Kokolitofory - mali bohaterowie mórz i oceanów

Kokolitofory (Coccolithophores), to tajemnicze morskie żyjątka, które wpływają na klimat na Ziemi bardziej niż Wam się wydaje.

Ciepłe bajorko Darwina

Wygląda na to, że Darwin i tym razem miał rację. Ciepłe bajorka w pobliżu źródeł hydrotermalnych są lepszym środowiskiem do powstania życia niż okolice dna oceanów w pobliżu tzw. ventów

Mech i wielkie wymieranie

Pierwsze mchy pojawiły się na lądzie w ordowiku. Uruchomiona przez nie reakcja hydrolizy krzemianów doprowadziła do zlodowacenia i wielkiego wymierania.

Zagłuszanie oceanu

Ocean pełen jest dźwięków. Trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów i odgłosy zwierząt. Coraz częściej jednak słychać hałas ludzkich urządzeń. Hałas, który zabija wieloryby.

Kleszcze i niesporczaki w kosmosie

Nie są tak odporne jak bakterie, a jednak. Niesporczaki i kleszcze są w stanie przetrwać podróż międzygwiezdną i zasiedlić kosmos.

wtorek, 31 maja 2011

piątek, 27 maja 2011

Geo-soft part II

W poprzednim poście o geo-sofcie zachęcałem do zapoznania się z GIS-owym kombajnem o wdzięcznej nazwie GRASS. Tak się akurat składa, że niebawem, od 6 do 9 czerwca we Wrocławiu odbywają się warsztaty naukowe zorganizowane przez wrocławską grupę użytkowników GRASSa (WGUG). Tych którzy nie wezmą udziału w warsztatach zachęcam do przyjrzenia się programowi spotkania i materiałom dostępnym na stronie internetowej WGUG, żeby przekonać się o możliwościach GRASSa. Początkujący użytkownicy powinni swe kroki skierować do działu 'Materiały' gdzie znajduje sporo cennych wskazówek i samouczków do stawiania pierwszych kroków w GRASSie. W dziale 'Aktualności' znajdziemy cały numer Rozpraw Naukowych Instytutu Geografii [..] UWr w formacie pdf poświęcony GRASSowi. Informacje o GRASSie dostępne są też na stronie grass-gis.pl.
System GRASS jest dostępny na stronie projektu w postaci kodu źródłowego lub binarnej na wszystkie popularne platformy. Użytkownicy MS Widnows znajdą wersję instalacyjną programu w dziale 'Download -> Other platform and source code'. Po wyklikaniu instalacji można cieszyć się system GRASS i jego możliwościami. Aby radość była pełna warto od razu zaopatrzyć się w przykładowe dane GIS dostępne na stronie WGUG lub GRASSa w dziale 'Sample data'. Chyba najpopularniejsze dane to 'Spearfish, South Dakota, USA'. Wiele samouczków bazuje właśnie na tych danych. Polecam także dane z Dolnego Śląska dostępne na stronach WGUG.
GRASS, jak chyba każdy open source, nie jest jakoś specjalnie mocno promowany w mediach, tzn. w ogóle nie jest promowany, bo nie stoi za nim żadna firma, której głównym celem jest zysk, a ten realizuje się poprzez zbyt, który opiera się głównie na reklamie i promocji. O GRASSa po prostu nie dba bogaty wuj. Z tego też względu żadna uczelnia nie podpisze z twórcami GRASSa umowy czy porozumienia na mocy którego studenci będą mogli brać udział w szkoleniach, zdobywać pierwsze szlify w GIS-ie, itd., bo GRASS to open source.
Jest (było) jednak kilka projektów, które realizowano przy udziale GRASSa. Żeby nie powielać linków znajdujących się na stronie GRASSa, podam przykłady z naszego polskiego podwórka.
Przykład 1. OpenGeology - serwis pod egidą Państwowego Instytutu Geologicznego;
Przykład 2. Wrota Małopolski - Ośrodek Dokumentacji Geodezyjnej i Kartograficznej w Krakowie.
Co najważniejsze, spróbować można, to nic nie kosztuje, a człowiek ma czyste sumienie, że nie łamie żadnych umów, licencji i czego-tam-jeszcze. Niestety kradzieże software'u stało się procederem na tyle powszechnych, że przytępiło wrażliwość na łamie prawa w ogóle czego ofiarami padamy wszyscy. Oczywiście korzystanie z GRASSa tego nie zmieni, ale może stać się zalążkiem refleksji nad problem równego dostępu do softu dla wszystkich.

