poniedziałek, 23 stycznia 2012

SOPA, PIPA, ACTA i wolna kultura

Z moich obserwacji wynika, że cała wrzawa wokół SOPA, PIPA czy ACTA w opinii przeciętnego człowieka sprowadzona została do hasła "chcemy chronić prawa autorskie, a młodzież, która najczęściej łamie te prawa w internecie, chce to zablokować". Przeglądając informacje w polskim internecie jakoś nie natknąłem się na głębszą analizę całego problemu. Może powierzchownie szukałem, a może nie ma w tej chwili czasu na to, żeby dywagować, skoro 26 stycznia ma nastąpić podpisanie przez Polskę ACTA. Pomijam tutaj sprawę nagłośnienia problemu parę dni przed podpisaniem. Takie rzeczy załatwia się wcześniej. Teraz wszyscy przeciwnicy ACTA dążą do zablokowania podpisania umowy.
Ataki hakerskie, piractwo komputerowe, kradzieże własności intelektualnej..po co nam to?

Pomijam kwestię samego sformułowania dokumentu, który w opinii niektórych stanowi podstawę do nadużywania władzy przez właścicieli praw autorskich. Najbardziej spornym punktem jest możliwość zablokowania serwisu internetowego tylko na podstawie doniesienia o podejrzeniu naruszenia praw autorskich, bez decyzji sądu. W praktyce może to oznaczać lawinę wniosków o zamknięcie wielu popularnych serwisów i ich walkę post factum o udowodnienie, że jednak praw nie łamią (co już samo w sobie jest naruszeniem zasady domniemania niewinności).
Ale nie o tym chcę napisać.

Problem jest szerszy i boję, że spór o ACTA zamieni się w wojnę pomiędzy piratami komputerowymi a właścicielami majątkowych praw autorskich. Niepotrzebnie, bo nie o to idzie.

Problemów związanych z ACTA jest sporo, ja skupię się na tych, moim zdaniem, najważniejszych, o których nie wspomina się (z dłuższym wstępem).
Tytułem wstępu problem, najłatwiejszy chyba do nakreślenia, czyli sama kwestia praw autorskich, tzw. copyright (potraktujmy razem prawa autorskie i majątkowe).
Idea praw pojawiła się wraz z wynalezieniem druku, czyli technologią, która pozwalała na wielonakładowe wydania. Nastąpiła szybka komercjalizacja rynku. Coś co przedtem powstawało latami za grubymi murami klasztorów, teraz trafiło pod strzechy. Później pojawiła się prasa, masowa książka i pojawiła się konkurencja. Wcześniej dzieciom na dobranoc opowiadano bajki oparte na wolnej licencji, potem za te bajki spisane przez człowieka z nazwiskiem i wydrukowane, trzeba było już płacić.

Kolejną grupą, która zaczęła się domagać zabezpieczenia swojej kasy była grupa związana z muzyką. W XX w zaczęto na wielką skalę dystrybuować muzykę i czerpać z tego ogromne zyski powstały olbrzymie koncerny i zaczęło się odpowiednie zabezpieczanie praw autorskich. Jeśli wcześniej Janko Muzykant coś tam sobie niewinnie brzdąkał ze słuchu, teraz musiał mieć się na baczności, bo nie miał pewności czy nie podsłuchał jakiegoś zastrzeżonego utworu muzycznego. Mogło to godzić w zyski koncernów muzycznych.

Wtedy jeszcze ostała się wolna grupa malarzy, ale i oni zorientowali się, że zrodziła się X muza czyli film poprzedzony narodzinami fotografii. Znów można było na wielką skalę kopiować i dystrybuować obrazy (w tym ruchome) i zarabiać na tym olbrzymie pieniądze. W dobie globalnej gospodarki zdjęcia z Nowego Jorku można spotkać wszędzie.

Z konkurencją można walczyć na różne sposoby, ale najlepiej walczy się na argumenty prawne. Jak widać prawa autorskie chroniły masowy rynek sprzedaży zapewniając posiadaczom tych praw odpowiednie zyski. Wynika z tego, że za większością praw autorskich stoi olbrzymia kasa, związana z upowszechnianiem się technik powielania. Czy dobrze, czy źle to już nie moja sprawa. Jeśli ktoś coś sprzedaje, to można to kupić lub nie. Kraść nie można. Kradzież zawsze pozostanie kradzieżą.

