Kokolitofory - mali bohaterowie mórz i oceanów

Kokolitofory (Coccolithophores), to tajemnicze morskie żyjątka, które wpływają na klimat na Ziemi bardziej niż Wam się wydaje.

Ciepłe bajorko Darwina

Wygląda na to, że Darwin i tym razem miał rację. Ciepłe bajorka w pobliżu źródeł hydrotermalnych są lepszym środowiskiem do powstania życia niż okolice dna oceanów w pobliżu tzw. ventów

Mech i wielkie wymieranie

Pierwsze mchy pojawiły się na lądzie w ordowiku. Uruchomiona przez nie reakcja hydrolizy krzemianów doprowadziła do zlodowacenia i wielkiego wymierania.

Zagłuszanie oceanu

Ocean pełen jest dźwięków. Trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów i odgłosy zwierząt. Coraz częściej jednak słychać hałas ludzkich urządzeń. Hałas, który zabija wieloryby.

Kleszcze i niesporczaki w kosmosie

Nie są tak odporne jak bakterie, a jednak. Niesporczaki i kleszcze są w stanie przetrwać podróż międzygwiezdną i zasiedlić kosmos.

środa, 28 września 2011

Powrót z Marsa

4 listopada 2011 roku powróci na Ziemię pierwsza załogowa misja na Marsa. 3 czerwca 2010 astronauci z Rosji, Unii Europejskiej i Chin, wspierani przez Europejską Agencję Kosmiczną wystartowali z Ziemi, żeby 12 lutego 2011 r. wylądować na Marsie. Po prawie dwóch tygodniach pobytu na czerwonej planecie, pod koniec lutego br. wyruszyli w drogę powrotną. Już niebawem, po 520 dniach kosmicznej podróży pierwsi "marsonauci" powrócą na Ziemię.

Przegapiliście te wydarzenia?
To poczytajcie...

Woda spływa do morza


Jednym ze skutków topnienia lodowców jest wzrost poziomu morza. Można spierać się o przyczyny ubywania pokrywy lodowej, ale fakt zmniejszania się lądolodów i podnoszenia poziomu oceanu światowego raczej nie podlega dyskusji. W tej chwili, oprócz dokumentacji dotyczącej zmniejszających się lodowców, mamy także długoletnie pomiary zmian poziomu oceanu światowego z lat 1900 - 2008, które zostały już opracowane. Na niewątpliwy wzrost poziomu morza spowodowany dostawą wody z topniejących lodowców wpływ ma jeszcze jeden czynnik, wypompowywane przez człowieka wody podziemne.

wtorek, 27 września 2011

Fotografowanie z Androidem

Impresjonistyczne Błonia (fot. aut)
O tym, że nie wystarczy mieć super aparat aby robić dobre zdjęcia, wie każdy, kto taki sprzęt już ma. Dobrej klasy sprzęt to tylko część sukcesu. Podobnie jest z oprogramowaniem. Nie wystarczy kupić najnowszą wersję Photoshopa, żeby zostać mistrzem cyfrowej obróbki zdjęć. Jednak, żeby poczuć przedsmak tego co czeka prawdziwego artystę z dobrym sprzętem i oprogramowaniem, wystarczy dobry smartfon z Androidem na pokładzie!

piątek, 23 września 2011

Po co kobietom orgazm?

Kobieta pełna jest sprzeczności, niedorzeczności, tajemnic, a nawet zagadek. Jedną z nich jest zagadka kobiecego orgazmu, która od ponad 40 lat elektryzuje biologów ewolucyjnych prowadzących ze sobą spór o ten, ich zdaniem, ewolucyjny fenomen. Z biologicznego punktu widzenia, do zachowania gatunku wystarczy tylko męski orgazm zakończony wytryskiem. Reszta odbywa się w ciele kobiety bez zbędnych uniesień, jeśli nie w sposób tzw. naturalny, to np. przy pomocy metody in-vitro. A póki co, brak doniesień, żeby jakaś pani szczytowała podczas zapłodnienia in-vitro. Ostatnio postanowiono poszukać odpowiedzi na to frapujące pytanie analizując zachowania seksualne 10 tys. bliźniaków i rodzeństwa odmiennej płci.