środa, 25 maja 2011

Likwidujemy dino

"Mamy zbyt dużo dinozaurów i najwyższy czas przetrzebić to stado" stwierdził na łamach Science John Horner. Można pomyśleć, że Horner odwiedził kilka powstających jak grzyby po deszczu dinoparków i postanowił ulitować się nad biednymi rodzicami, którzy muszą tłumaczyć dzieciom skąd się tyle tego na Ziemi wzięło. I coś jest na rzeczy. Horner, znany paleontolog z Uniwersytetu Montana jest odkrywcą kilkunastu nowych gatunków, a dwa z nich nazwano na jego cześć. Mógłby więc oprowadzać wycieczki po dinoparkach i nawet największy dziecięcy znawca "dinożarłów" nie wpędziłby go w kozi róg. Tym bardziej, że Horner był naukowym konsultantem do spraw dino słynnego Jurassic Park Spielberga. Jednak sen z powiek spędza mu rosnąca liczba taksonów. Podobno co dwa tygodnie pojawia się nowy gatunek dinozaura i wiele z nich może już istnieć pod inną nazwą. Dlatego Horner proponuje wprowadzenie bardzo rygorystycznych, zunifikowanych zasad opisu skamieniałych dinozaurów o nazwie Unified Frame of Reference (UFR). Jeśli projekt przejdzie, to od razu pozbędziemy się conajmniej 50 gatunków dinozaurów, które prawdopodobnie reprezentują różne stadia rozwojowe tego samego gatunku. Podobnego zdania jest znany paleontolog Michael J. Benton (University of Bristol, UK), który twierdzi, że ponad 50% gatunków dinozaurów jest błędnie sklasyfikowanych. Zatem, szykuje nam się wielkie wymieranie wśród dinozaurów. Przyczyny już mamy, teraz czekamy na skutki.
Poniżej John "Jack" Horner i dino-birds

wtorek, 24 maja 2011

Ostatni neandertalczycy

Ząb ze Stajni (Archeowieści.pl)
Jedną z zagadek związanych z człowiekiem neandertalskim jest jego tajemnicze zniknięcie. Niektórzy uważają, że neandertalczyk został wyparty ze swego środowiska przez człowieka współczesnego typu, być może po prostu brutalnie zgładzony. Inni sądzą, że współwystępowanie tych dwóch grup ludzi było bardziej pokojowe. Teza pokojowej współegzystencji zakłada nawet krzyżowanie się człowieka współczesnego typu i neandertalczyka, na drodze okresowej wymiany kobiet. Znane są szkielety dziecięce  z mieszanymi cechami. Jednymi z najmłodszych stanowisk, gdzie znajdowano takie szkielety są np. jaskinie w Chorwacji oraz południowej Hiszpanii.
W Polsce przemysł mustierski, związany z obróbką kamienia przez neandertalczyka, znajdowany był od dawna, całe tony pięściaków znane są z Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Ale dopiero w 2010 roku opublikowano informację o pierwszych szczątkach neandertalczyków znalezionych w Polsce. W jaskini Stajna pod Częstochową (Naturwissenschaften) wykopano trzy zęby Homo neandertalensis z późnego środkowego paleolitu (datowane na ok. 100-80 tys lat). W kategorii NAJ, niektórzy nazwali te zęby najstarszymi ludzkimi szczątki znalezionymi w Polsce (Archeowieści.pl).
W jednym z ostatnich numerów Science znajduje się doniesienie z dalekiej północy, z pn. Uralu. Znalezione tam stanowisko z narzędziami kultury mustierskiej wydatowano izotopami węgla C-14 na 28 500 lat (górny paleolit). Kultura ta przypisywana jest neandertalczykowi, który z tego okresu znany jest już tylko z południa Europy. Zatem obozowisko z północnego Uralu mogło stanowić izolowane, wysunięte daleko na północ, refugium neandertalczyka.

