Morderczy topór omija tylko stare drzewo, na którym wisi obrazek święty lub kapliczka, bo kto by się ważył złamać dawne nakazy pradziadów, na tego choroba spadnie lub piorun w dom jego uderzy. Te dawne nakazy, wypływające z prostaczych wiar ludu, otaczają pieczą niektóre zwierzęta. Kto jaskółkę zabije, temu krowy krwią doić się będą, kto zniszczy gniazdo bociana, temu bociany dom podpalą lub grady pole wybiją, kto pszczołę zdepcze, temu matka umrze.
Tak o wierzeniach ludności Husowa sprzed 100 lat pisał znany polski etnograf Tadeusz Seweryn. Tekst, z którego pochodzi powyższy fragment, przypominam niniejszym, aby uczynić zadość obietnicy, jaką swego czasu złożyłem Makromanowi.
Husów położony jest kilka kilometrów na południe od Łańcuta. Jest to jedna z podkarpackich wsi związanych z kolonizacją niemiecką okolic Kańczugi. Sam artykuł Tadeusza Seweryna poświęcony jest niejakiemu Janowi Rakowi, chłopowi pańszczyźnianemu, pierwszemu spośród chłopów szermierzowi idei ochrony przyrody w Polsce, który swą postawą wzbudził podziw uczonych mężów z Krakowa.
Wrażliwość na nędzę ludzką złączyła się u niego z wrażliwością na ból zwierzęcia.Wychodząc naprzeciw życzeniom Seweryna, postanowiłem postać Raka - obrońcy przyrody przenieść także do internetu. Niech jego postawa świadomego ekologa będzie przykładem dla wszystkich tych, którzy kochają przyrodę, jak to się mówi: bezwarunkowo.
Jan Rak - husowski poeta i filozof pozostawił po sobie skrypty przechowywane w Muzeum Etnograficznym w Krakowie. Na nie właśnie natknął się Tadeusz Seweryn. Twórczość Raka można przybliżyć sobie w Podkarpackiej Bibliotece Cyfrowej w Rzeszowie.
Niestety, nie udało mi się ustalić skąd pochodzi i kiedy został opublikowany artykuł. Przeglądnąłem bibliografię prof. Seweryna, ale tam pominięto tę krótką wzmiankę o Janie Raku. Mam tylko odbitkę ksero bez stron tytułowych, ale na pewno pochodzi sprzed II wojny światowej.
Źródła:
Fot. w nagłówku BiLK_Thorn CC-BY-SA
11 komentarze:
Dzięki!
Wbrew dość powszechnemu mniemaniu owi ciemni chłopi pańszczyźniani, dysponowali ogromną wiedzą przyrodniczą. Niestety na skutek arogancji "miastowych" (dziś mówi się "młody wykształcony z dużego miasta")została ona w znacznym stopniu zaprzepaszczona. Ostatni osikowy kołek wbił przymus szkolny, skutkujący u młodych ludzi brakiem czasu na zgłębianie zagadnień przyrodniczych. niemniej jednak u tych bardziej zasiedziałych chłopów, takich co osiągnęli i utrzymują status "gospodorza" wyraźnie można dostrzec rysy takich ludzi jak opisani w powyższym artykule.
Skąd zatem czerpali swoja wiedzę, czy były to tylko bezrefleksyjne "tabu" czy też w pewnych zakazach, zwyczajach i obowiązkach względem przyrody wyrażała się większa mądrość?
Popatrzmy - mówimy o ludziach dla których otoczenie przyrodnicze było naturalne. Zatem wiedza którą zdobyli pochodziła z obserwacji, i choć nie umieli jej "naukowo" objaśnić, to doskonale zdawali sobie sprawę z zależności.
Jaskółki skutecznie umniejszają liczbę natrętnych owadów dokuczających bydłu - zatem poprawiając mu komfort życia, poprawiają też status gospodarza (bo np jest więcej mleka, lub jest ono lepszej jakości), te same zresztą zwyczaje obejmowały równie skuteczne pestycydy np. w postaci pliszek.