Następna Pangea


Trzęsienia Ziemi, wybuchy wulkanów stale przypominają nam, że nasza planeta żyje. To wewnętrzne, burzliwe życie nieodmiennie prowadzi do przemieszczania się skorupy kontynentalnej, do ruchu kontynentów. Dokładne pomiary tempa przemieszczania się kontynentów pokazały, że w niektórych przypadkach prędkość może dochodzić nawet do 20 cm/rok. Takie tempo osiąga przyrost skorupy oceanicznej na południowym Pacyfiku. Łatwo sobie wyliczyć, że w ciągu ostatnich 100 lat dwa punkty w tamtym regionie oddaliły się od siebie o 20 metrów.
Nie wszędzie jednak jest tak drastycznie, np. Ameryka Północna odjechała od Europy od czasu I wojny światowej tylko ok. 2 m. Jeśli ktoś chce się naocznie przekonać czy tak jest, może się wybrać na Islandię, która leży dokładnie na środku grzbietu śródatlantyckiego i lewa strona Islandii ciągnie w stronę Ameryki, a prawa w stronę Europy. Są tam rozpadliny, które stale się powiększają, gdzie po jednej stronie mamy Amerykę a po drugiej Europę. Tam można zobaczyć wspomniane, 2m szczeliny powstałe w ciągu ostatnich 100 lat.
Wnioski płynące z powyższego wydają się oczywiste: konfiguracja lądów zmienia się w czasie. Na podstawie wielu wskazówek: paleontologicznych, sedymentologicznych i paleomagnetycznych udało nam się zrekonstruować pozycję lądów w minionych epokach geologicznych. Kontynenty, które wtedy istniały uzyskały swoje nazwy. Do najważniejszych kontynentów, które kiedyś były na Ziemi należą m.in. Gondwana obejmująca dzisiejsze kontynenty południowe (Amerykę Pd., Australię, Antarktydę, Afrykę i płw. indyjski) oraz Pangea. Pangea nazywana jest superkontynentem bo składała się z wszystkich ówczesnych płyt kontynentalnych połączonych razem. Tak działo się w permie, czyli ponad 250 mln lat temu.
Po rozwikłaniu zagadki konfiguracji minionych lądów, nadeszła pora na próby przedstawienia wyglądu Ziemi w przyszłości.

wtorek, 20 września 2011

Ojczyzna polszczyzna

To, co ostatnio odkryli naukowcy z Cambridge, na pierwszy rzut oka wydaje się ciekawe, nieco później staje się oczywiste, ale ostatecznie znów wydaje się ciekawe i zastanawiające. Chodzi o to, kto tak naprawdę przekazuje nam tradycję i związaną z nią kulturę i obyczaje. Szczególnie ważne w tych rozważaniach jest przenoszenie języka z pokolenia na pokolenie, gdyż to on w głównej mierze określa naszą przynależność do określonych kręgów kulturowych, plemiennych czy, współcześnie, narodowych. No więc kto, mama czy tata? Naukowcy mieli oczywiście na myśli przenoszenie języka i obyczajów wśród ludzi w ogólności, choć konkluzja może także dotyczyć kraju nad Wisłą.
O przekazywaniu i ewolucji języka dowiemy się wiele z zachowanych dokumentów. Gorzej, gdy dojdziemy do czasów lub kultur, gdzie dokumentów pisanych nie ma. Wspomniani już naukowcy doszli właśnie do takich czasów i chcieli zakończyć badania. Wpadli jednak na to, że przecież przyroda jest niesprawiedliwa i nierówno rozdziela wśród ludzi geny. Każdy z nas dziedziczy po matce pełne DNA (mitochondrialne i jądrowe), zaś po ojcu tylko jądrowe (mitochondria znajdują się tuż za główką plemnika, na początku wici i są niszczone podczas wczesnej fazy zapłodnienia lub nie biorą w nim udziału, i to prawie u wszystkich ssaków). Można oczywiście ubolewać nad tym, że nie obowiązuje tu parytet (a może nie obowiązuje, bo to akurat mężczyźni są pokrzywdzeni?), ale można też cieszyć się, że dzięki temu możemy śledzić w ludzkim DNA dwie linie rodowe, linię mitochondrialną żeńską i linię chromosomu Y - męską. I tym tropem poszli męscy, a jakże, mózgowcy z Cambridge.