niedziela, 22 maja 2011

Tree of Life

Tym razem o sztuce, filmowej. Dzisiaj rozdane zostały nagrody na festiwalu filmowym w Cannes. Złotą Palmę zdobył film "Drzewo życia" (Tree of Life) Terrence'a Malicka. Dlaczego właśnie tutaj, o nim? Otóż w filmie zestawiono historię rodzinną z historią naturalną, historią Ziemi. Sceny z życia amerykańskiej prowincji lat '50 przeplatają się m.in. ze scenami Wielkiego Wybuchu, kryzysu kreda/paleogen, mezozoicznymi gadami morskimi, scenami ze Starego Testamentu itp. Dla krytyków filmowych są to sceny rodem z National Geographic, których zestawienie z życiem rodzinnym jest niedorzecznością. Społeczność internetowa FilmWeb.pl oceniła film jako bardzo trudny, a widzowie w Cannes, jako piękną wydmuszkę. Nie mam zamiaru polemizować z krytykami filmowymi, domyślam się tylko, że będziemy ten film odbierać na innych poziomach. Dla mnie takie zestawienie jest bardzo uderzające. Pokazuje, że każdy z nas ma biologiczną, ewolucyjną przeszłość sięgającą Wielkiego Wybuchu, i to jacy jesteśmy, po części oczywiście, kształtowało się przez miliardy lat. Jest to swego rodzaju determinizm, bo na pewne rzeczy nie mamy wpływu, jednak jest w tym też głęboka wiara, że potęgą rozumu człowiek zaczyna zdawać sobie sprawę z własnych ułomności i ograniczeń, z własnej historii, z własnej biologiczno-ewolucyjnej przeszłości. Zaczyna inaczej patrzeć na swoje życie i na historię rodzaju ludzkiego. Dla niektórych film ten może być odebrany jako próba rozliczenia się z religią, z Bogiem. Zestawienia Go z naukowymi faktami. Jednocześnie pokazuje, że wiedza o historii Ziemi wchodzi do kanonu dziedzictwa intelektualnego ludzkości, już nie jako Genesis, i staje się czymś tak powszechnym jak tabliczka mnożenia, a może nawet bardziej. Nie jest wiedzą dla mędrców, jak w latach rozgrywania akacji filmu. Bohaterowie wraz ze zbieraniem doświadczeń z własnego życia, poznają historię Ziemi, ergo ewolucyjną historię siebie. Przy okazji polecam stronę Tree of Life web project (tolweb.org), gdzie można zobaczyć jak wygląda sieć pokrewieństw i historia naturalna wszystkich organizmów ziemskich.

sobota, 21 maja 2011

Geo-soft, part I.5

SRTM+Landsat7 obraz z WorldWind
Bardzo ciekawą inicjatywą, w pewnym sensie alternatywą dla Google Earth, jest program firmowany przez NASA o wdzięcznej nazwie World Wind. Rycerze Jedi pozostaną niepocieszeni, program działa tylko w środowisku Windows z zaimplementowaną platformą .NET 2.0. Pewnym pocieszeniem jest upublicznienie kodu źródłowego, tym samym WorldWind zaliczył się do Open-source, ale większości, podobnie jak i mnie, nie przyjedzie do głowy, żeby sobie ten kod przeglądać i ew. przerabiać. Po ściągnięciu programu z sekcji 'Download', odpalamy i napawamy się świetnym interfejsem i możliwościami programu. Od razu instalują się nam cztery klony programu, dla Ziemi, Marsa, Wenus i Księżyca. W końcu to NASA. Zerkając na planety mamy więc pewność, że dane pochodzą z pierwszej ręki. Program jest bardziej nastawiony na zaawansowanego usera z zacięciem naukowym (odmiennie niż w GoogleEarth) i mamy możliwość wyboru pomiędy obrazami z satelity Landamark, Landsat czy też użycia modelu terenu z misji radarowej SRTM (Shuttle Radar Topography Mission) oraz parę innych. Nieco inaczej niż GoogleEarth prezentują się warstwy, które stanowią często zbiór danych pomiarowych różnych misji NASA. Ciekawostką jest udostępnienie Java SDK (Developer Kit), które można wykorzystać we własnych aplikacjach.
Warstwa z rozkładem maks. temperatur

