z cyklu „Predator”, mocno irytowało mnie to, że kosmici bezsensownie polują na ludzi, których w zasadzie nie pożerają. Predatorzy selekcjonowali tam ludzi na ofiary i traktowali je jak trofeum, gardząc jednocześnie niegodnymi przeciwnikami. Pamiętacie
'obcych' na potrzeby polowań i w pewnym momencie stracili nad nimi kontrolę? Uznałem wtedy, że twórcy filmu mają bardzo bujną wyobraźnię i trochę za dużo
w tej bajce, jednak postanowiłem obejrzeć także nowsze filmy serii. Oglądając ostatnią (chyba) część, w której predatorzy
introdukują ofiary na obcą planetę, aby na nie polować uświadomiłem sobie: ludzie robią to samo i ja mam z tym do czynienia!
Mam tu na myśli popularne zarybienia, czyli przenoszenie ryb do obcych dla nich rzek i jezior po to, aby na nie polować. Oczywiście przenoszenie zwierząt do obcych środowisk jest praktykowane od dawna w celach gospodarczych i dotyczy nie tylko ryb. Myślistwo polega na zabijaniu ofiary i ostatecznie jej konsumpcji, podobnie jak hodowla. Wędkarstwo ma natomiast wiele wspólnego z łowami kosmitów. Znaleźć można zatem wśród wędkarskich zachowań zarówno zabijanie i pożeranie, preparowanie zwłok czy inne dalej opisane działania, jak i traktowanie zdobyczy z najwyższym szacunkiem, często z ratowaniem jej życia i zdrowia. Do tego dochodzi jeszcze troska o populację, zazwyczaj powiązana z hodowlą i wprowadzanie do wód naturalnych. W przypadku, gdy do środowiska wprowadzany jest obcy dla niego, nie występujący w nim pierwotnie gatunek, mamy do czynienia z introdukcją, która jest tematem mojego wywodu. Z racji mojego wędkarskiego hobby wywód jest o rybach właśnie, które w celach łowieckich są pospolicie introdukowane do nowych środowisk.
KARP
Pewnie większość społeczeństwa – ta, która z karpiem ma do czynienia raz w roku, w wigilię - nie wie, że ryba ta jest obca dla naszego środowiska. Najbliższym obszarem naturalnego występowania dzikiego karpia jest dorzecze Dunaju. Dzikie karpie z Dunaju, tak zwane sazany są całkowicie pokryte łuskami i mają torpedowaty kształt, zatem niewiele przypominają znane wszystkim „wigilijne” karpie. Poza tym inne rasy karpi naturalnie występują w zlewiskach mórz: Czarnego, Aralskiego i Kaspijskiego (Gatunki obce w Polsce, 2011). Kilka odmian karpi hoduje się w Chinach od półtora tysiąca lat, natomiast w Europie od niespełna tysiąca lat. W Polsce karpie zaczęto hodować w XV wieku i zapewne od tego czasu ryby występują również w wodach otwartych. Obecnie karpie są bardzo lubiane przez wielu wędkarzy jako obiekt sportowego połowu a zarybianie tym gatunkiem to, jak przypuszczam ponad 50% masy wszystkich ryb wpuszczanych przez Polski Związek Wędkarski (PZW).
|
Karp - bliski naszej kuchni, ale nie przyrodzie;
powinien być tolerowany tylko w małych
stawach, skąd nie ma szans ucieczki. |
W zbiornikach wodnych z dużą populacją karpi następuje szybki proces degradacji środowiska, gdyż ryby te żerują głęboko ryjąc w dnie. W ten sposób masowo niszczona jest roślinność wodna i postępuje zmętnienie wody, co w efekcie doprowadza do słabszego naświetlenia, zaniku roślin i zmniejszenia zawartości tlenu w wodzie. Oczywiście karpie pożerając ogromne ilości pokarmu użyźniają wodę, co prowadzi do zakwitów fitoplanktonu. W wyniku tych procesów w pierwszej kolejności wymierają cenne ryby drapieżne o wyższym zapotrzebowaniu na tlen: sandacze, okonie i szczupaki (np. Kolendowicz i Zalewski, 2007). Na niedomiar złego, karpie chętnie pożerają organizmy, które przyczyniają się do poprawy jakości wód, głównie raki i małże. Na szczęście dla naszej przyrody karpie nie rozmnażają się u nas w warunkach naturalnych z powodu zbyt niskiej temperatury wody, nie osiągającej wiosną 18 stopni C. W hodowli karpie rozmnażane są dzięki hypofizacji - wstrzykiwaniu hormonu przysadki mózgowej (np. Pietrzak, 2004).
