuta, o czym media też zdążyły napomknąć. Ale czy naprawdę?

Doniesienia o syberyjskich mamutach stosunkowo często pojawiają się mediach. W końcu to na Syberii właśnie mamuty żyły najdłużej. Ostatnie osobniki tych włochatych słoniowatych żyły na Wyspie Wrangla, u syberyjskich brzegów Oceanu Arktycznego jeszcze około 4 tys. lat temu. Spotkałem się też z informacjami, że więźniowie gułagów żywili się mięsem mamutów wydobywanych z wiecznej zmarzliny. A Jacek Hugo-Bader, jeśli dobrze pamiętam, w Dziennikach kołymskich opisał swoje wrażenia z konsumpcji mięsa nosorożca włochatego, przyrządzonego przez jedną z gospodyń na Kołymie. Wynikało z opisu, że dla miejscowych to normalka. Jak nie ma co jeść, to idą do ogródka, nakopać mamutów. Nie pamiętam jednak, by Hugo-Bader wspominał czy befsztyk był krwisty.
Ciało samicy mamuta znalezione w maju 2013 roku w Jakucji.
Opublikowane przez Rosjan zdjęcia rzeczywiście przypominają ochłapy mięsa wyciągnięte z zamrażarki. Sensacyjne jest jednak to, że po przekrojeniu wypłynęła z nich krew, pomimo ujemnej temperatury. Było wtedy -10oC. Rosjanie stwierdzili, że taki stan zachowania krwi umożliwi im odnalezienie w niej żywych komórek mamuta. To by było naprawdę coś! Ale czy to możliwe - krew w stanie płynnym sprzed 10 tys. lat z żywymi komórkami?
Przekroje tkanki mamuta wyglądają jak mięso z zmarażarki. To z nich wypłynął czerwony płyn, obwieszczony jak krew.
Redaktorzy American Scientific też zwątpili. Zapytali specjalistów niezaangażowanych bezpośrednio w znalezisko, co sądzą o krwi mamuta syberyjskiego. Daniel Fischer z University of Chicago pisze tak (w wolnym tłumaczeniu):
Sensacyjna informacja może być efektem niezręcznego tłumaczenia oraz braku zgrania pomiędzy reporterami i naukowcami. Np. to nie jest pierwsza samica mamuta znaleziona z miękkimi tkankami. Poza tym, mówiąc o "żywych komórkach" naukowcy mieli zapewne na myśli  komórki z zachowanym DNA, które można byłoby wykorzystać do klonowania. Ponadto, nie sądzę, aby jakakolwiek krew mamuta nadawała się do klonowania. Znalezione w niej DNA jest zbyt zniszczone (pofragmentowane). Prawdopodobnie Rosjanie chcą pokazać DNA, które byłoby bliskie kryterium klonowalności. [..] W tej chwili trudno powiedzieć, co znaleziono. Czy to jest krew, czy jakaś inna substancja. Z pewnością jest to interesujące, ale na rezultaty musimy poczekać.
Inni naukowcy indagowani przez redakcję American Scientific podchodzili z podobną rezerwą do mamuciej krwi. To, że wypłynęło coś czerwonego z mamuta, nie oznacza, że to krew. Podobnie z odpornością na zamrożenie. Normalnie krew zamarza w temperaturze około -0.6oC. Znaleziony płyn nie zamarzł w -17oC. Ale jest też sporo współczensych organizmów, które potrafią chronić się przed niskimi temperaturami. Wiele bezkręgowców i niektóre kręgowce poprzez ekspresję peptydów i glikoprotein osiągają znaczne obniżenie punktu zamarzania płynów ustrojowych. Gdyby mamuty dokonywały tego w podobny sposób, byłby to faktycznie jedyny wśród ssaków przykład. Eksperci American Scientific wątpią jednak, aby krew o temperaturze -17oC była w stanie krążyć w żyłach mamuta. Czy można w takim przypadku mówić w ogóle o stałocieplności?

News z CNN - uwaga, krew:)


Tomasz Rożek też wątpi


Źródła:
Wong, K. 2013. Can mammoth carcass really preserve flowing blood and possibly live cells? Nature doi:10.1038/nature.2013.13103

Zdjęcia pochodzą z serwisu Siberian Times fot. Semyon Grigoriev

środa, 5 października 2011

Sex nie tylko z neandertalczykiem

Woman-X
Porównywanie DNA współczesnych ludzi z ich odległymi przodkami po raz kolejny postawiało przed nauką problem definiowania, nie tylko naszego własnego gatunku (Homo sapiens), ale także definicji gatunku w ogóle. Pytanie to stało się szczególnie istotne, gdy okazało się, że współcześni ludzie noszą ślady genomu człowieka neandertalskiego i człowieka z jaskini Denisova. Oznacza to, że nasi przodkowie uprawiali seks z napotkanymi na swej migracyjnej drodze istotami, które skłonni byliśmy do tej pory uważać za inne gatunki lub podgatunki rodzaju ludzkiego Homo. Mało tego, seks był udany, bo z tych kontaktów narodziły się dzieci, których prapra..wnukami jesteśmy my sami.