piątek, 20 maja 2011

Facebook


Umieściłem blog 'Naturalnie' na liście fejsbukowej aplikacji 'NetworkedBlogs'.
Można zatem dołączyć blog do swego fejsbukowego konta ------> http://apps.facebook.com/blognetworks/blog/naturalnie/

czwartek, 19 maja 2011

Geo-soft, part I

Surfer w akcji
Dawno, dawno temu, zanim jeszcze pojawiła się Wikipedia, idea Open-source miała już swoich zagorzałych zwolenników, do których i ja przystąpiłem. Przyrzekłem sobie wtedy, że nigdy nie skalam się propagowaniem zamkniętego oprogramowania, że nigdy nie przejdę na Ciemną Stronę Mocy. Dlatego z ciężkim sercem zasiadłem do pisania tego postu. Z biegiem lat okazało się że Ciemna Strona ma się dobrze, zarabia na siebie, prawników i reklamę w mediach, zaś Rycerze Jedi Wolnego Oprogramowania często przymuszani głodem, po skończeniu studiów przechodzą na drugą stronę mocy i dołączają do software'owych potentatów. Zatem będzie tym razem o sofcie, który każdy adept geologii powinien znać choć trochę, bez patrzenia na stronę mocy. Z podanych poniżej propozycji większość jest darmowa lub ma wersje testowe i większość działa pod linuksem (dlatego je wybrałem). Z projektów Open-source, które przetrwały i święcą dziś triumfy należy w pierwszej kolejności wymienić Blendera. Program do reenderingu 3D, na każdą platformę, można robić cuda i wiele komercyjnych przedsięwzięć powstało właśnie dzięki niemu. Program jest bezpłatny. Mało kto wie, że można wykorzystać Blendera do kreowania trójwymiarowych modeli basenów sedymentacyjnych. W tej kategorii modelowania basenów warto wymienić produkty firmy Midland Valley służące do modelowań 2D, 3D, symulacji sedymentologicznych czy też geomechanicznych. Klasykiem wśród geologicznego softu jest chyba RockWare. W sekcji "Download" znajdziemy demo i free soft, ale warto przyjrzeć się całej ofercie, zresztą przebogatej. Do bardzo popularnych produktów RockWare'a należy "Surfer", znany miłośnikom kartografii. Wszystkich nie będę opisywał, można samemu przeszukać zakładkę "Software". Jest tego sporo. Skoro o kartografii była mowa, to na początek linkownia FreeGIS, w której polecam w dziale "Software" pierwszą 10-tkę programów z naciskiem na GRASS'a. GRASS to kombajn do GISu. Jeden z najbardziej znanych programów open-source'owych i polecam każdemu ambitnemu Rycerzowi Jedi. Dodatkiem do GRASS'a może być R-project, ale na mój gust jest to program dla ekstremalnie ambitnych Rycerzy, którym obce są uroki życia towarzyskiego. Przejrzyjcie zresztą sami linkownię FreeGIS a przekonacie się, jak wiele jest propozycji spędzania wolnego czasu. Na razie chyba tyle. Do tematu będę jeszcze wracał nie raz. Tym razem dziękuję p. Oli Wieczorek, która skłoniła mnie do napisania powyższego i przejścia na chwilę na ciemną stronę mocy. Przy okazji zmieniłem też opcję wysyłania komentarzy. Teraz można wysyłać bez logowania i anonimowo powyżywać się.