poniedziałek, 19 września 2011

Kanada pachnąca rybami, dewońskimi

Tiktaalik na brzegu
Wyspa Ellesmere'a w arktycznej Kanadzie należy do tych miejsc, które rozpalają wyobraźnię wszystkich, którzy interesują się ewolucją pierwszych lądowych czworonogów (tetrapodów). Szczególnie zajmujące jest śledzenie stopniowych zmian u coraz to młodszych rybich form prowadzących do powstania lądowych przodków naszych płazów. W arktycznej Kanadzie na początku XXI w. Neil Shubin urządził swego rodzaju paleontologiczne "polowanie" z młotkiem na nieznaną wówczas formę przejściową pomiędzy panderichthysem (z przeważającymi cechami rybimi) a ichtiostegą, która miała już większość cech płazów. W 2006 roku znalazł to, co miał znaleźć, czyli skamieniałość rybo-płaza, którą nazwano po konsultacjach z wodzem miejscowego plemienia Indian Tiktaalik. Już wtedy wiadomo było, że do rzecznych osadów arktycznej Kanady warto powrócić.

piątek, 16 września 2011

Dwa słońca o zachodzie

Zachodźże słoneczko, skoro masz zachodzić (fot. NASA)
W najnowszym numerze Science (vol. 333 z 16 września 2011 r.) Laurence R. Doyle z zespołem (w sumie 27 członków) donoszą o odkryciu pierwszej, jak do tej pory, planety, która krąży wokół układu dwóch gwiazd. Czy my to już skądś znamy? Tak! Nie? To poczytajcie..
Obserwacje poczynione zostały przez teleskop umieszczony na statku kosmicznym NASA Kepler. Kepler to 95 cm teleskop, który zbiera informacje fotometryczne ze 155 tys. gwiazd z rejonu gwiazdozbioru Łabędzia i Lutni (z jedną z najjaśniejszych gwiazd nieba północnego - Wegą).
Po analizie danych fotometrycznych ustalono, że planeta o wielkości zbliżonej do Saturna okrąża w ciągu 229 dni układ podwójny gwiazd. Większa z gwiazd ma masę równą ok. 69% Słońca, a mniejsza, krążąca wokół niej, to gwiazda masy ok. 20% naszego Słońca, która potrzebuje 41 dni aby w pełni okrążyć większą siostrę.
Jak piszą Autorzy, taki układ przewidywano już w scenariuszach science-fiction, np. przy okazji Star Wars, ale nigdy dotąd czegoś takiego nie zaobserwowano.
Samej planety nie udało się fizycznie zobaczyć, gdyż jej wielkość to zaledwie 1.7% większej gwiazdy. Jej obecność wydedukowano na podstawie zaburzeń orbit krążących wokół siebie gwiazd, spowodowanych przez grawitację jakiegoś dodatkowego, trzeciego ciała czyli wspomnianej już planety, nazwanej ostatecznie Kepler 16b.
Jeśli ktoś nie może sobie wyobrazić jak wygląda wschód lub zachód dwóch słońc na takiej planecie, to niech sobie przypomni Luke'a Skywalkera z Gwiezdnych Wojen na planecie Tatooine. Różnica jest taka, że na Keplerze 16b, większa gwiazda jest 100 jaśniejsza od mniejszej.

Źródła:
1. Doyle, L., Carter, J., Fabrycky, D., Slawson, R., Howell, S., Winn, J., Orosz, J., Pr sa, A., Welsh, W., Quinn, S., Latham, D., Torres, G., Buchhave, L., Marcy, G., Fortney, J., Shporer, A., Ford, E., Lissauer, J., Ragozzine, D., Rucker, M., Batalha, N., Jenkins, J., Borucki, W., Koch, D., Middour, C., Hall, J., McCauliff, S., Fanelli, M., Quintana, E., Holman, M., Caldwell, D., Still, M., Stefanik, R., Brown, W., Esquerdo, G., Tang, S., Furesz, G., Geary, J., Berlind, P., Calkins, M., Short, D., Steffen, J., Sasselov, D., Dunham, E., Cochran, W., Boss, A., Haas, M., Buzasi, D., & Fischer, D. (2011). Kepler-16: A Transiting Circumbinary Planet Science, 333 (6049), 1602-1606 DOI: 10.1126/science.1210923

2. NASA http://www.nasa.gov/mission_pages/kepler/news/kepler-16b.html

środa, 14 września 2011

Gaz łupkowy w Polsce - zbyt piękne, żeby było prawdziwe?