Niestety (dla środowiska), większość łowców karpi uwalnia złowione przez siebie okazy, wcześniej długotrwale wabiąc je wysokobiałkową zanętą, co w efekcie przyspiesza proces przeżyźniania wód (wyobraźcie sobie 20 kg karpia pożerającego kilka kg protein dziennie i wypróżniającego się do wody). Ponadto dzienny, wędkarski połów pospolicie hodowanego karpia jest ograniczony do 3 sztuk (RAPR PZW, 2011)(taki sam limit obowiązuje dla pstrąga potokowego, któremu grozi wyginięcie!). Ustawa o rybactwie śródlądowym mówi, że zarybianie wód gatunkami obcymi wymagane jest pozwolenie Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi, co oznacza, że prowadzone od wielu lat przez gospodarzy wód, np. PZW, zarybienia karpiem są nielegalne (Pietrzak, 2008). Ostatnio w wielu wodach ustalono nawet górny wymiar ochronny (np. Załącznik... ZO PZW, 2011), co teoretycznie gwarantuje wielu karpiom długi żywot i dalszą degradację wód. Karpie są dodatkowo jednymi z najlepiej „uczących się” ryb, co oznacza, uwolnione przez wędkarza często potrafią unikać wędki (Borys, 2002). W Anglii, gdzie wędkujący dżentelmeni uwalniają wszystkie złowione karpie (uważane za niejadalne) po sfotografowaniu i ewentualnym obcałowaniu, nadmiar tych ryb już stał się poważnym problemem ekologicznym wielu wód.
Pamiętam z dzieciństwa, jak pierwsze wędkarskie kroki stawiałem nad małą glinianką w Starych Tarnowicach na Górnym Śląsku; był to w tym czasie „bezpański” zbiornik i można było w nim łowić ryby bez żadnych opłat. Była to piękna woda porośnięta w dużej części grążelami i sitowiem. Dno było niemal w całości wybrukowane dużymi małżami – szczeżujami i skójkami perłorodnymi, po nim przemieszczały się ogromne ilości raków (niestety obcych – pręgowatych) a w toni wodnej roiło się od różanek. W stawie żyły też piękne liny, karasie, okonie i szczupaki. Różanka to rzadka, od kilku lat chroniona, kolorowa rybka, która współżyje z małżami. W czasie rozrodu samice różanek składają za pomocą długiego pokładełka ikrę wewnątrz żywego małża, następnie wykluty narybek unosi ze sobą larwy małży, więc obie strony pomagają sobie w rozrodzie, co tłumaczyło ich wielką ilość we wspomnianej gliniance. Niestety kilka, może kilkanaście lat temu stawem tym zaopiekował się PZW i zaczął zarybiać karpiem. Kiedy po latach odwiedzałem znów to miejsce nie widziałem już żadnych różanek, raków i małżów.
AMUR I TOŁPYGA
W latach sześćdziesiątych XX wieku sprowadzono do Polski amury – azjatyckie ryby roślinożerne, które miały oczyszczać nasze nadmiernie zarośnięte zbiorniki wodne. Ryby te w ciepłej wodzie mogą pożreć więcej roślin niż same ważą (np. Laks, 2001). Wyobraźcie sobie teraz populację 10-30 kilogramowych amurów a zrozumiecie, że potrafią one w krótkim czasie pozbawić jezioro wszelkiej roślinności. W pozbawionym roślinności jeziorze rodzime gatunki tracą miejsca rozrodu a na skutek obniżenia zawartości tlenu giną wrażliwe na jego niedobór gatunki. Miejsce pożartych roślin naczyniowych zajmuje fitoplankton, który również zubaża wodę w tlen. Amury ponadto posiadają krótki przewód pokarmowy (nie mają żołądka, jak wszystkie karpiowate) i wydalają odchody nadzwyczaj bogate w azot i fosfor, przez co jeszcze szybciej przeżyźniają wodę (np. Kolendowicz i Zalewski, 2007). Wprowadzenie amurów odniosło zatem skutek odwrotny do oczekiwanego i w krótkim czasie wyjałowiło jeziora, w których nie zaczęto ich na czas eliminować. Ryby te powodują nawet zmniejszenie liczebności ptactwa wodnego (Gatunki obce w Polsce, 2011). Podobne skutki ma introdukcja żywiących się zooplanktonem tołpyg. W Ameryce Północnej tołpygi i amury są znane ze swoich akrobatycznych wyskoków z wody kiedy zostaną spłoszone. Podobny przypadek został także odnotowany w Polsce, w jeziorze Osiek (woj. lubuskie) (Przysiwek, 2002). Na szczęście ryby te nie rozmnażają się w naszym klimacie.