W poprzednich postach pisałem już o allelach neandertalczyka występujących wśród populacji europejskiej oraz o kontaktach człowieka z jaskini Denisova z Azjatami. Wiemy zatem, że do kontaktów dochodziło i możemy się zastanawiać, mówiąc brutalnie, nad tym czy to była zoofilia, czy też nie?

Jeśli przyjąć obowiązujące poglądy paleoantropologów, była to zoofilia, bo różnica anatomiczna i rozwojowa pomiędzy neandertalczykiem a współczesnym Homo sapiens jest o kilka skal większa niż to, co obserwujemy wśród obecnych populacji ludzkich. W związku z czym, neandertalczyk był innym gatunkiem, lub w ostateczności podgatunkiem Homo sapiens. Z drugiej strony, skoro krzyżowaliśmy się z neandertalczykiem i mieliśmy płodne potomstwo, to spełnia to wymogi biologicznej definicji gatunku wg Ernsta Mayra, więc byłby to jeden gatunek Homo. 

Jeszcze więcej zamieszania w klasyfikację taksonomiczną człowieka wprowadziło syberyjskie znalezisko w jaskini Denisova. Znaleziono tam fragmenty szkieletu (m.in zęby) oraz wytwory rąk kogoś zbliżonego genetycznie do naendertalczyka (genom różni się tylko o 9% bardziej niż wynosi różnica pomiędzy współczesnym Francuzem a Buszmenem z jednego gatunku H. sapiens). I ten człowiek z jaskini Denisova też współżył z H. sapiens, który dotarł do Azji i doczekał się wnuków żyjących dzisiaj we wschodniej i południowo-wschodniej Azji (Gibbons, 2011b).

Biorąc pod uwagę powyższe fakty, warto zastanowić się czy może coś jest nie tak z definicją gatunku? Może różne (pod)gatunki, stosunkowo blisko ze sobą spokrewnione, mogą mieć płodne potomstwo? Niektórzy uważają, że rozróżnianie gatunków i podgatunków, to taki sztuczny, akademicki problem. W świecie ssaków jest ponad 330 gatunków spokrewnionych, które próbują krzyżować się z innymi gatunkami, z czego prawie 100 ma płodne potomstwo (Gibbons, 2011a).

Wydaje się, że na oficjalną nazwę taksonomiczną człowieka z jaskini Denisova przyjdzie poczekać (na razie jest to tzw. Woman-X) i pogodzić się z faktem, że prawa człowieka mogą obejmować nie tylko nas, ale gatunki z nami spokrewnione. Jeśli dobrze pamiętam, to w Hiszpanii Komisja ds. Środowiska Naturalnego przyjęła parę lat temu rezolucję na temat wciągnięcia małp człekokształtnych do "rodziny ludzkiej", a Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu rozpatrywał już sprawę szympansa. Sami zatem czujemy, że one są z nami spokrewnione. Pamietajcie też, że kiedy pies waszej dziewczyny (ew. teściowej) rzuca się na waszą nogę w celach prokreacyjnych, to miejcie pewność, że on też to czuje.


Źródła:
1. Gibbons A (2011a). Anthropology. A new view of the birth of Homo sapiens. Science (New York, N.Y.), 331 (6016), 392-4 PMID: 21273464
2. Gibbons A (2011b). Paleoanthropology. Who were the Denisovans? Science (New York, N.Y.), 333 (6046), 1084-7 PMID: 21868646
3. Fot. www.abovetopsecret.com

wtorek, 4 października 2011

Włosy Aborygenów

Aborygen australijski
Ludzie pomimo swej różnorodnej powierzchowności, są stosunkowo jednorodni genetycznie. Badania pokazały, że różnorodność DNA jaka występuje, jest największa wśród ludów wschodniej Afryki, zaś najmniejsza wśród Indian południowoamerykańskich. Wywnioskowano na tej podstawie, że kolebką naszego Homo sapiens jest właśnie wschodnia Afryka i stamtąd kiedyś wywędrowaliśmy.
Inaczej mówiąc, ludzie poza Afryką reprezentują tylko linię genetyczną tych przodków, którzy opuścili Afrykę. Pozostałe linie pozostały w Afryce i tam się rozwijają. Dochodzi do tego, że sąsiedzi z afrykańskich wiosek są bardziej zróżnicowani genetycznie niż np. Polacy i Francuzi. Wyjście z Afryki pierwszych przedstawicieli Homo sapiens współczesnego typu nazywa się "Out of Africa" czyli "Pożegnanie z Afryką" co przywodzi na myśl film Sydneya Pollacka
Zagadką pozostaje dokładny czas i droga rozprzestrzeniania się ludów opuszczających Afrykę.