Czy nad gazem łupkowym zachodzi słońce? (fot. wikipedia)
Nie ma chyba dnia, żeby nie było słychać w polskich mediach o gazie łupkowym. Coraz częściej powtarza się, że wg ostatnich szacunków tego gazu może wystarczyć na nasze potrzeby na kolejne 300 lat. Ta kosmiczna perspektywa już skusiła premiera Tuska do obiecywania, że z zysków ze sprzedaży gazu łupkowego sfinansuje nasze emerytury. Z drugiej strony, ukończono lub buduje się, kolejne gazociągi oplatające Europę coraz gęstszą siecią i podpisuje się wieloletnie umowy na dostawy gazu, głównie z Rosji, jak to zrobił premier Pawlak.

wtorek, 13 września 2011

Kolejny australopitek

Stadko australopiteków (BBC Walking with Beasts)
Najbardziej popularna wersja ewolucji naszego własnego rodzaju Homo zakłada, że jego bezpośrednim przodkiem był rodzaj Australopithecus. Australopiteki to dość rozpowszechnione hominidy występujące w Afryce południowo-wschodniej, mniej więcej pomiędzy 4 a 2 mln lat temu (w pliocenie). Wśród nich szczególne miejsce zajmuje Lucy, prawie kompletny szkielet Australopithecus afarensis, gatunku, który uważano za przedstawiciela linii rodowej prowadzącej do rodzaju Homo. W szczególności do Homo erectusa, co do którego nie ma wątpliwości, że należy do tego samego rodzaju co człowiek.

Lucy (fot. National Geographic)
Linia ewolucyjna prowadząca od australopiteków do rodzaju Homo była jednak słabo udokumentowana. Jak się wydaje, mamy obecnie częściowe wypełnienie tej luki w zapisie kopalnym. W Afryce południowej odnaleziono szczątki, które zinterpretowano jako nowy gatunek australopiteka Australopithecus sediba. A. sediba reprezentuje zaawansowanego ewolucyjnie australopiteka, którego wiele cech anatomicznych jest bliższych cechom rodzaju Homo, niż pozostałym australopitekom. Wszystko wskazuje na to, że może to być gatunek z linii rozwojowej bezpośrednio poprzedzającej pojawienie się Homo. Szczególną uwagę poświęcono dłoni, która odpowiada naszym wyobrażeniom o formie pośredniej pomiędzy australopitekiem a Homo (Kivell et al., 2011).

Szczątki A. sediba wydatowano na 1.98 mln lat temu, czyli mniej więcej prawdopodobny czas wyodrębniania się rodzaju Homo (Pickering et al., 2011). Wszystko byłoby super, gdyby nie jedna ewolucyjna zagwozdka. Objętość mózgu A. sediba.
 

Pojawienie się naszego rodzaju Homo wiąże się ze skokowym przyrostem objętości mózgu. Australopiteki miały mózgi o objętości ok. 0.5 l, np. A. afarensis średnio 0.459 l, zaś H. erectus ok. 1 litra. Tymczasem zmierzona objętość A. sediba to ok. 0.42 litra, czyli mniej niż u pozostałych australopiteków, także tych ewolucyjnie starszych. Z kolei wewnętrzna budowa puszki mózgowej ujawniła rozwinięta część mózgu zwaną zakrętem czołowym dolnym (gyrus frontalis inferior), która u ludzi odpowiada za umiejętność posługiwania się mową. Wydaje się, że A. sediba był w jakimś stopniu zdolny do artykułowania mowy, umiejętności, którą posiadał już H. erectus. Teza ta jest w tej chwili hipotetyczna, gdyż nie zachowały się w pełni kości szyi i nie można stwierdzić obecności strun głosowych (Carlson et al., 2011).
Pozostało pytanie o miejsce powstania rodzaju Homo. Czy była to wschodnia czy południowa Afryka?