KARAŚ SREBRZYSTY
Wraz z hodowlanymi karpiami do Polski przypadkiem przedostał się także karaś srebrzysty (
Carassius auratus gibelio), nazywany japońcem z powodu swojego pochodzenia – występuje naturalnie w Japonii i Chinach. Karaś ten do niedawna żył w naszych wodach obok rodzimego, pięknego, złotego karasia pospolitego (
Carassius carassius), lecz obecnie stał się gatunkiem dominującym i w wielu wodach wyparł gatunek rodzimy.
|
Rodzimy, złoty karaś – jeszcze kilkanaście lat temu był zwykle
pierwszą rybą łowioną przez chłopców, obecnie rzadka zdobycz;
w wielu wodach wyparty przez srebrzystego karasia z Japonii. |
Nasze złote rybki nie mają szans ze srebrnym przybyszem z Azji, który jest bardziej odporny na niekorzystne warunki, jak niedobór tlenu, ponadto ma większe możliwości przystosowawcze, np. potrafi żerować na twardym, kamienistym dnie. Najbardziej niezwykłą cechą, która powoduje dominację karasia srebrzystego nad pospolitym jest jednak sposób rozmnażania. Otóż ryby te rozmnażają się w naszym kraju bez udziału samców własnego gatunku! W populacji występują tylko samice karasia srebrzystego, które przystępują do tarła z samcami innych gatunków z rodziny karpiowatych. Samiec polewa nasieniem ikrę samicy karasia, plemnik wnika do jaja, ale do zapłodnienia nie dochodzi. Jajo zostaje pobudzone do rozwoju, jednak nie łączy się z materiałem genetycznym plemnika i powstaje nowa samica będąca klonem matki (seksmisja!). W ten sposób populacja rozmnaża się szybciej, bo wszystkie osobniki (?osobniczki) składają ikrę. Przy okazji zaburzane jest tarło innych spokrewnionych gatunków a więc częściowo eliminowana jest konkurencja. W wodach opanowanych już przez karasie srebrzyste z czasem pojawiają się samce (odnotowane nieliczne przypadki w Polsce wschodniej), aby zapewnić zróżnicowanie genetyczne i tym samym przetrwanie gatunku w dłuższej skali czasu (Sobota, 1999). Z nieznanych mi przyczyn (?interesy z hodowcami) PZW celowo zarybia wody karasiem srebrzystym, wydając na ten cel pieniądze wędkarzy, mimo że ryba ta nie jest atrakcyjna ani jako obiekt sportowego połowu ani jako ryba konsumpcyjna a poza tym wypiera lubianego, złotego karasia.
CZEBACZEK AMURSKI
Inną małą rybką, pochodzącą z Azji a sprowadzoną przypadkowo wraz z narybkiem karpia. jest czebaczek amurski. Ryba ta jest bezwąsym kiełbiem osiągającym maksymalnie 12 cm długości, ale jest bardzo odporna na niekorzystne warunki i bardzo szybko się rozmnaża, osiągając już po roku dojrzałość płciową. Czebaczek konkuruje o pokarm z rodzimymi rybami karpiowatymi i wypiera je. O tej rybce wiele mówiono, że jest dużym zagrożeniem dla naszej ichtiofauny, jednak często wędkuję w wodach Polski południowej i nigdy się z nią nie spotkałem.
Liczne doświadczenia uczą, że obce ryby karpiowate powinny być na potrzeby wędkarzy akceptowane tylko w małych, komercyjnych łowiskach, skąd nie mają możliwości ucieczki do wód otwartych. Podobnie rzecz jasna powinna być prowadzona gospodarka tymi rybami w celach konsumpcyjnych. Poza tym, warto zastanowić się, czy zawsze zwrócenie wolności upolowanemu karpiowi lub amurowi idzie w parze z troską o środowisko.
W następnej części przedstawię inne ryby introdukowane do naszych wód, między innymi popularnego pstrąga. (Czytaj cz. II
tutaj)
Źródła:
Borys W. 2002. Uczone ryby. Wędkarz Polski, 1(131) 2002, s. 64-67.
Kolendowicz J. i Zalewski T. 2007. Wędkarstwo gruntowe 2s. 1-344. Multico, Warszawa.
Laks H, 2001. Amur. Magazyn Wędkarski, 09 (68) 2001, s. 9.
Pietrzak R. 2004. Stary znajomy. Wędkarski Świat, 12(108)/2004, s. 46-47.
Pietrzak R. 2008. Wyrok na karpia. Wędkarski Świat, 10(154)/2008, s. 54-55.
Przysiwek P. 2002. Amur samobójca. Wędkarz Polski, 1(131) 2002, s. 44.
Sobota W. 1999. Karasie. Wędkarz Polski, 1 (95) 1999: 32-33, s. 75.