W dobie internetu takich kradzieży i zarabiania na cudzej własności jest mnóstwo. I temu należy się przeciwstawiać. Pomijam fakt skąd to się wzięło i dlaczego było tolerowane od początku.
Ale właśnie teraz trzeba zadać sobie pytanie, czy internet nie zmusza nas do wypracowania zupełnie innych sposobów dzielenia się zdobyczami szeroko pojętej sztuki, kultury, nauki?
Czy prawa autorskie nie są narzędziem do potrzymania monopolu na kulturę i sztukę przez wielkie korporacje showbiznesu?

Czy prawa autorskie w ogóle chronią sztukę przed upadkiem?
Nie.
One bronią dochodu generowanego przez tę sztukę.
Czy sztuka umarłaby gdyby przestano przestrzegać praw autorskich?
Nie. Wprost przeciwnie, rozwinęła by się.
Czy van Gogh malował bo chciał się wzbogacić? Czy rysunki naskalne odbito ze ścian i sprzedano w paleolicie?
A co z architekturą? Czy każą nam płacić za patrzenie na dzieło sztuki architektonicznej?
Czy przywołany już Janko Muzykant grał, bo myślał o pieniądzach?
Nie.
Wszystko to, sztuka, kultura, filozofia wynika z wewnętrznej potrzeby człowieka.
Sztuka była, jest i będzie, niezależnie od praw autorskich.
To samo dotyczy nauki.
Nie tędy droga.

Richard Stallman, apostoł wolnego oprogramowania
Droga, która powinniśmy pójść nazywa się WOLNA KULTURA (Free culture movement). Ruch ten powstał w 1998 roku, jako sprzeciw przeciwko przedłużeniu przez Kongres USA czasu trwania praw autorskich o kolejne 20 lat. Przykładem lobby finansowego niech będzie wytwórnia Walta Disney'a, która już raz przedłużyła sobie prawa do Misia Puchatka i Myszki Miki. Za duży przynosiły dochód, żeby kto inny nabijał sobie kabzę. I pewnie przedłuży po raz kolejny, jeśli dobrze posmaruje, gdzie trzeba.
Free culture jest rozwinięciem idei otwartego oprogramowania, a jego najbardziej znanym przejawem jest licencja Creative Commons.
Jakoś nikt przy okazji ACTA nie wspomniał o Wolnej Kulturze i Creative Commons, z której licencji korzysta m.in. Wikipedia. Z grubsza polega to na tym, że korzystanie z materiałów źródłowych do celów niekomercyjnych jest dozwolone pod warunkiem podania autora tych źródeł.

Jeśli jesteś za wolnością przekazu, wolnością sztuki, nauki i kultury musisz przejść na stronę Wolnej Kultury, na stronę open source. Innej drogi nie ma.
Jeśli to nie nastąpi czekają nas kolejne restrykcje, zmiany prawa, dyktat korporacji i monopolizacja rynku.
Nie bójce się o upadek sztuki. Nie upadnie.
Śledźcie rozwój wolnego oprogramowania i wolnej kultury. Nikt nie każe Wam kupować ani kraść. Jesteście wolni i nie dajcie się zniewolić.

ps. Zainteresowanych innym podejściem do sprawy odsyłam do blogu Rafała Nic prostszego i dyskusji do posta http://nicprostszego.wordpress.com/2012/01/25/co-probuje-osiagnac-grupa-anonymous-i-czemu-popieram-acta

Kilka linków związanych z wolnością:
Free Culture Movement http://en.wikipedia.org/wiki/Free_culture_movement
Wolna muzyka - Serwis Jamendo http://www.jamendo.com/pl/
Free software http://en.wikipedia.org/wiki/Free_software
Open Clipart http://openclipart.org/
ACTA na wikipedii http://pl.wikipedia.org/wiki/Anti-Counterfeiting_Trade_Agreement

fot. w nagłówku: David B. Lyons Public Domain

6 komentarze:

Jest jeszcze jedna kwestia funkcjonowania ACTA. Nakłada ona obowiązek na dostawców internetowych monitorowania każdego ruchu w sieci, każdego pakietu danych jaki otrzymujesz bądź wysyłasz. Przecież mógłbyś w ten sposób naruszać czyjeś prawa autorskie. Pomijam nakłady kosztów, jakie ISP będą musieli ponieść, żeby zadowolić ustawodawcę i zbudować całą infrastrukturę szpiegowską.
Znacznie bardziej niepokojący jest fakt ingerencji w naszą prywatność. Ustawodawca zakłada, że skoro mamy w kuchni nóż, jesteśmy potencjalnym mordercą i należy nas ciągle monitorować, żeby uchwycić moment, kiedy użyjemy go do popełnienia przestępstwa.