Źródła:
1. Carlson, K., Stout, D., Jashashvili, T., de Ruiter, D., Tafforeau, P., Carlson, K., & Berger, L. (2011). The Endocast of MH1, Australopithecus sediba Science, 333 (6048), 1402-1407 DOI: 10.1126/science.1203922
2. Kivell, T., Kibii, J., Churchill, S., Schmid, P., & Berger, L. (2011). Australopithecus sediba Hand Demonstrates Mosaic Evolution of Locomotor and Manipulative Abilities Science, 333 (6048), 1411-1417 DOI: 10.1126/science.1202625
3. Pickering, R., Dirks, P., Jinnah, Z., de Ruiter, D., Churchill, S., Herries, A., Woodhead, J., Hellstrom, J., & Berger, L. (2011). Australopithecus sediba at 1.977 Ma and Implications for the Origins of the Genus Homo Science, 333 (6048), 1421-1423 DOI: 10.1126/science.1203697

piątek, 9 września 2011

Zapotrzebowanie na chmury

Chmury na horyzoncie (na razie naturalne)
Na interesujący, i kontrowersyjny, pomysł wpadli brytyjscy inżynierowie. Co ciekawe, zamierzają na niego wydać blisko 2 miliony funtów. Z grubsza chodzi o to, żeby przez rurę długości 1 km, przyczepioną do unoszącego się w powietrzu balonu, rozpylać do stratosfery aerozole siarczanów.
SPICE w praktyce

A po co? W ten sposób chcą tworzyć chmury, które miałyby zapobiec efektowi cieplarnianemu. Jeśli projekt się powiedzie - argumentują geoinżynierowie z Wielkiej Brytanii - będziemy mogli w przyszłości regulować wzrost temperatury przy powierzchni Ziemi, zwiększając lub zmniejszając zachmurzenie. Projekt ochrzczono mianem SPICE (Stratospheric Particle Injection for Climate Engineering). Sami pomysłodawcy uważają, że szanse wdrożenia w przyszłości tego pomysłu wynoszą w tej chwili 50-50, ale próbować trzeba. Nadrzędnym celem projektu jest ustalenie jaki naprawdę wpływ na tworzenie się chmur mają aerozole siarczanów.

Jak można się domyślić, nie brak głosów sceptycznych. Przeciwnicy zarzucają projektowi, że tak naprawdę nie wiadomo co dobrego miałoby z tego wyjść, a ryzyko operacji na żywej tkance powiązań klimatycznych jest duże. W rezultacie może do dojść do jeszcze większego rozlegulowania klimatu oraz uszkodzenia przez aerozole warstwy ozonowej (Heckendorn et al., 2009).

Brytyjczycy nie są pionierami w tej dziedzinie. Od lat mówiło się o tym, że Rosjanie przed defiladą z okazji Dnia Zwycięstwa rozpylają nad Moskwą jakieś specyfiki, żeby podczas uroczystości żadna chmurka nie zapaskudziła nieba. Podejrzewam, że przed pochodem pierwszomajowym też tak robili, bo jak sięgam pamięcią wstecz, co najmniej do lat 80-tych, to nie przypominam sobie, żeby w Moskwie kiedykolwiek wtedy padało. Naukowe potwierdzenie rosyjskich pomysłów przyszło w 2009 roku, kiedy opublikowano dane z rozpylania wspomnianych aerozoli w niewielkich ilościach i stwierdzono, że w efekcie zmniejszono nasłonecznienie rzędu od 1 do 10% (Izrael et al., 2009).

Warto pamiętać także o tym, że jednym z największych naturalnych "producentów chmur" są kokolitofory. Te malutkie, samożywne stworzonka w okresach zakwitów pokrywają olbrzymie połacie przypowierzchniowych wód mórz i oceanów, wytwarzając oprócz węglanu wapnia, także siarczek dimetylu (DMS; podobnie zresztą jak większość glonów). DMS jest utleniany w atmosferze do różnych związków, wśród których kwas siarkowy tworzy aerozole będące jądrami kondensacji pary wodnej (czyli chmur). Jednym z pomysłów na wzrost zachmurzenia było dożywianie tych organizmów poprzez dostarczenie im do oceanów składników potrzebnych do budowy komórek, m.in. żelaza. Ale z tego też wyszło 50-50. 


Źródła:
1. Heckendorn, P., Weisenstein, D., Fueglistaler, S., Luo, B., Rozanov, E., Schraner, M., Thomason, L., & Peter, T. (2009). The impact of geoengineering aerosols on stratospheric temperature and ozone Environmental Research Letters, 4 (4) DOI: 10.1088/1748-9326/4/4/045108
 
2. Izrael, Y., Zakharov, V., Petrov, N., Ryaboshapko, A., Ivanov, V., Savchenko, A., Andreev, Y., Puzov, Y., Danelyan, B., & Kulyapin, V. (2009). Field experiment on studying solar radiation passing through aerosol layers Russian Meteorology and Hydrology, 34 (5), 265-273 DOI: 10.3103/S106837390905001X