środa, 18 maja 2011

One geology one Europe

Przeczesując internet w poszukiwaniu map geologicznych można natknąć się na portal OneGeology.org. Portal powstał w 2007 jako inicjatywa narodowych służb geologicznych, w tym i polskiego Państwowego Instytutu Geologicznego. Głównym założeniem było zebranie map geologicznych wszystkich krajów UE i udostępnienie ich w internecie w postaci dynamicznej mapy z warstwami do wyboru. Wstępnie zakładano udostępnienie map w skali 1:1 000 000. Mapy dostępne pod osobnym adresem portal.onegeology.org. Idea bardzo szczytna i godna pochwały. Z wykonianiem, jak na moje oko, gorzej. Po wejściu na stronę witają nas wesołe ludziki-nieludziki w kształcie kropli, ziemniaka(?), kostki lodu i Bóg-wie-czego-jeszcze co od razu mówi internaucie "spoko, u nas jest luz" (ach, to była część GeoKids, ale dopiero po dłuższym spojrzeniu zorientowałem się...). Wszystko jest kolorowe, wesołe i żywa, aż za bardzo. Niestety, to samo dotyczy samych map. Kolorowe placki.. Polska, jako że ma do równika 50 stopni, leży przed naszą klawiaturą niczym Rejtan i woła "Podnieście mnie", ale nie da rady (ja przynajmniej nie znalazłem sposobu na zmianę odwzorowania. Być może jest). Kolorowe placki, cóż one oznaczają? Sięgnąłem po znak zapytania w menu i wskazałem na jeden z nich na mapie. Wyskoczyło okienko z napisem "coś tam, coś tam application error". Ech...Pozostała jeszcze publikacja One Europe One Geology. Niewiele wyczytałem z niej, bo każda strona jest w trzech językach europejskich, więc zanim się dotrze do czegokolwiek, to już się odechciewa. Oceńcie sami. Miało być jak nigdy, a wyszło jak zawsze.

poniedziałek, 16 maja 2011

Mata z tlenem

Rewolucja agrarna
Każdy kto choć trochę interesuje się geologią, wie, że spąg kambru wyznacza pojawienie się śladu penetracji osadu zwanego Treptichnus (Phycodes) pedum. Przełom proterozoiku i paleozoiku to okres tzw. rewolucji agrarnej czyli stopniowego zagospodarowywania i przekopywania osadów zgromadzonych na dnie morskim. Do rewolucji tej nie doszłoby gdyby nie pojawienie się dużych zwierząt (pierwsze wielokomórkowce tzw. Metazoa). Te jednak potrzebowały sporo tlenu do podtrzymywania wydajności energetycznej, potrzebnej choćby do poruszania się, nie wspominając o penetracji osadu na dnie. Tlenu, którego pod koniec proterozoiku (w ediacarze) było bardzo mało, ok. 10% obecnego stężenia. Ratunkiem i oazą dla tych zwierząt były miejsca na dnie obficie porosłe przez maty glonowe. Maty takie były w stanie wytwarzać lokalnie tyle tlenu ile potrzebne było zwierzętom do aktywności życiowej, donoszą na łamach Nature Geoscience Grotzinger i inni. Potwierdzeniem tej hipotezy są obserwacje współczesnych zbiorników morskich o wodach ubogich w tlen, których dna porastane są przez maty mikrobialne. Okazuje się, że w pobliżu takich mat stężenie tlenu jest 4-krotnie wyższe niż w kolumnie wody. Należy jednak pamiętać, że do dna morskiego musi docierać światło słoneczne umożliwiające fotosyntezę. Zatem zwierzątka musiały ograniczać swe nocne życie, oszczędzając tlen. Chcesz wiedzieć więcej, czytaj Nature Geoscience.

niedziela, 15 maja 2011

Pierwsza była krokodyla mama

Okazuje się, że zanim do Ameryki dopłynął Jan z Kolna i Wikingowie, a nawet zanim pojawił się tam człowiek, dopłynęły tam afrykańskie krokodyle, donosi Evon Hekkala (Molecular Phylogenetics and Evolution). Otóż wszystkie amerykańskie krokodyle wywodzą się od tych znad Nilu. Linia amerykańskich krokodyli oddzieliła się od afrykańskiej pod koniec miocenu (ok. 7 mln lat temu). Wtedy Ocean Atlantycki mógł mieć ok. 2800 km. Tyle musiały pokonać krokodyle, żeby zdobyć nowy ląd. Jest to możliwe, gdyż zwierzęta te znakomicie tolerują zasolone wody morskie i potrafią wytrzymać bez jedzenia nawet przez pół roku. Oczywiście nie była to wyprawa w poszukiwaniu nowej drogi do Indii, lecz jak się wydaje, zagubione zwierzę dryfowało pchane równikowymi prądami na zachód. Tak, tak, jedno zwierzę, bo była to prawdopodobnie samotna samica. Współczesne samice krokodyli potrafią przez kilkanaście miesięcy przechowywać spermę zdolną do zapłodnienia. Krokodyla mama przepłynęła Atlantyk i złożyła jaja na nowym brzegu "zakrokodylając" Amerykę. Nic dodać, nic ująć. Warto wspomnieć, że pod koniec miocenu, w messynie, doszło do wyschnięcia Morza Śródziemnego, z tym, że messyńskie sole datowane są na ok. 5,5 mln lat, wtedy krokodyle były już w Ameryce. Pokazuje to jednak, że sporą część drogi znad Nilu mogły pokonać suchą nogą :)