Bociany skutecznie likwidowały przerost populacji myszy polnych. Pszczoły zapylając zwiększały plenność sadów i upraw. Starodrzew to schronienie dla ptactwa, itd. Praktycznie nie znalazłem żadnego zwyczaju agrarnego który by nie miał racjonalnego uzasadnienia. Nawet jeśli praktykujący je ludzie nie mieli pojęcia czemu tak a nie inaczej należy eis zachowywał.
ps. Ból odczuwany przez rośliny - istnieje szereg dowodów na to że wszelkie rośliny naczyniowe - ból...odczuwają! Co prawda inaczej zin my, w grę wchodzi bowiem przekaz impulsów chemicznych a nie elektrycznych a poza tym nie posiadając centralnego ośrodka nerwowego nie mogą sobie tego bólu uświadomić, nie mniej jednak podejmują działania mające to odczucie umniejszyć (np poprzez turgor odsunąć się jak najdalej od źródła gorąca).
Ps2 - w PBI trafiłem dawno temu na skany książki etnograficznej traktującej właśnie o zwyczajach i wierzeniach przyrodniczych chłopstwa (i ogólnie ludności mieszkającej na wsiach) muszę to znów odnaleźć.
No cóż ja się absolutnie nie zgodzę. Mam wszak dyplom etnologia i antropologa kulturowego i niestety z miłością chłopów do przyrody jest tak jak z miłością męża, który "bije, żonę, bo kocha". To co piszesz Makromanie bardzo mocno tchnie taką wizją wsi, jaką utrwalił w swoich filmach Kolski - romantyczną, sielską i doskonale znającą różnice między dobrem i złem. Tymczasem pod tą zrodzoną w latach 20 - w czasach "chłopomanii" miłością do kolorowego ludu kryje się wieś chamska, okrutna i brudna (przytaczanym tekście świetne przykłady ze świnią, uwiązanym psem czy kotem), która pokutuje do dziś. Ponieważ wychowałam się na wsi z własnych doświadczeń, niezbyt zresztą miłych, pamiętam jak się traktowało zwierzęta i bynajmniej nie był to pełen miłości sposób. Miłość chłopów o przyrody to jest przeniesienie myśli wykształconego, światłego człowieka, który przypisuje chłopu własne poglądy, a wręcz wyobrażenie o tym, jaki powinien być chłop, który żyje "blisko natury". A co do tego, że "owi ciemni chłopi pańszczyźniani, dysponowali ogromną wiedzą przyrodniczą" to polecam lekturę książki M.Udziela, Medycyna i przesądy lecznicze ludu polskiego, Warszawa 1891 - ciemnota i obskurantyzm "mądrego" ludu, aż kolą w oczy.
Dodam jeszcze, że rozumiem, że chłopi byli jacy byli przez lata ucisku, niewoli itd. ale nie zmienia to faktu, że daleko im było do Jancia Wodnika
A i jeszcze jedna lektura obowiązkowa Z.Libera. Medycyna ludowa: chłopski rozum czy gminna fantazja?, Wrocław 1995
Ależ Gremlinie Ty także piszesz prawdę!
Bo tych prawd jest wiele. Ja także szmat dzieciństwa spędziłem na wsi, znam to środowisko, teraz pracuję z tymi ludźmi.
Tak, chłop potrafi być okrutny, bezwzględny, nie liczący się z przyrodą... ale to tylko dlatego że przyroda jest okrutna dla niego, nie licząca się nim, bezwzględna.
Im uboższy chłop tym tego okrucieństwa i bezwzględności więcej - skoro ma się alternatywę albo ja (moja rodzina) albo (jakieś tam ptaszki)...?
Z drugiej strony znani mi dziś (o nich piszę)chłopi kończą z produkcją mięsa, przechodzą na pszczelarstwo, agroturystykę, uprawy ekologiczne.
A historycznie - widzisz książki pisane na fali Prusowego "Antka" chyba nie są najlepszym świadkiem swego czasu. W każdym razie ja osobiście nie trafiłem jeszcze na ani jeden przypadek wiarygodnej relacji na temat leczenia w piecu chlebowym. Z drugiej strony książka odnosząca się do ówczesnej "naukowej" medycyny zapewne nie była by pozbawiona równie obskuranckich obrazów.
Ale mniejsza o to, na pewno nie będę orędownikiem chłopomani - codziennie widzę miejsca związane z rabację i rzezią której dopuścili się chłopi. To nie aniołki były.
Z drugiej strony na każdej jednej wsi był ktoś o uroku Jancia Wodnika i o tym tez trzeba pamiętać.