3. Strona internetowa projektu SPICE http://gow.epsrc.ac.uk/ViewGrant.aspx?GrantRef=EP/I01473X/1

czwartek, 8 września 2011

Oksfordzkie łożysko

Eomaia scansoria na gałązce modrzewia (Mark A. Klingler)

Współczesne ssaki dzielą się na australijskie stekowce (Monotremes) i torbacze (Marsupials) oraz pozostałe ssaki czyli łożyskowce (Placentals). Ssaki łożyskowe, do których zaliczamy się także i my, razem z grupą wymarłych przodków, tworzą jednostkę systematyczną zwaną Eutheria. Przekładając to na pokrewieństwa wśród ludzi, Eutheria obejmują łożyskowce i ich wymarłych kuzynów, dla których wspólnymi przodkami są dziadek i babcia.
Z dotychczasowych ustaleń wynikało, że pierwsze Eutheria (nasz dziadek i babcia) pojawiły się na początku kredy (w barremie, ok. 125 mln lat temu). Dowodem kopalnym była skamieniałość znaleziona w chińskiej prowincji Liaoning, którą nazwano Eomaia scansoria (eomaia, w wolnym tłumaczeniu znaczy pramatka) (Ji et al., 2002). Tak więc, eomaję okrzykniętą naszą pramatką i najstarszym łożyskowcem.
Tymczasem prace poszukiwawcze w chińskiej prowincji Liaoning trwały i przyniosły, kolejne fantastyczne znalezisko, które zrzuciło z piedestału pramatki eomaję.

środa, 7 września 2011

Z Tybetu do Staruni

Coelodonta antiquitatis (wikipedia)
Charakterystycznymi zwierzętami epoki lodowcowej były nosorożce włochate. Zwierzęta te zamieszkiwały Eurazję na przedpolu plejstoceńskich lodowców. Jednym z najwspanialszych okazów nosorożca włochatego jest odnaleziony w okresie międzywojennym nosorożec ze Staruni k. Stanisławowa. Jest to jedyny na świecie, kompletnie zachowany (tzn. szkielet, tkanki miękkie i skóra) przedstawiciel wymarłego gatunku Coelodonta antiquitatis, wydatowany na ok. 30 tys. lat. Okaz przechowywany jest w Muzeum Przyrodnicznym w Krakowie. Nosorożce włochate, podobnie jak mamuty, były znakomicie przystosowane do życia w chłodnym klimacie subarktycznym. Miały gęste, długie futro chroniące przed zimnem, oraz sporych rozmiarów, znamienny róg, którym mogły odgarniać śnieg, by dostać się do pokrywy roślinnej. Wydawało się, że taka adaptacja do życia w epoce lodowej musiała powstać właśnie w strefie subarktycznej, gdzieś na dalekiej północy.

wtorek, 6 września 2011

Pierwsze ptaki

Xiaotingia zhengi
(paleoexhibit.blogspot.com by Nobu Tamura)
Bociany już odleciały, więc można trochę czasu poświęcić innym ptakom, a właściwie praptakom. Jak dotąd, najsłynniejszym praptakiem, uważanym za przodka wszystkich współczesnych ptaków, był Archaeopteryx. Skamieniałości archeopteryksa znane są już od ponad 150 lat z bawarskich wapieni z Solnhofen datowych na późną jurę (ok. 150 mln lat temu). 
W klasycznym ujęciu archeopteryks, który miał mieszane cechy ptasie i gadzie, traktowany był jako tzw. forma przejściowa pomiędzy gadami a ptakami. Archeopteryks był opierzony, miał pióra podobne do lotek współczesnych ptaków, które umożliwiały mu latanie. Poza tym był podobny do współczesnych mu dinozaurów, miał kostny ogon, zęby i trójpalczaste kończyny przednie, zakończone pazurami. Z biegiem czasu okazało się, że opierzonych dinozaurów jest całkiem sporo i tak naprawdę to ptaki stanowią grupę w obrębie opierzonych teropodów, dwunożnych, gadziomiednicznych dinozaurów. Pozostał problem, czy archeopteryks reprezentuje linię rozwojową prowadzącą do współczesnych ptaków, czy może była to jakaś linia boczna?