Paleozoiczne imprezki

Szczęśliwy Edops
O kacu i sposobach jego zwalczania pisali już starożytni. Naszym sprzymierzeńcem w walce z etanolem jest gen dehydrogenazy alkoholowej (ADH). Jego stężenie w organizmie jest odpowiedzialne za tzw. mocną głowę, która zresztą prowadzi osoby nią obdarzone do większego zatrucia alkoholem. Do niedawna wydawało się, że wspomniany gen wykształcił się w wyniku spożywania przez człowieka destylatów. Potem jednak stwierdzono jego obecność u zwierząt, co przesunęło datę jego powstania do początków kredy (140 mln lat temu). Wtedy bowiem pojawiły się pierwsze rośliny kwiatowe, i to spożywanie ich sfermentowanych owoców miało doprowadzić do pojawienia się ADH.
Ostatnio okazało się że gen dehydrogenazy alkoholowej mógł powstać już we wczesnym karbonie (340 mln lat temu), czyli u bardzo wczesnych kręgowców lądowych. Jak donosi Riveros-Rosas (Chemico-Biological Interactions) gen ADH był używany do metabolizowania naturalnie wytwarzanych hormonów takich jak dopamina. Dopamina, nazywana hormonem szczęścia, w dużych stężeniach mogła działać na naszych karbońskich przodków jak porządna okowita. A jak wiadomo, w takim stanie robi się różne rzeczy, niekoniecznie pożyteczne, stąd pewnie przeżywalność karbońskich tetrapodów z ADH była większa niż tych, które otumanione dopaminą nie zdawały sobie sprawy z tego co się dzieje w otoczeniu, naturalnie.
Czyli...piłeś nie jedź, zakochałeś się, oddaj prawo jazdy, aż Ci przejdzie!

Naczelne na pastwisku

Paranthropus robustus
Paranthropus boisei należy do tzw. masywnych australopiteków, uważanych, razem z gracylnymi, za najbliższych krewnych rodzaju Homo. Niektórzy dopatrują się wśród nich bezpośrednich przodków naszego rodzaju. Przodków specjalizujących się w spożyciu owoców, orzechów, młodych pędów i liści. Tymczasem, jak donosi PNAS, analiza składu izotopowego izotopów węgla w zębach P. boisei pokazuje, że żywił się on głównie trawą (konkretnie, 77% diety miała stanowić trawa).
Wszystko fajnie, czemu nie... Wytłumaczono w ten sposób skąd wzięło się grube szkliwo na zębach, chroniące przed zużyciem wskutek żucia trawy razem z przyczepionymi do niej drobnymi ziarenkami piasku (fitolitami). Do żucia trawy przydatna jest także mocna i masywna żuchwa, którą P. boisei miał mocno rozwiniętą. Tym samym nasz bohater rywalizował o pokarm nie z innymi naczelnymi, ale z zebrami i hipopotamami. Po prostu pasł się.
Zastanawiam się tylko jak on to robił. Siedział na trawie i zrywał rękoma? A może chodził na czworakach i zrywał zębami? To po co mu chwytne dłonie? Zresztą długie, więc wcale nie było łatwo schylić się do skubnięcia trawy. Po co mu dwunożność, skoro, pewnie jak większość przeżuwaczy, większość dnia spędzał na skubaniu i żuciu trawska?
Jak to się ostatnio mówi, jakoś tego nie ogarniam, tzn. nie mogę sobie tego wyobrazić, naturalnie.