Racja i racja. Wieś ma dwie twarze i warto o tym pamiętać. Mnie tylko z racji tego, że pisałam dokładnie o tym zjawisku czasem uderza sentymentalno-romantyczne myślenie o wsi. Dużo by mówić - prawda jest taka, że nic nie jest czarno-białe. Najlepszym dowodem to, że zamierzam kiedyś na wieś wrócić
Jeżeli się dobrze zastanowić, to można wyciągnąć logiczne wnioski co do tego, jaki wpływ miały te "dwa oblicza wsi" na przesądy i zabobon, które łączyły wyrządzanie krzywdy "przyrodzie" własnym nieszczęściom chłopów. Jeżeli we wsi czy danym regionie był ktoś, kto zauważył bezpośrednią zależność między ilością jaskółek na danym terenie z ilością wrednych owadów, niepokojących ludzi i zwierzęta, to mógł przekazać takie obserwacje innym. Mógł to zrobić wprost i liczyć na nagłe olśnienie u ludzi o myśleniu prostym jak trzonek siekiery. Mógł też wyjaśnić to inaczej - jak zabijesz jaskółkę, to krowy będą miały krew w mleku. A że ten drugi sposób okazywał się skuteczniejszy...
Choć jak się tak nad tym zastanowić, to ludzie mogli sami sobie takie głupoty wymyślać - ojciec przekazał synowi, że nie wolno zabijać pszczół, ale nie zdążył dodać, czemu. Więc chłop (syn), aby porządek świata został zachowany i świat ten był "do ogarnięcia".
Tak czy siak mało to mówi o miłości chłopów do przyrody, raczej o sile zabobonu i utrwalaniu się przesądów w społeczeństwach.
Mikeus - zupełnie nie masz racji - chłop ZNAŁ biodymamikę środowiska w którym żył właśnie poprzez... życie w takim a nie innym środowisku!
Nie gadajmy tu o "zabobonach" czy "przesadach" - bo to rodzaj naukowego zabobony dostrzegać zabobony pośród ludu, tylko dlatego iż nie potrafi on ubrać w słowa tego co myśli.
Problemem jest emocjonalne podejście chłopów do przyrody - ja jestem przyznaję "romantycznym pozytywistą", Gremlin to zdecydowana realistka.
makroman - co do zupełności w moim braku racji spierałbym się, ale...
W przypadku dawnej (ale nie tylko!) wsi mowa o zabobonie jest niestety jak zasadna. Według Ciebie tłumaczenia o podanych przykładach (jaskółki a mleko etc) wynikały z braku możliwości wyrażenia przez chłopów ich ogromnej wiedzy przyrodniczej z powodu ograniczeń w znajomości odpowiedniej ilości słów. Według mnie chłop nie umiał powiedzieć, dlaczego coś się dzieje, bo tego NIE ROZUMIAŁ! Nie dlatego, że miał ubogie słownictwo. Wiedział, że trzeba oszczędzać pszczoły czy jaskółki, wiedział, że z początkiem listopada trzeba położyć jedzenie i wódkę na grobie, wiedział, że jak się nie nakarmi skrzatów, to nasikają do mleka... Racjonalne spojrzenie na problem każe powątpiewać w to, że ich działania związane były z tą, sugerowaną przez Ciebie, rozległą wiedzą.
Oczywiście mogę się mylić :)
Mikeus - Chłop jako twardy, pozbawiony sentymentów racjonalista to i owszem. Ale zabobonny, wierzący w gusła prostaczek? Na pewno spotykało się i takich, ale tylko sporadycznie, jak i dziś zresztą.
A ja w temacie polecam wam jeszcze wywiad z antropologiem opowiadającym o rzekomej "ekologii" wśród ludzi, którzy do dziś żyją w przyrodzie czyli amazońskich Indian
http://pracownia.org.pl/dzikie-zycie-numery-archiwalne,2121,article,2591
Zabiłaś moją wiarę w "szlachetnego dzikusa" ;-).
Tak racja - człowieki nie szanują tego co mają. Do tego jeszcze ta ślepa wiara w to że jak się ma możliwość to i ma się prawo.
mimo wszystko pozostanę romantykiem (choć poturbowanym) i z młodopolska ekochłopomanię wyznawał będę ;-)
Prześlij komentarz
Szanowni Czytelnicy!
Zachęcam Was gorąco do komentowania wpisów na blogu i jednocześnie zachęcam równie gorąco do korzystania z tagów HTML, szczególnie przy wklejaniu linków do stron internetowych.
Oto kilka przykładów tagów HTML obsługiwanych przez bloggera:
link - a href=
wytłuszczenie - b
kursywa - i