piątek, 23 września 2011

Następna Pangea


Trzęsienia Ziemi, wybuchy wulkanów stale przypominają nam, że nasza planeta żyje. To wewnętrzne, burzliwe życie nieodmiennie prowadzi do przemieszczania się skorupy kontynentalnej, do ruchu kontynentów. Dokładne pomiary tempa przemieszczania się kontynentów pokazały, że w niektórych przypadkach prędkość może dochodzić nawet do 20 cm/rok. Takie tempo osiąga przyrost skorupy oceanicznej na południowym Pacyfiku. Łatwo sobie wyliczyć, że w ciągu ostatnich 100 lat dwa punkty w tamtym regionie oddaliły się od siebie o 20 metrów.
Nie wszędzie jednak jest tak drastycznie, np. Ameryka Północna odjechała od Europy od czasu I wojny światowej tylko ok. 2 m. Jeśli ktoś chce się naocznie przekonać czy tak jest, może się wybrać na Islandię, która leży dokładnie na środku grzbietu śródatlantyckiego i lewa strona Islandii ciągnie w stronę Ameryki, a prawa w stronę Europy. Są tam rozpadliny, które stale się powiększają, gdzie po jednej stronie mamy Amerykę a po drugiej Europę. Tam można zobaczyć wspomniane, 2m szczeliny powstałe w ciągu ostatnich 100 lat.
Wnioski płynące z powyższego wydają się oczywiste: konfiguracja lądów zmienia się w czasie. Na podstawie wielu wskazówek: paleontologicznych, sedymentologicznych i paleomagnetycznych udało nam się zrekonstruować pozycję lądów w minionych epokach geologicznych. Kontynenty, które wtedy istniały uzyskały swoje nazwy. Do najważniejszych kontynentów, które kiedyś były na Ziemi należą m.in. Gondwana obejmująca dzisiejsze kontynenty południowe (Amerykę Pd., Australię, Antarktydę, Afrykę i płw. indyjski) oraz Pangea. Pangea nazywana jest superkontynentem bo składała się z wszystkich ówczesnych płyt kontynentalnych połączonych razem. Tak działo się w permie, czyli ponad 250 mln lat temu.
Po rozwikłaniu zagadki konfiguracji minionych lądów, nadeszła pora na próby przedstawienia wyglądu Ziemi w przyszłości.

wtorek, 20 września 2011

Ojczyzna polszczyzna

To, co ostatnio odkryli naukowcy z Cambridge, na pierwszy rzut oka wydaje się ciekawe, nieco później staje się oczywiste, ale ostatecznie znów wydaje się ciekawe i zastanawiające. Chodzi o to, kto tak naprawdę przekazuje nam tradycję i związaną z nią kulturę i obyczaje. Szczególnie ważne w tych rozważaniach jest przenoszenie języka z pokolenia na pokolenie, gdyż to on w głównej mierze określa naszą przynależność do określonych kręgów kulturowych, plemiennych czy, współcześnie, narodowych. No więc kto, mama czy tata? Naukowcy mieli oczywiście na myśli przenoszenie języka i obyczajów wśród ludzi w ogólności, choć konkluzja może także dotyczyć kraju nad Wisłą.
O przekazywaniu i ewolucji języka dowiemy się wiele z zachowanych dokumentów. Gorzej, gdy dojdziemy do czasów lub kultur, gdzie dokumentów pisanych nie ma. Wspomniani już naukowcy doszli właśnie do takich czasów i chcieli zakończyć badania. Wpadli jednak na to, że przecież przyroda jest niesprawiedliwa i nierówno rozdziela wśród ludzi geny. Każdy z nas dziedziczy po matce pełne DNA (mitochondrialne i jądrowe), zaś po ojcu tylko jądrowe (mitochondria znajdują się tuż za główką plemnika, na początku wici i są niszczone podczas wczesnej fazy zapłodnienia lub nie biorą w nim udziału, i to prawie u wszystkich ssaków). Można oczywiście ubolewać nad tym, że nie obowiązuje tu parytet (a może nie obowiązuje, bo to akurat mężczyźni są pokrzywdzeni?), ale można też cieszyć się, że dzięki temu możemy śledzić w ludzkim DNA dwie linie rodowe, linię mitochondrialną żeńską i linię chromosomu Y - męską. I tym tropem poszli męscy, a jakże, mózgowcy z Cambridge.

środa, 7 września 2011

Z Tybetu do Staruni

Coelodonta antiquitatis (wikipedia)
Charakterystycznymi zwierzętami epoki lodowcowej były nosorożce włochate. Zwierzęta te zamieszkiwały Eurazję na przedpolu plejstoceńskich lodowców. Jednym z najwspanialszych okazów nosorożca włochatego jest odnaleziony w okresie międzywojennym nosorożec ze Staruni k. Stanisławowa. Jest to jedyny na świecie, kompletnie zachowany (tzn. szkielet, tkanki miękkie i skóra) przedstawiciel wymarłego gatunku Coelodonta antiquitatis, wydatowany na ok. 30 tys. lat. Okaz przechowywany jest w Muzeum Przyrodnicznym w Krakowie. Nosorożce włochate, podobnie jak mamuty, były znakomicie przystosowane do życia w chłodnym klimacie subarktycznym. Miały gęste, długie futro chroniące przed zimnem, oraz sporych rozmiarów, znamienny róg, którym mogły odgarniać śnieg, by dostać się do pokrywy roślinnej. Wydawało się, że taka adaptacja do życia w epoce lodowej musiała powstać właśnie w strefie subarktycznej, gdzieś na dalekiej północy.