Permskie grzybobranie

Reduviasporonites
i martwe drzewa (Science)
Sezon na grzybobranie w pełni, więc tym razem słów kilka o grzybach sprzed ok. 250 mln lat czyli z końca permu, czasu jednego z największych wymierań w dziejach Ziemi.
W osadach z tego właśnie okresu bardzo często znajdowano filamentowe mikroskamieniałości, które zaliczono do palinomorf z rodzaju Reduviasporonites. Obecność tych palinomorf uważa się za świadectwo kryzysu ekologicznego, lecz ich prawdziwa pozycja taksonomiczna była przedmiotem debat.

poniedziałek, 5 września 2011

Prawróbel z łupków

Jamna szybiaki (Bocheński et al., 2011)
Oligoceńskie łupki menilitowe znane są z licznie występujących w nich dobrze zachowanych skamieniałości ryb. Trafiają się tam jednak także inne skamieniałości. Do cennych i rzadkich znalezisk należą ptaki. Wpis ten dedykuję tym, którzy nie zaglądaju do Onetu ani nie czytają Wiedzy i Życie czy też Journal of Ornithology.
Tam właśnie ukazała się notatka o znalezisku nowego rodzaju i gatunku ptaka nazwanego na cześć miejsca znaleziska i nazwiska znalazcy Jamna szybiaki (skamieniałość znaleziona w Jamnej przez Roberta Szybiaka). Szczegółowe badania skamieniałego ptaka wskazują, że jest to wczesny przedstawiciel rzędu wróblowych (protoplasta naszych wróbelków).
Zainteresowanych odsyłam do onetu lub bezpośrednio do artykułu w Journal of Ornithology, który jest dostępny w formie pdf dla każdego.

Źródła:
1. Artykuł w Onet.pl http://ciekawe.onet.pl/przyroda/polski-prawrobel,2,4833117,artykul.html
2. Bocheński Z.M. et al., 2011. A new passerine bird from the early Oligocene of Poland. Journal of Ornithology DOI: 10.1007/s10336-011-0693-2 http://www.springerlink.com/content/9m130154m47r8720/
3. Wiedza i Życie http://www.wiz.pl/main.php?go=1&op=2&id=323
4. Blog skamieniałości fliszu karpackiego http://paleontologiafliszkarpacki.bloog.pl/ 

Życie na gorąco

RNA (wikipedia)
Definicja życia wydaje się nam zbyteczna, bo sami żyjemy i każdy z nas mniej lub więcej czuje o co chodzi. Gdy jednak o nią spytać, często podaje się formułkę, że żyje coś, co potrafi się samo rozmnażać (replikować). To jednak trochę za mało do pełnej definicji życia, bo mamy już maszyny, które potrafią produkować się same. Jak na razie, brakuje im jednak jednego. Zdolności do ewolucji. Bez tego są nieżywe.
Początki historii samoreplikujących się maszyn są znane. Początki życia na Ziemi, nie. Wiemy, że życie na Ziemi musiało rozpocząć się od powstania prostej molekuły, która posiadała zdolność do reprodukcji (to wydaje się oczywiste). Mamy już dowody w postaci zegara molekularnego, że życie na Ziemi powstało prawie 4 mld lat temu.

czwartek, 1 września 2011

Plezjozaur w ciąży

Szczęśliwe rozwiązanie (S. Abramowicz)
Duże gady mezozoiczne najczęściej kojarzą się nam z dinozaurami, tymczasem mezozoik to czas, w którym gady panowały także w morzach. Do grupy licznych gadów morskich z nadrzędu zauropterygów należały wymarłe pod koniec mezozoiku długoszyje plezjozaury.
Szkielety plezjozaurów znane były nauce wcześniej niż lądowych dinozaurów, od czasu słynnego znaleziska na plaży w pd. Anglii w 1821 r. dokonanego przez kilkunastoletnią dziewczynkę. Jednak kilka szczegółów z ich życia było do tej pory kwestią sporną.

Dotyczyło to głównie kwestii rozrodu. Sądząc po budowie ciała, były to zwierzęta, które większość czasu spędzały w wodzie. Jednak w przeciwieństwie do ichtiozaurów, których kształt zbliżony do współczesnych tuńczyków wykluczał możliwość wychodzenia na brzeg, plezjozaury taką umiejętność mogły posiadać. Wydawało się zatem, że istniała hipotetyczna możliwość składania jaj na lądzie przez te gady, podobnie do współczesnych żółwi, co odróżniałoby je od żyworodnych ichtiozaurów, które rodziły bezpośrednio w wodzie.