Źródła:
Fot. science.complenta.ru

wtorek, 3 maja 2011

SEPM Sequence Stratigraphy Web

Tytułowa strona www została stworzona i prowadzona przez Christophera Kendalla, emerytowanego już profesora University of South Carolina, twórcę programów do modelowania basenów STRATA i SEDPAK. Od pewnego czasu znajduje się jednak pod egidą SEPM (Society for Sedimentary Geology) i ostatnio można ją znaleźć pod adresem www.sepmstrata.org. Website należy zaliczyć do geologicznych klasyków internetu. Znaleźć tu można prawie wszystko co dotyczy sedymentologii (szczególnie węglanów) oraz stratygrafii sekwencji i modelowania basenów 2D i 3D (nie mylić z 4D). Mocną stroną są pouczające ilustracje i filmy z symulacjami zmian warunków sedymentacji. Jest też sporo ćwiczeń (wraz z rozwiązaniami) dla początkujących adeptów stratygrafii sekwencji. Można skorzystać także z dostępu do literatury w postaci plików PDF oraz prezentacji, filmów, materiałów konferencyjnych. Jedyne co mógłbym zarzucić tej stronie, to niezbyt czytelne poruszanie się po rozlicznych opcjach, w których gąszczu łatwo się zgubić. Czasem trzeba przeładować stronę, bo menu z lewej strony nie rozwija się do końca. Szkoda, bo włożono mnóstwo pracy w tę stronę i można było dołożyć parę godzin na dopracowanie tego menu. No i martwi brak bieżących aktualizacji. Notka aktualizacyjna w stopce strony podaje grudzień 2009 r. ale jak zauważyłem, to chyba nic ważnego nie przybyło od 5-6 lat. Ogólnie daję 9,9 pkt na 10 możliwych i polecam naturalnie każdemu.

poniedziałek, 2 maja 2011

Dobrze dają i za darmo!

Jako, że jestem wielkim fanem Open-source, bardzo lubię czasopisma, które udostępniają swoje zasoby bez pobierania opłat, rejestracji i innych utrudnień, które już na wstępie zniechęcają do sięgnięcia w głąb treści (złośliwi twierdzą, że to przez wrodzone skąpstwo, ale to nie o to chodzi). Swego czasu nawet w bogatych środowiskach uczonych amerykańskich powstała idea buntu przeciwko płaceniu za kilka stron artykułu np. 20$ za cztery strony w Geology (i ja to rozumiem). Szkopuł w tym, że im większy prestiż wydawnictwa (impact factor) tym ważniejszej rangi artykuły się tam znajdują, no i oczywiście cena jest mocno wyśrubowana. Obecnie, w dobie internetu i powszechnego stosowania z formatu PDF do wymiany publikacji ten sposób licencjonowania i sprzedaży chyba przestał się sprawdzać. Na rynku jest mnóstwo publikacji, które dostępne są on-line i za darmo. Wspniałym przykładem jest Palaeontologia Electronica, która przebojem zdobyła uznanie wśród paleontologów. No i wreszcie powstała szczytna idea Open Access Journals. Po wejściu na stronę, aby rozejrzeć się w ofercie, warto odwiedzić zakładkę "Browse->Earth and Environmental Sciences". Tutaj zostawię już Czytelnika samego, bo oferta bogata jest. W samym dziale "Geology" dostępnych 89 tytułów! Wśród nich tak zasłużone dla polskiej geologii pisma jak: Annales Societatis Geologorum Poloniae (Rocznik Polskiego Towarzystwa Geologicznego, podaję jako pierwszy ze zrozumiałych względów), Acta Geologica Polonica czy Acta Palaeontologica Polonica. Reszty nie będę wymieniał, proszę samemu sprawdzić. Naturalnie.

niedziela, 1 maja 2011

Episodes

Episodes
Internauci przeglądający stronę www.stratigraphy.org mogą znaleźć w zakładce "Publications" linki do czasopism geologicznych związanych ze stratygrafią. Jako pierwsze czasopismo podano Episodes. I tu internautę spotyka rozczarowanie. Podany link, owszem, istnieje, ale prowadzi donikąd, tzn. do strony z jakąś lokalną wyszukiwarką. Szkoda, bo w Episodes często publikowane są ważne artykuły, szczególnie te dotyczące stratotypów granic. Niepocieszonym zdradzę, że pełny dostęp do artykułów Episodes znajduje się obecnie na stronach Hinduskiego Towarzystwa Geologicznego (tutaj ->).
Tyle tytułem wstępu i powitania w moim pierwszym wpisie na tym blogu. Naturalnie.