Racja, jak pisałem w poście, narusza się zasadę domniemania niewinności, niezgodnie np. z Art. 11 ust. 1 Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, która stanowi, że: Każdy człowiek oskarżony o popełnienie przestępstwa ma prawo, aby uznawano go za niewinnego dopóty jego wina nie zostanie mu udowodniona zgodnie z prawem podczas publicznego procesu, w którym miał wszystkie gwarancje konieczne dla swojej obrony.
A w ACTA obowiązuje zasada domniemania winy.

Z tą kontrolą przez dostawców internetu to po prostu zwykła cenzura, to tak jakby poczta polska miała zaglądać do moich listów i sprawdzać co ja tam wysyłam czy odbieram. Samo piractwo też jest dla mnie pojęciem względnym bo jeśli nawet kupię oryginalny film i pożyczę go koledze to ja i on jesteśmy piratami? Nie wiem czy dobrze rozumuję ale chyba cały internet został stworzony z myślą dzielenia się wszystkim między wszystkimi. Co by było gdyby ktoś "kto wymyślił internet" zastrzegł sobie do niego prawa i cała sieć byłaby płatną usługą(płacimy dostawcom tylko za jej obsługę)? Moim zdaniem wielkie wytwórnie muzyczne czy filmowe i tak bardzo skorzystały na rozwoju internetu, ale to im nie wystarcza i chcą zagarnąć jeszcze więcej... Taki urok kapitalizmu, sky is the limit.

Internet wymyślono głównie z myślą o przetrwaniu ataku nuklearnego, a potem to już samo poszło. Głównie za pomocą rozkwitu WWW i html.
Tzw. artyści korzystali z rozwoju internetu i wymiany plikami, bo to była szalona promocja i powodowała wzrost sprzedaży. Ale do np. muzyki dokładano wartość dodaną typu płytka CD/DVD, okładka, pudełko, książeczka, plakat i coś tam jeszcze. A teraz szykuje się koniec płyt, cały hanądel przenosi się do internetu. Więc obawy o dochód.
Swoją drogą, kto z młodzieży wiedziałby dziś kto to jest Zbigniew Hołdys czy Kora Jackowska, gdyby nie dostępność ich muzyki w necie. Przecież to są dinozaury, które lata świetności mają za sobą. Gdyby nie youtube pokryli by się patyną jak Mieczysław Fogg czy Sława Przybylska. Od ponad 10 lat istnieje na rynku mp3 i jak im pasowało, to cicho siedzieli. Teraz nie pasi, to zabieramy zabawki.
Będę zawsze popierał Wolną Kulturę (Free culture).

Ciekawa inicjatywa: http://otwartymandat.pl/ znalazlem przez przypadek wchodząc na stronę http://meteo.icm.edu.pl/

jeśli chodzi o ACTA, to problemem jest nie tyle ACTA, tylko ta proamerykańska ustawa o prawach autorskich i pokrewnych, którą Sejm RP uchwalił w 1994 roku za prezydentury Lecha Wałęsy pod rządami SLD-PSL i premiera Waldemara Pawlaka, kiedy ministrem kultury był polski reżyser i aktor Kazimierz Dejmek, jest sprzeczna z zasadami polskiego Kodeksu Cywilnego - problemem jest złodziejski mechanizm tzw "własności intelektualnej", zakładający sprzedawanie tej samej pracy milionom ludzi, miliony razy - już bez pracy, bo on najbardziej zagraża fundamentom prawa polskiego i europejskiego, gdyż to podważa wszelkie zasady prawa oparte o własność materialną, co siłą rzeczy prowadzi stopniowo i nieuchronnie do bezprawia i anarchii..., dlatego pilnie potrzeba REFERENDUM !!!

Prześlij komentarz

Szanowni Czytelnicy!
Zachęcam Was gorąco do komentowania wpisów na blogu i jednocześnie zachęcam równie gorąco do korzystania z tagów HTML, szczególnie przy wklejaniu linków do stron internetowych.

Oto kilka przykładów tagów HTML obsługiwanych przez bloggera:
link - a href=
wytłuszczenie - b
kursywa - i